poniedziałek, 31 marca 2014

Epizod 69: Wald-wille, czyli letnia willa Dittrichów w lesie sokulskim

          Jeszcze jakiś czas temu na tej podmokłej łące, w okresie zimowym, można było jeździć na łyżwach. Śródleśne lodowisko, po lewej stronie drogi na Sokule, przyciągało okoliczne dzieci, a w okresie grzybobrania tłumy zbieraczy zapełniały teren w poszukiwaniu dorodnych prawdziwków czy koźlaków.
szkic dawnej willi Dittrichów autorstwa A.Dreli
      Dziś po łączce nie ma już śladu, a las odsunął się bliżej Sokula. Dziś nie ma również śladu po letniej rezydencji Dittrichów wybudowanej właśnie na tej polanie.
     Historia nieistniejącego już "pałacyku" sięga roku 1882, kiedy to Karol Dittrich wydzierżawił od hrabiego Sobańskiego ponad 10 ha lasu wraz z ową łąką, na której postawiono willę wraz z budynkami gospdarczymi oraz stajniami, w których trzymano między innymi wyścigowe konie Dittrichów. W tej oto willi, wśród niezmąconej ciszy leśnej często przebywała żona Karola Dittricha - Teresa Dittrich z domu May. Żona starego Dittricha była osobą nad wyraz melancholijną, osobą znudzoną zgiełkiem fabrycznego życia, które napędzało jej męża. Przebywała ona często pośród sosnowego lasu kurując swoją duszę.
      Sama willa została zbudowana jako powilon, całkowicie z drewna z wielkimi weneckimi oknami i rzeźbionym ręcznie dachem ze wspornikami. Pomiędzy dwoma skrzydłami znajdował się taras, ulubione miejsce odpoczynku starej Dittrichowej. Wubudowana na niewielkiej polanie, wśród sosnowego lasu poprzecinanego gdzieniegdzie brzozowymi zagajnikami, z wolno i monotonnie wijącym się strumykiem, pozwalała oderwać od zgiełkliwej i głośnej rzeczywistości fabrycznej.
     Aby ustrzeć "panów Żyrardowa" od wścibskich oczu przechodniów, ogrodzono teren drewnianym płotem, a strażnicy z psami skutecznie odstraszali nieproszonych gości.
Kiedy stary Dittrich opuścił fabryczne miasto, syn jego Karol Dittrich junior urządził tam imponujący zwierzyniec z sarnami, jeleniami, danielami, bażantami, a nawet kozicami. W stajniach trzymano czystej krwi konie, wykorzystywane od czasu do czasu do organizowanych na polanie wyścigów dla członków "Reitt Picknik Club" zrzeszającego elitę urzędniczą. "Pałacyk", czy to z okazji urodzin, czy też kolejnych rocznic nabycia zakładów, gościł urzędników wraz z rodzinami na organizowanych przez właścicieli piknikach, podczas których tańczono, delektowano się występami artystów, a także organizowano loterie fantowe.
       Kiedy Karol Dittrich junior opuścił na zawsze miasto fabryczne, willa powoli zaczęła popadać w ruinę. Stopniowo ją rozbierano, a reszty dokonał upływający czas. Dziś nie pozostał nam po niej żaden ślad, tylko wspomnienie przekazywane z pokolenia na pokolenie tak jak niesłabnące echo rodu Dittrichów.
       

czwartek, 27 marca 2014

Epizod 68: Kantor, czyli mózg zakładów


       Znienawidzony acz pożądany. Budzący trwogę a jednocześnie będący portem docelowym dla marzących o lepszym bycie co bystrzejszych młodych adeptów szkoły dla urzędników. Taki był Kantor, mózg i centrala fabryki.
      Monstrualnych rozmiarów budynek dawnego Kantoru znajdujący się w częsci Osady Fabrycznej zwanej "pałacykami" dziś czeka na lepsze czasy. Opuszczony i coraz bardziej zaniedbany wypada nad wyraz niekorzystnie w porównaniu z odrestaurowanymi budynkami w najbliższym otoczeniu.
     Historia dużego Kantoru, tak nazwanego  w odróżnieniu od małych kantorków przy poszczegółnych wydziałach fabryki, rozpoczyna sie w roku 1885 kiedy to wybudowano go na potrzeby nowego Zarządu Towarzystwa Akcyjnego Zakładów Żyrardowskich jako jego głównej siedziby. Zlokalizowany przy ulicy Długiej 1 w najbliższym sąsiedztwie parku i pałacyku Dittricha oraz przyszłej dzielnicy rezydencjonalnej służyć miał jako centrum dowodzenia, jako mózg pobliskich zakładów. 
        Główny, dwupiętrowy korpus zwieńczony fasadą w kształcie litery H ma powierzchnię 750 m kw, a wykonany został jak większość budynków w Osadzie w stylu Ziegelrohbau, tym razem arkadowo, zwłaszcza po dobudowaniu sala konferencyjnej w 1896 roku, co podkreśliło wydatnie stylistykę budowli.

