piątek, 27 czerwca 2014

Epizod 88: Pierwszy żyrardowski chór - Zyrardower Gesangsverein


       Podczas tej jakże krótkiej historii istnienia Żyrardowa przewinęło się przez miasto wiele towarzystw czy stowarzyszeń. Jedne zniknęły krótko tuz po założeniu, inne z mniejszym bądź większym sukcesem działają po dziś dzień. Istniały również takie, które mimo, iż już dawno rozpłynęły się w annałach historii, odegrały niebagatelną rolę kulturotwórczą, której owoce i plony zbieramy do dziś. Jednym z nich było pierwsze żyrardowskie towarzystwo śpiewacze, ponad czterdzieści lat starsze od osławionych "Echa" i "Liry", a mianowicie "Zyrardower Gesang Verein".
Gazeta Toruńska 1902 rok

      Pierwsze żyrardowskie towarzystwo śpiewacze zostało założone w 1861 roku, a inicjatorem jego powstania był pracownik administracji Zakładów Żyrardowskich - Józef Sandmann. Wśród pierwszych założycieli wymienić wypada Alberta Altmana, Teodora Austa oraz Johana i Jakuba Bajerów. Jak sama nazwa wskazuje zostało ono utworzone przez niemieckich pracowników fabryki. Początkowo, spotkania odbywały się w nieistniejącym dziś budynku przy dawnym Placu Wolności 6, na miejscu którego dziś funkcjonuje Ochronka. Jako że kadra pochodzenia niemieckiego i czeskiego systematycznie wzrastała, tak i zwiększała liczba członków towarzystwa. Wzrastała również jego ranga, a co za tym idzie chór wyszedł w końcu poza mury lokalu. W roku 1864 chórzyści dali swój pierwszy oficjalny koncert, który odbył się na stacji kolejowej, a jego pierwszymi słuchaczami mieli zaszczyt być oficerowie rosyjscy stacjonujący w pobliskich Skierniewicach. Kolejnym milowym krokiem w historii towarzystwa było otrzymanie w 1870 roku nowego lokalu do prób oraz uznanie samego Karola Dittricha, czego potwierdzeniem stały się koncerty w leśnej rezydencji magnata przy drodze do Sokula
      Biorąc pod uwagę wpływ rodzin właścicieli na życie Osady, nie może nikogo dziwić objęcie prezesury towarzystwa przez syna Karola Hielle - Edwarda, który przyczynił się do sprowadzenia, w celu podwyższenia umiejętności i poziomu chóru, dyrygenta Rottera. Tuż po jego wyjeździe z Żyrardowa w 1887 roku, kolejny mistrz batuty Roman Rezler, rozwinął działalność poszerzając program o część teatralną, także krótko po tym wystawiona zostaje pierwsza operetka "Drużyna z Bord".
      Jednak tym, który miał największy i przełomowy wpływ na funkcjonowanie chóru był Alojzy Groh, absolwent wyższej szkoły muzycznej w Berlinie, który przybył do fabrycznego miasta w 1889 roku. Wówczas to chór zaczął coraz częściej występować poza granicami Osady i Rudy, dając koncerty m.in. w Łodzi czy w Warszawie. Wprowadził on również do repertuaru utwory wybitnych twórców m.in. Schumanna, Schuberta, Wagnera, a także co ciekawe arię z "Halki" Moniuszki.
      Wybuch rewolucji 1905 zmusił część członków do opuszczenia Żyrardowa, ale już w 1907 roku wznowiono działalność uczestnicząc wkrótce w wielu zjazdach chórów niemieckich. Tuż przed wybuchem I WŚ, chór można było traktować jako duży zespół liczący około 150 członków. Szczęśliwie udało się zorganizować i uczcić obchody 50-lecia istnienia. Odbyły się one w dniach 26-28 sierpnia 1911 roku pod kierownictwem dyrektora zakładów i jednocześnie prezesa towarzystwa - Artura Nuemanna.
    Ten jakże prężny rozwój chóru został brutalnie przerwany przez wybuch wojny. Jego dalsze losy przypieczętowała decyzja władz carskich, która wykreśliła wszystkich Niemców, Czechów i Austriaków z wszelkich towarzystw. 