          Wnętrze dla zachowania proporcji zostało bogato zdobione. Stropy o raz drzwi obłożono drewnem dębowym, a na ścianach położono dębowe boazerie. Dwie wewnętrzne klatki schodowe z kutymi balustradami i żeliwnymi kolumnami wzbogaciby wydatnie to miejsce. Jak już nadmieniłem, w 1895 na tyłach głónego budynku, dobudowano salę konferencyjną, dziś wykorzystywaną przez stowarzyszenie katolickie.
     Za panowania Dittrichów, ale także w kolejnych nie mniej burzliwych "epokach", w Kantorze toczyło się całe życie fabryki. Buchalterzy i ich asystenci wypełniali sale prowadząc wszelkiego rodzaju księgi rachunkowe, czy handlowe. Centrala i serce zakładów. 

    Zupełnie odmiennie odbierali Kantor zwykli, szarzy robotnicy. Dla nich był czarnym łabędziem. Każda wizyta nie wróżyłą nic dobrego. To tutaj wyrzucano ich z pracy, to tutaj załątwiali ważne i istotne dla nich sprawy. Wreszcie to tu, przed budynkiem rzesze strajkujących domagały się podwyżek czy zmiany na lepsze warunków pracy. Z tego też niewygodnego powodu zamontowano na parterze kraty dla ochrony przed wzburzonym tłumem niezadowolonych robotników. Jeszcze dalej poszedł francuski zarząd zakładów w XX-leciu międzywojennym, kiedy to Kantor i cały zieleniec ogrodzono drewnianym płotem, zwanym "płotem Waśkiewicza", dyrektora zarządzajacego, czyli w prostych słowach, głownego sługusa Boussac'a i Kohlera-Badina. Jakby tego było mało, pod koniec lat 20-tych, przeniesiono zarząd do Warszawy opuszczając zasłużony Kantor, gdzie wkrótce jedynie wiatr hulał pośród pustych ścian...podobnie jak dziś.   

wtorek, 25 marca 2014

Epizod 67: Podlas czyli największa dzielnica Żyrardowa


           Największą i zarazem najbardziej zaludnioną dzielnicą obecnego Żyrardowa u schyłku XIX wieku był Podlas. Terytorialnie rozciągał się od torów kolejowych, aż do zabudowań na ulicy Sokulskiej (dziś Żeromskiego), mimo iż w świadomości większości mieszkańców Podlasem zwykło nazywać się teren zlokalizowany pomiędzu ulicą Długą (Limanowskiego), a Mostową, która dawniej miała połączenie mostkiem na Pisi z resztą dzielnicy wraz z przyległymi ulicami.
         Najstarszą ulicą tejże dzielnicy była Sokulska będąca, tak w ogóle, jedną z pierwszych arterii dzisiejszego Żyrardowa, służąc jako droga narolna do Sokula. 
plan z 1867 roku z zaznaczoną ulicą Sokulską
      Droga ta pojawią się bowiem na jednej z pierwszych map Żyrardowa z 1867 roku, także możemy być pewni, iż istniała już dużo wcześniej. Niemniej w latach 1885-1896 została zabudowana domami pełniącymi rolę niemieckiej kolonii urzędniczej zakładów żyrardowskich. Docelowo stanęło tam sześć domów piętrowych usytuowanych po obu stronach ulicy, tuż za dawnym drewnianym mostem i jazem Luca, na niestniejącym obecnie korycie rzeki, które zostało przesunięte w stronę pobliskiego lasu. Była to również ulica najbardziej odróżniająca sie od pozostałych w dzielnicy, zwłaszcza we wczesnym okresie, kiedy to stylowe wille z ogródkami wznosiły się wzdłuż drogi, zastępowane jednak stopniowo pospolitymi drewniakami. Charakteru ulicy dodawał kościół ewangelicki.
         Jednak typowy Podlas to rejon ulic Mostowej, Głównej (czyli dzisiejszej Szopena), 11 Listopada oraz Pańskiej. 
Teren ten został rozparcelowany w latach 1886-1903. Wówczas pomiędzy linią kolejową, rzeką Pisią, a lasem guzowskim został zabudowany 99 domami mieszkalnymi wzdłuż nowych ulic: Głównej (Szopena), Żabiej, Mostowej, Wschodniej (Wyspiańskiego), Radziwiłłowskiej, Wierzbowej, Pańskiej, Ciasnej przechodzącej w niestniejącą obecnie Świętojańską, Leśnej (11 Listopada)  oraz zlokalizowanej w zachodniej części dzielnicy ulicy Farbiarskiej.

        Zabudowa ta była bezładna z niskimi drewniakami, aczkolwiek urokliwymi, z galeryjkami, gzymsami i fryzami rzeźbionymi przez nielichych cieślów.
Teren ten zamieszkiwała największa biedota kształtującego się powoli, acz konsekwentnie Żyrardowa, odróżniająca się od reszty ludności zamieszkującej pozostałe kolonie otaczające Osadę Fabryczną i Rudę. Mieszkańcy Podlasu mówi wiejskim językiem, ubierali się nad wyraz biednie i generalnie egzystowali według typowo wiejskiego trybu życia. Mieszkało tam wielu robotników pobliskich zakładów, zwykle na komornym. Te oto trudne warunki bytowe bardzo zbliżały ludzi do siebie, będąc przyczynkiem do tworzenia sie zażyłych stosunków sąsiedzkich. Pobliski las wykorzystywano jako źródło opału. W obejściach trzymano kozy, krowy, świnie czy kury, a w przydomowych, niewielkich ogródkach uprawiano warzywa, starając sie w ten sposób choć troche polepszyć swój byt. Ludzie ci najlepiej czuli sie we własnym gronie, a na mieszkańców innych dzielnic patrzyli krzywym okiem i nieufnie. Z tego też powodu młodzież zamieszkująca Podlas okryta była złą sławą. Solidarna we własnym gronie, nie stroniła od bijatyk przejawiając wyższy poziom agresji niż ich równieśnicy z innych dzielnic. Konsekwencją tego był całkowity brak poszanowania dla cudzej własności, czyli krótko mówiąc kradli na potęgę, zawsze jednak poza granicami swojej dzielnicy.
          Stopniowo lecz nieubłagalnie dzielnica powoli zaczęła wchłaniać pobliski las. A to nowe osiedle Żeromskiego, a to przedszkole, czy szkoły. 
         Dziś nie ma już dawnego przedszkola w drewniaku służącym wcześniej za prewentorium przeciwgruźlicze, nie ma dawnej mleczarni, a pałacyk w których sławny Karol Marczak kręcił filmy przyrodnicze, służący następnie jako areszt, dziś świeci pustkami i straszy przechodniów. Nie ma już kaplicy Mariawitów przy Mostowej, a dawny Podlas wrósł w niewielką Piotrowinę. 
dawny dom Łaguty
        Wreszcie Podlas to park miejski z niestniejącą już muszlą koncertową. Park przepełniony zielenią, który w niedziele wypełniał się gwarem wypoczywających po trudach tygodnia robotników. Ów park został urządzony z funduszy zakładowych przez samego Dittricha. 
       Do dziś, na szczęście, pozostały nam drewniana willa Zyskinda oraz dawny "dom Łaguty", gustowny pałacyk tuż obok niestniejącej mleczarni. Według miejscowej legendy zbudowany został dla pewnego carskiego pułkownika przez jego żołnierzy, traktowanych podobno batem jak niewolników i pędzonyvh do roboty. Mówi się, że kilku z nich zmarło z wycieńczenia, a on sam zwariował. Podobno do dziś słychać świst kozackich nahajek i wrzaski pokutującego pułkownika. 
Podobno...             

czwartek, 20 marca 2014

Epizod 66:Podziemny Żyrardów


           O tajemniczych tunelach ciągnących się pod miastem słyszał praktycznie każdy mieszkaniec Żyrardowa, widziało jednak niewielu, a i tak relacje tych nielicznych otoczone są aureolą niepewności i niedopowiedzeń. Ale one tam są, niektóre wysokości dorosłego mężczyzny i szerokości takiej, że przy rozłożonych ramionach nie dotkniesz ścian. Długie tunele i obszerne komory, gdzieś po stopami przechadzających się w nieświadomości przechodniów. Opowieści coraz to mniej licznych, starszych mieszkańców rysują nam obraz podziemi jako rozgałęzionej sieci tuneli prowadzącej do wielu budynków i lokacji na terenie dawnej Osady Fabrycznej, ale nie tylko.
            Cała ta historia związana jest ściśle z zakładami żyrardowskimi, których techniki produkcyjne wymagały ogromnych ilości wody bieżącej, wody którą dostarczała niezastąpiona Pisia Gągolina przepływająca kanałem przez teren zakładu, tworząc sztuczny staw na terenie przędzalni i drugi na Bielniku oraz właśnie owe kanały. W jakim celu, trudno powiedzieć. Jednak w świadomości żyrardowskiej starszyzny takie kanały istnieją. 
plan kanałów pod miastem