Najstarszy żyrardowski chór przestał istnieć.   

wtorek, 17 czerwca 2014

Epizod 87: Szkoły prywatne w dawnym Żyrardowie

     Dawny Żyrardów to fabryka. Dawny Żyrardów to cała otoczka socjalna z taką konsekwencją wdrożona przez właścicieli. Niemniej jednak żyrardowski świat na fabryce się nie kończył. Nie każdy w końcu pracował w dittrichowskiej faktorii. Czy rzemieślnicy czy kupcy, mimo iż żyli w symbiozie z wszechobecnymi zakładami, działali obok, na własną rękę i we własnych mniejszych bądź większych biznesach.
     Również dzieci robotników swoimi wszechobecnymi rękoma obejmowała fabryka. Dzieci niepracujących w zakładach rodziców musiały kształcić się poza dostępnymi dla robotniczych pociech placówkami i właśnie dla ich potrzeb funkcjonowała niewielka szkoła gminna zlokalizowana w fabrycznym budynku, szkoła przeznaczona na około setkę dzieci, jakże skromna i niewielka w porównaniu z fabrycznymi.
Marcelina Jaworowska właścicielka prywatnej pensji

    Przyszła jednak rewolucja 1905 roku i tak wypatrywane zmiany na lepsze. Zgodnie z ukazem carskim, po 1905 roku, można była zakładać szkoły z wykładowym językiem polskim, szkoły te jeszcze bez praw publicznych. Permanentne i głębokie braki placówek szkolnych w Żyrardowie szybko zaczęły być nadrabiane. Już w 1906 roku powstał Zakład Naukowo-Wychowawczy Heleny Heymarowej, w którym to po kilku latach nauki pobierało już około 60 uczniów. Wykładano w nim cztery języki (polski, niemiecki, rosyjski oraz francuski), a ponadto program obejmował arytmetykę, geografię, historię Polski oraz Rosji, przyrodę, rysunek, a także robótki ręczne. Jedną z nauczycielek w tej młodej szkole była Marcelina Jaworowska, która w 1909 roku stała się jej właścicielką. Osoba ta to absolwentką Instytutu Maryjskiego w Kamieniu Podolskim dzięki czemu posiadała prawo do nauczania w szkołach średnich. Po I wojnie światowej szkoła została przemianowana na 8-klasowe humanistyczne gimnazjum żeńskie i działała nieprzerwalnie do 1928 roku mieszcząc się przy dawnej ulicy Ogrodowej, dziś Mielczarskiego. W 1928 roku, po przejęciu przez Magistrat dwóch żyrardowskich gimnazjów żeńskich przekształcone je w jedno.
    Niemniej znaną i ekskluzywną szkołą była pensja Janiny Motylińskiej, która podobnie do poprzedniczki przetrwała do roku 1928 idąc jej śladem. Obie wspomniane szkoły były znane i cenione w Żyrardowie na stałe wpisując się historię żyrardowskiej oświaty. Nie były to jednak jedyne szkoły średnie założone po roku 1905.