          Według najbardziej znanej żyrardowskiej legendy istnieje przejście łączące willę Karola Dittricha juniora, dzisiejsze muzeum, z pobliskim Kantorem, czyli siedzibą zarządu Towarzystwa Akcyjnego Zakładów Żyrardowskich. Otóż podobno stary Dittrich zaskakiwał swoich kancelistów nagłym pojawieniem się w Kantorze, sprawdzając czy rzetelnie i sumiennie pracują. Legenda rzeczywiście osobliwa, aczkolwiek oderwana od ówczesnej rzeczywistości, gdyż fakt taki był z samego założenia nierealny i niemożliwy, gdyż jak wiemy Kantor został wybudowany właśnie dla Towarzystwa Akcyjnego Zakładów Żyrardowskich i oddany do użytku w 1885 roku, kiedy to starego Dittricha nie było już w Żyrardowie. Mocno schorowany przebywał wtedy w Krasnej Lipie. czekając na nieuchronnie zbliżającą się śmierć, która dosięgnęła go rok później. Jednak czy zawsze trzeba podchodzić do słowa mówionego i przekazywanej z pokolenia na pokolenie legendy  aż tak rzeczowo?
        
         Również pod dzisiejszym placem Jana Pawła II prawie na pewno przebiegają tunele prowadzące do podziemi żyrardowskiej fary. Jednak te podziemne przejścia sąniczym w porównaniu z  najdłuższym z nich kończącym się podobno aż przy dawnym domku letniskowym Dittrichów gdzieś pod lasem sokulskim.
        Historia trochę inaczej ma się z całym Bielnikiem, który poprzecinany jest podziemnymi kanałami, te jednak miały charakter typowo przemysłowy i służyć miały odwodnieniu terenu. O ich istnieniu przypominają nam przeprowadzane od czasu do czasu wykopy, które odkrywają naszym oczom fragmenty tychże konstrukcji budowlanych skrytych pod grubą warstwą ziemi.
         Z opowieści tych szczęśliwców, którzy kanały widzieli możemy się dowiedzieć, iż tunele zalane są wodą sięgającą nie wyżej niż do kolan, wodą krystalicznie czystą i przejrzystą jakby przepłynęła przez nie jeden filtr.

       I wreszcie pod słynnym Pałacykiem Tyrolskim, czy też niedaleko sąsiadującego z nim budynku administracji znajduje się podobnież obszerna sala będącą odgałęzieniem jednego z kanałów, komora tak obszerna, iż mogłaby spokojnie posłużyć jako sala balowa, a może rzeczywiście służyła? W końcu pałacyk pamięta jeszcze dawne czasy, kiedy to miasto Dittrichów odwiedzali przeróżni przedsiębiorcy goszczeni przez właścicieli na spotkaniach biznesowych, czy bankietach.

poniedziałek, 17 marca 2014

Epizod 65: Ocalony żyrardowski kirkut




       Wyjeżdżając z Żyrardowa starą drogą na Henryszew, czyli dzisiejszą Mireckiego,  na końcu tejże ulicy po prawej stronie, za starą drucianą siatką można zobaczyć pozostałości po żydowskim kirkucie, który na szczęście mimo upływu lat i nieprzychylnych historycznych wydarzeń nadal, choć tylko w niewielkiej części, ale jednak zachowuje w pamięci historię żydowskich rodzin żyjących w tym robotniczym mieście.
      Założony w 1874 roku, na terenie  wówczas odległym od najbliższych zabudowań, przeznaczony został na miejsce pochówku coraz prężniej rozrastającej się gminy żydowskiej. Teren ogrodzono płotem, a następnie kolejne rzędy nagrobków, macew, czy tych ostatnich z tumbami, czyli betonowymi półwalcami ustawianymi na macewami, wypełniał powoli przestrzeń cmentarza. Do dziś zachowało się ponad sto pomników, w różnym stanie. Niezależnie jednak  od tego, każda z macew zachwyca walorami artystycznymi, stylistyką oraz widocznym gołym okiem wybitnym poziomem sztuki kamieniarskiej i zdobniczej.
 
      Pionowe płyty z piaskowca zwieńczone zostały najpopularniejszymi symbolami wykuwanymi w ich górnej części. Czy to  świeczniki, lwy, orły, czy też puszki ofiarne, szafy z książkami oraz dłonie uniesione w geście błogosławieństwa.  Wieńczą one półokrągłe zakończenia, mówiąc przy okazji, kto został w danym miejscu pochowany. Mężczyzn z rodu Aarona reprezentowały błogosławiące dłonie, lekarzy – wąż Eskulapa, dzban i misa – potomków Lewiego, lew symbolizujący plemię Judy, czy w końcu jeleń jako pokolenie Naftalego. 
    W całych tych oznaczeniach poszczególne imiona, zawody bądź obejmowane stanowiska miały po prostu swój symboliczny odpowiednik.  W części środkowej macewy znajdują się inskrypcje w języku hebrajskim bądź jidysz, a na kilku pomnikach spolonizowanych Żydów również w języku polskim. Owe inskrypcje zawierały wiele informacji dotyczących zmarłego i jego życia, dzieląc się na części informacyjną, czyli kto został pochowany, laudacyjną – pochwałę życia zmarłego oraz lamentacyjną, wyrażająca ból. Żydzi prześcigali się w wychwalaniu cnót, zacności, pobożności, czy też bogobojności i dzielności osób zmarłych, jakże odmiennie od dzisiejszych standardów prezentowanych na katolickich cmentarzach.
        Sam rytuał przygotowania i pochówku przebiegał jakże odmiennie od naszego. Ciało musiało być pochowanie w przeciągu 24 godzin od śmierci. Organizacją zajmowała się grupa mężczyzn bądź kobiet w zależności od płci zmarłego. Ciało było dokładnie myte i czyszczone łącznie z przewodem pokarmowym, także za pomocą lewatywy. Zmarły nie mógł pozostać sam, aż do pogrzebu, co związane było z szacunkiem dla współbrata. Ciało zawijano w biały całun na znak oczyszczenia i układano je w zwykłej drewnianej trumnie, ponieważ po śmierci wszyscy są równi. Pochówku dokonywało się w ziemi i niedopuszczalne było kremowanie czy balsamowanie. Jak widać pogrzeb żydowski miał w sobie wiele tradycyjnych rytuałów ściśle przestrzeganych przez gminę. 
         
     Na żyrardowskim kirkucie znajduje się również symboliczny obelisk zakończony płomieniem, poświęcony pomordowanym przez hitlerowców Żydom oraz Samuelowi Meppen’owi, niestrudzonemu orędownikowi  odbudowania cmentarza po wojennych zniszczeniach. Żyrardowska nekropolia oprócz tradycyjnych macew zawiera również dwa obeliski z czarnego granitu poświęcone małżeństwu Oxner -  Benjaminowi i Salomei, żydowskiemu przedsiębiorcy, na tyle zasymilowanemu z Polakami, iż ich nagrobki zawierają także polskie napisy.
     Patrząc na wielkość terenu jaki został przeznaczony pod cmentarz, możemy być pewni, iż zachowane nagrobki to tylko niewielka część pierwotnej ich liczby. Potwierdza to również fakt brukowania m.in. wjazdu do szkoły muzycznej przez Niemców podczas II wojny światowej tymi właśnie macewami. Kilka furmanek płyt pokryło wjazd na teren starej szkoły, gdzie okupant rozlokował swoje tabory, dewastując w ten sposób delikatne macewy z piaskowca na zawsze zniszczył dużą część historii miasta Żyrardowa.

piątek, 14 marca 2014

Epizod 64: Protoplasta Policyjnych Oddziałów Prewencji czyli Szkoła i Rezerwa Szeregowych w Żyrardowie.

       Tuż za metalowym płotem okalającym park im. Dittricha przy ulicy Farbiarskiej w aż nadto widocznym kontraście do zadbanego i zrewitalizowanego zieleńca znajduje się nieestetyczny i nadgryziony zębem czasu piętrowy budynek. Z zewnątrz, nie zachęca choćby do rzucenia okiem w tym kierunku. Zlokalizowany na końcu ulicy, wśród widocznych ruin Bielnika i pozostałości po jeszcze niedawno tłumnie odwiedzanym basenie, nie wzbudza większego zainteresowania wśród przemykających przechodniów. Warto jednak przystanąć choćby na chwilę i uświadomić sobie, iż ten dziś skrajnie zaniedbany budynek, dawniej służył Policji jako szkoła i koszary dla Rezerwy Policji Państwowej.
         Historia tejże formacji rozpoczyna się tuż po zakończeniu I wojny światowej, kiedy to po odwrocie wojsk niemieckich rozpoczęto tworzenie organów policyjnych w oparciu o Milicję Miejską, rozwiązując wszystkie pozostałe ochotnicze i obywatelskie służby porządkowe.
         Powołanie w styczniu 1919 przez Jozefa Piłsudskiego Policji Komunalnej rozpoczęło długą  drogę formowania i przekształceń tejże formacji w realiach powojennych.
Kolejnym krokiem był utworzenie w lipcu 1919 Policji Państwowej, nie przewidziano jednak w jej strukturze miejsca dla oddziałów porządkowych.

 
        Jednak sytuacja w nowym i młodym państwie była trudna. Toczyły się nadal walki, organizowano plebiscyty kształtujące i tworzące nowe granice Polski Niepodległej. Zdecydowano wówczas o konieczności powołania Rezerwowych Oddziałów Policji Państwowej przeznaczonych ściśle do zaprowadzania porządku podczas masowych wieców oraz zamieszek, które przetaczały się przez Polskę wzdłuż i wszerz. W ten oto sposób powstały pierwsze oddziały prewencyjne będące właśnie protoplastą Oddziałów Prewencyjnych Policji.