    W dwupiętrowym budynku przy dzisiejszej ulicy 11-Listopada, na początku XX wieku, zostało założone przez Ksawerego Dąbrowskiego Seminarium Nauczycielskie, które niestety z powodu trudności finansowych zostało zamknięte w 1912 roku. Mieściło się ono pośród pięknego ogrodu, w bliskości lasu sosnowego, niecałe pół wiorsty od stacji Ruda Guzowska, a dyrektorem, z racji braku takich uprawnień u K.Dąbrowskiego, został Florian Łagowski. Zadaniem tego Seminarium było kształcenie nauczycielek ludowych, które po ukończenie szkoły miały służyć społeczeństwu, tak w szkołach prywatnych jak i ludowych.
    Inaczej sprawa miała się z pierwszą średnią szkołą techniczną dla chłopców, której właścicielem  był Bolesław Zielowski. Początkowo lekcje odbywały się w domu Chodaka, jednak szybko rozwijająca się placówka oraz zwiększająca się liczba uczęszczających dzieci wymusiła rozpoczęcie starań o postawienie nowego budynku. Założono wówczas Towarzystwo Szkoły Średniej oraz wydano broszurkę z prośbą o wsparcie. Wkrótce szkoła otrzymała bezpłatnie od hrabiego Sobańskiego działkę pod budowę. Zlokalizowana ona była pomiędzy dawną Aleją Dittricha a ulicą Tylną oraz dzisiejszą Sienkiewicza. Udało się ponadto zebrać 6 tysięcy rubli oraz deklarację hrabiego o wpłacie kolejnych 10 tysięcy. O pokrycie pozostałych kosztów zwrócono się do Zakładów Żyrardowskich. Szybkie i skuteczne działania pozwoliły w 1914 roku na wzniesienie nowego budynku szkoły. Podczas I wojny Światowej, w 1915 roku, szkołę przejeło Zrzeszenie Nauczycieli pod kierunkiem Motylińskiej, a także przy udziale dr. Tokarskiego oraz inż. Demela. W tym układzie szkoła funkcjonowała do roku 1918, kiedy to przejął ja Magistrat przekształcając w Gimnazjum Męskie, aby po prawie stu latach przenieść w nowe miejsce, a budynek po generalnym remoncie zagospodarować na potrzeby Sądu.
     Aby uzupełnić to krótkie zestawienie żyrardowskich szkół średnich należy wymienić tu również dwuklasową szkołę prowadzoną przez Amalię Berent w dawnym Archiwum Państwowym oraz jednoklasówkę Michaliny Rucińskiej mieszczącą sie narożnym budynku przy skrzyżowaniu ulic Kościuszki i Ossowskiego. Do tych najmniejszych należą dodatkowo jednaklasówki Stanisława Wiśniewskiego, Jana Szuszkowskiego czy  w końcu Natalii Klark.
    Mimo, iż prywatne szkoły przynosiły szansę nauki jedynie około 600 dzieciom, co w odniesieniu do całego Żyrardowa stanowiło niewielkie wsparcie, niemniej jednak dawały możliwość uczenia się w języku polskim budując świadomość obywatelską oraz dając nadzieję na lepsze jutro.
                 