Szybko przekonano się, że Oddziały Rezerwy są bardzo przydatne do przywracania zakłóconego porządku, odwołując się często do ich wsparcia. W dniu 25 maja 1928 roku powołano dwa rodzaje szkół: szkołę oficerską Policji Państwowej w Warszawie oraz szkoły dla szeregowych PP w trzech lokalizacjach: Żyrardowie, Sosnowcu i Mostach Wielkich, podporządkowane bezpośrednio komendantowi głównemu PP. 

Żyrardowska szkoła szeregowych oraz jednocześnie oddziały Rezerwy Szeregowych przy Komendzie Głównej P.P. mieściły się właśnie w koszarach przy ulicy Farbiarskiej, na tyłach dzisiejszego parku im. Dittricha w tym oto piętrowym budynku. Szeregowcy byli skoszarowani i  w pełnej gotowości  do podjęcia działań. Szkolono ich do walki wręcz oraz uczono taktyki działania podczas walk ulicznych.  Policjantów wykorzystywano  do specjalnych zadań wzmacniając często stan liczbowy Policji Państwowej w różnych miejscach w kraju.

wtorek, 11 marca 2014

Epizod 63: A miał być tylko tymczasowo, czyli pierwszy kościół katolicki w Żyrardowie

       Ludności w Osadzie przybywało, zwłaszcza katolickiej. Kiedy ich liczba przekroczyła 6 tysięcy zaczęto zdawać sobie sprawę, iż dłużej nie można zwlekać ze zorganizowaniem, choćby na dobry początek, kaplicy aby ulżyć rzeszom katolików w ciągłych marszach do pobliskich Wiskitek. Deszcz czy śnieg, mróz czy upał, tłumy mieszkańców Osady przemierzało te kilka kilometrów, czy to do kościoła, czy na cmentarz, czy też w końcu każdorazowo kiedy potrzebowali załatwić jakąkolwiek sprawę wymagającą wizyty u proboszcza. Dittrich również czuł, że robotnicy nie tylko potrzebują zatrudnienia i chleba, ale również zapewnienia atmosfery religijności i potrzeb duchowych.
        Dlatego w 1872 roku właściciele wystąpili do władz o urządzenie tymczasowej kaplicy na Rudzie. Projekt zaczęto realizować jednak dopiero w 1880 roku przyczyniając się do otwarcia pierwszej żyrardowskiej kaplicy katolickiej z dniem 21 marca 1882 roku.
Pierwszym kapelanem został mianowany Konstanty Folksmann podlegający jednak bezpośrednio proboszczowi z Wiskitek. 

      Liczba katolików rosła i kiedy szybko przekroczyła liczbę 12 tysięcy dusz, Dittrich junior zdecydował  o konieczności pobudowania kościoła katolickiego z prawdziwego zdarzenia. W samym centrum dzielnicy robotniczej, aby mieli jak najbliżej. I tak oto z własnych funduszy rozpoczął jego budowę, także już po niespełna dwóch latach, 8 grudnia 1891 roku został on oficjalnie wyświęcony w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny przez księdza dziekana Antoniego Maciążkiewicza z Grodziska Mazowieckiego. Kościół był jednak nadal tylko kościołem filialnym parafii w Wiskitkach.
       Kiedy w 1893 roku w końcu otrzymał zezwolenie na zakładanie ksiąg parafialnych do utworzenia samodzielnej i odrębnej parafii był już tylko krok. Prekursorem walki o jej zaistnienie był ksiądz Antoni Gniazdowski, którego w 1897 roku władze carskie usunęły. Następcą został ks. Władysław Żaboklicki, któremu przypadł zaszczyt zostania pierwszym proboszczem żyrardowskiej parafii. 
     Patronem mianowano Karola Boromeusza, prawdpodobnie oddając w ten sposób hołd fundatorowi Karolowi Dittrichowi juniorowi, który w 1898 roku, w momencie erygowania samodzielnej parafii z Żyrardowie, podarował jej kościół na wieczystą dzierżawę i tak oto kościół Karola Boromeusza choć tylko na kilka lat stał się główną parafią Żyrardowa, aż do momentu wyświęcenia kościoła farnego.
     Od początku bowiem zakładano, że będzie to tylko tymczasowy kościół, aż do momentu oddania do użytku nowego, dużego, na którego wziesienie przygotowany był już przecież odpowiedni plac.
Po wzniesieniu żyrardowskie fary, najpierw planowano oddać stary kościół ewangelikom, jednak Ci w niedługim czasie pobudowali własny przy ulicy Sokulskiej. Kolejnym pomysłem był plan przeznaczenia go dla uczniów szkół fabrycznych i oficjalistów, ale władze carskie nie wyraziły na to zgody planując otwarcie cerkwi w jego murach. Jednak veto Żabolkickiego zapobiegło tym działaniom. W końcu stary kościół został kościołem szkolnym, a nastepnie rektorskim.
     Kościół został zbudowany jak większość budynków w Osadzie z czerwonej, nieotynkowanej cegły, tym razem w stylu gotyku niemieckiego na planie prostokąta. Trzy nawy, przy czym główna  nieznacznie wyższa od bocznych rozdzielone zostały sosnowymi, kwadratowymi filarami. Każdy z trzech ołtarzy ma swojego patrona, główny - Karola Boromeusza i Matkę Boska Częstochowską, boczne zaś poświęcono Chrystusowi Dobremu Pasterzowi oraz Matce Bożej Niepokalnie Poczętej. Piekny obraz patrona kościoła namalował nadworny artysta rodu Dittrichów - August Frind. Nad tabernakulum, za wierną kopią obrazu wybitnego barokowego malarza hiszpańskiego Bartolomé Estéban Murillo, w specjalnej szafie umieszczony jest wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej, niewidoczny dla oczu modlących się w zwykłe dni tygodnia z wyjątkiem maja i października. 

      W ostatnich latach kościół ponownie odżył i nabrał piękna. Zostały bowiem zrekonstuowane przepiękne polichromie, wpierw w prezbiterium oraz nad ołtarzami bocznymi, obecnie zaś stopniowo w nawach bocznych. Również otoczenie powoli acz konsekwentnie nabiera uroku i cieszy oczy wiernych, zwłaszcza wiosną i latem, kiedy to kwitną róże i hortensje, a zadbana i przystrzyżona trawa zielonym dywanem otacza dom modlitwy.   


piątek, 7 marca 2014

Epizod 62: Żyrardowski "Nowy Świat"

      Czyli obecna ulica Kościuszki, kiedy powstała była reprezentacyjna ulicą osady i najważniejszą ulicą domów fabrycznych. 
      Historia ulicy Nowy Świat rozpoczyna się około roku 1867, kiedy to na obszarze 28 ha zaprojektowano nowe osiedle robotnicze zlokalizowane tuz za placem przeznaczonym na przyszły kościół farny. I właśnie centralnym punktem nowego osiedla, można śmiało powiedzieć żyrardowskim spacerniakiem miała być ponad kilometrowa aleja o imponującej szerokości 45 metrów w linii zabudowy z samą aleją szeroką na 18 metrów.

    
 Nowy Świat jest jedną z najstarszych ulic obecnego Żyrardowa pojawiając się już na planie z 1867 roku. Wtedy, jeszcze niezabudowana, ale już w niedługim czasie zaczynają pojawiać się pierwsze budynki, znormalizowane domy robotnicze wyrastające, wpierw po lewej stronie alei, za ulicą Kościelną, także już około 1871 roku Nowy Świat posiadał ich sześć. Ostatecznie do 1896 roku zrealizowano całą aleję zabudowując ja obustronnie z tym, że lewą stronę charakterystycznymi, otynkowanymi domami półtorakondygnacyjnymi, identycznymi jak na równoległej ulicy Długiej zaś prawą stronę w stylu Ziegelrohbau. Tak oto piętnaście fabrycznych domów wypełniło reprezenatcyjną aleję będącą osią kompozycyjną całego układu ubranistycznego osady. Ostatni, szesnasty budynek pojawił się dopiero w 1913 roku. Nazwa Nowy Świat przetrwała do dwudziestolecia międzywojennego, kiedy to zmieniono nazwę na Kościuszki.
ul. Kościuszki lata 60-te

     Zaprojektowanie i utworzenie ulicy Nowy Świat miało za zadanie uregulować chaotycznie rozrastającą się osadę fabryczną. 
     Sama nazwa "Nowy Świat" była jak najbardziej adekwatna. Spacerując wzdłuż tej zadrzewionej alei można było poczuć się jak w innym świecie, nowym i jakże odmiennym od dotychczasowego wypełnionego drewniakami stanowiącymi większość zabudowań osady. Mimo iż domy nie posiadały kanalizacji ani sieci wodociągowej, a ustępy znajdowały się w sąsiedztwie tuż obok budynków, to i tak dla spragnionych choćby kawałka własnego kąta robotników, były one czymś wysoce pożądanym i wyjątkowym. Urządzone tuż obok domów miniaturowe ogródki dawały robotnikom namiastkę własności, możliwość hodowania kwiatów, czy niewielkiej ilości warzyw. 

    
 Jeszcze w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku ulica Kościuszki była wzorcową ulicą, podawaną za przykład dla innych dzielnic Żyrardowa. Panował tam ład i porządek, a prasa lokalna rozpisywała się w samych superlatywach.
  

wtorek, 4 marca 2014

Epizod 61:Podblich, czyli dzielnica domów czynszowych

       Podblich, czyli jedna z historycznych dzielnic Żyrardowa zlokalizowany został wzdłuż ulicy Wiskickiej (dziś 1-go Maja) oraz odchodzących od niej prostopadle mniejszych ulic. Jakże charakterystyczną cechą Podblichu był czytelny podział na część przemysłową, obejmującą południowa stronę ulicy Wiskickiej wraz z "Bielnikiem" oraz typowo mieszkalną, po drugiej stronie głównej arterii Żyrardowa. Co do części południowej teren dzielnicy został historycznie, sztywno zaznaczony, jednak część północna, bliżej Teklinowa, płynnie zlewała się właśnie z pobliską, niemiecką wsią, dodatkowo własnie częściowo, na południowych gruntach Teklinowa, została założona dzielnica Podblich.
     
plan  Bielnika z 1921 roku
  Najstarsze ulice dzielnicy wytyczono w końcu XIX wieku. Miodowa, Kamienna, Piękna, Leszno czy Jasna zabudowane zostały w większości czynszowymi kamienicami, których włascicielami byli zamożni Niemcy, często posiadacze pobliskich gruntów, którzy zyski zaczęli przeznaczać na budowę murowanych, piętrowych domów popularnie zwanych "czynszówkami". Korzystali z nich głównie robotnicy pobliskich zakładów, gnieżdząc się w ciasnych izbach pozbawionych podstawowych i elementarnych "wygód".
      W ten oto sposób w historię dzielnicy jak i całego miasta wrosły rodziny i kamienice Wittów, Kunstów, Haeberle, Klattów, czy Szmidtów. Do tego stopnia wpłyneli oni na życie Podblichu, iż mieszkańcy dla nazwania poszczególncyh kamienic, czy nawet ulic, używali potocznych nazw pochodzących od ich właścicieli. Tak w świadomości osób zamieszkających Podblich funkcjonowały domy Ananiasza Klatta, ulica Karola Witta posiadacza młyna przy ulicy Ogrodowej 12, czy Szmidta własciela jednej z garbarni na Teklinowie, a także kamienica i piekarnia Jana Haeberle'go wraz z "przechodniakiem", który zachował sie do dnia dzisiejszego. Działała tam również popularna Ajzertówka, czyli stolarnia Ajzerta zajmowana w późniejszym okresie przez spółdzielnię stolarzy. Domy czynszowe znajdowały się również po zachodniej stronie ulicy Teklinowskiej, czy przy ulicy Bratniej (dziś Kilińskiego), przy której dla odmiany część domów należała do Żydów, mieszcząc wiele warsztatów szewskich i krawieckich.
stare zabudowania Podblichu
Podobnież właśnie jeden z takich domów, okazały drewniak z galerią na piętrze, został przeniesiony na ulice Tylną (16-go Stycznia), gdzie ostał się do lat sześdziesiątych. Dalsze ulice Podblichu, czyli Gdańska i Miodowa również zabudowane były drewnianymi domami czynszowymi, zamykającymi ich wyloty w kierunku Telkinowa.  Podblich graniczył od południa z Podlasem i "pałacykami", a od północy z pobliskim Teklinowem. Wschodnia granica stykała się z Osadą, zachodnia zaś rozlewała się w kierunku Starych Kozłowic. Teren budynków fabrycznych odgrodzony był od ulicy Wiskickiej długim, ponad półkilometrowym, białym murem, który został postawiony przez włoskich betoniarzy w latach 1910-1912, mur który niestety rozebrano wiele lat temu. 
plan z widokiem na Podblich i Teklinów z 1921 roku
Podblich to również koszary wraz ze stacjonującą sotnia kozaków, która na stałe wryła sie w obraz Żyrardowa po strajku z 1883 roku, zlokalizowane na terenie między innymi dzisiejszej staży pożarnej. Jako, że Podblich i pobliski Telkinów były we władaniu Niemców na końcu ulicy Wiskickiej ulokowano kościół baptystów, który zbudowano w 1895 roku.W końcu Podblich to również dwa krzyże "niebieski" i "złoty" stanowiące jakże charakterystyczne punkty odniesienia w terenie oraz górująca nad okolicą wieża strażacka, której niestety juz nie ujrzymy.
      Dawniej Podblich miał nawet swoja ulicę - Blichową, później Bielnikową, którą przechrzczono na Sławińskiego. Teren rozciągający się właśnie od tej ulicy, a po wybudowaniu koszar dla Kozaków, na wysokości ulicy Leszno zajmowała łąka, ciągnąca się aż do Starych Kozłowic. Na tej łące aż po horyzont, szeregi wbitych palików, a na nich rozpięte lniane płótna falowały na wietrze wybielając się naturalnie wystawione na działanie promieni słonecznych.
      Dziś tak po koszarach, jak i bezkresnych łąkach nie ma śladu. Nie ma śladu również po Ajzertówce. Pozostało jednak wiele domów pamiętających dawne lata, kiedy to codziennie, o bladym świcie, tłumy robotników zmierzały w kierunku pobliskiej fabryki.