środa, 11 czerwca 2014

Epizod 86: Filmowa akcja Mirosława Krajewskiego ps."Pietrek", czyli jak młody gwardzista wystrychnął Niemców na dudka


         Jak zawiłe aspekty polityczne potrafią determinować nasz odbiór i perspektywę postrzegania tak rzeczywistości jak i przeszłości, może świadczyć znamienne podejście do faktów historycznych oraz odpowiednie uwypuklenie bądź deprecjonowanie wielkich osiągnięć czy bohaterskich, często szalonych czynów, które odbiły się szerokim echem w ówczesnej rzeczywistości, dziś niestety odsunięte na krawędź pamięci i praktycznie wymazane z kart historii.

       Nie inaczej przedstawia się wspomnienie jak z sensacyjnego filmu, fakt przez większość dziś żyjących zapomniany. Mirosław Krajewski, bo o nim mowa był komendantem oddziałów bojowych ZWM, postacią zupełnie nie pasującą do dzisiejszych czasów oraz do snucia fascynujących opowieści o widowiskowych akcjach żołnierzy Armii Krajowej. Niemniej jednak ten oto Mirosław Krajewski ps. "Pietrek" był jednym z wykonawców głośnego zamachu z 11 lipca 1943 roku na Cafe Club w Warszawie w odwecie za masowe egzekucje przeprowadzane przez Niemców na terenie spalonego doszczętnie getta. Problemem jednak notorycznym i zasadniczym był permanentny brak broni i materiałów wybuchowych. Dla "Pietrka" nie było jednak rzeczy niemożliwych. Działając w okolicach Żyrardowa wiedział, iż w Szkole Podstawowej nr 2 im. Marii Konopnickiej, Niemcy założyli szpital wojskowy, a skoro jest szpital są i żołnierze, to musi również być broń. Nie mylił się. Ranni "soldaten" oraz dochodzący do siebie rekonwalescenci deponowali swój ekwipunek, który został umieszczony na ostatnim piętrze budynku.
      "Pietrek" o tym wiedział, a ponieważ broń i amunicja były im bardzo potrzebne, postanowił zagrać okupantowi na nosie i po prostu wykraść przynajmniej część tych dóbr. Akcja z góry wydawała się być skazaną na niepowodzenie, zadaniem szalonym i niebezpiecznym. Jednak wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi Krajewski ułożył sobie plan, który następnie zrealizował krok po kroku. Do budynku dostał się przez okno na pierwszym piętrze. Jak przemknął przez korytarze pełne kręcących sie Niemców niezauważony, trudno dociec. Być może świadomi swojej siły i absurdalności takiej akcji, w ogóle nie brali pod uwagę możliwości dostania się do wewnątrz osób postronnych. Rzeczywiście, mieli pełne prawo tak sądzić. Inaczej jednak myślał "Pietrek". Po bezszelestnym dostaniu się na klatke schodową, bez butów, wyposażony jedynie w siekierę, przemknął schodami na ostatnie piętro, używając narzędzia podważył skobel i ostatecznie dostał się do arsenału. Obładowany karabinami, pistoletami i amunicją tą samą drogą wydostał się z budynku, aby rozpłynąć sie w mrokach żyrardowskiej nocy. Niemcy byli w szoku. Pod ich nosem, przy tak ogromnym zabezpieczeniu, jeden, praktycznie nieuzbrojony chłopak wystrychnął ich na dudka organizując iście filmową akcję jak z  najlepszej produkcji sensacyjnej. Dokładając do tej brawurowej eskapady, tragiczną śmierć Krajewskiego, zamordowanego 1 stycznia 1945 roku w miejscowości Drzewicz pod Sochaczewem, przez ukraińskiego faszystę, długo nie trzeba było czekać na uhonorowanie jego postaci. Wkrótce po wojnie ulicę Strażacką przemianowano na Mirosława Krajewskiego, tą ulicę którą doskonale widać z okien "zdobytej" szkoły.
       Dziś jednak trudno szukać tabliczki z jego nazwiskiem. Ponownie ulica Strażacka wróciła na dawne miejsce, a praktycznie zapomniany Mirosław Krajewski spoczywa na cmentarzu powązkowskim.

 

piątek, 6 czerwca 2014

Epizod 85: Nowa Szkoła Fabryczna, czyli kaganek oświaty dla przyszłych robotników


          Kształtująca się pod koniec XIX wieku Osada Fabryczna zagospodarowana została, przez nad wyraz przedsiębiorczych i przezornych właścicieli fabryki, we wszystkie niezbędne do samowystarczalnego funkcjonowania budynki socjalne, skupione wokół Zakładów Żyrardowskich. W przyszłym Żyrardowie wybudowana została bowiem ochronka dla najmłodszych latorośli, szpital fabryczny, ambulatorium, czy nawet biblioteka fabryczna. Osada posiadała kościoły różnych wyznań oraz trzy szkoły, ze ściśle przypisanymi zadaniami kształcenia odpowiedniej przyszłej kadry. I tak, Kantoratschule miał za zadanie "dostarczyć" w przyszłości urzędników, natomiast zadanie wykształcenia głównie przyszłych robotników fabrycznych spoczęło na Nowej Szkole, dziś funkcjonującej pod patronatem Marii Konopnickiej.
          Otóż owa szkoła została wybudowana w latach 1882/83, na obszernym placu między ulicami Szkolną i Długą, zgodnie z projektem lipskiego architekta A.Bergera. Poczatkowo posiadała tylko jedno piętro, jednak w 1914 roku dobudowano kolejne dwa, przy czym ostatnie mieściło tylko obszerną salę gimnastyczną. Sam budynek został wyposażony w oświetlenie gazowe oraz piecowe ogrzewanie.
        Szkoła im. M.Konopnickiej była jednostką trzyoddziałową z klasa wstępną, a sam proces nauki trwał od 4 do 6 lat. Obowiązywało w niej oczywiście kryterium wyznaniowe, także w polskich klasach uczyli sie Katolicy, natomiast w niemieckich - Ewangelicy.
     Szkoła, w początkowych latach, posiadała 11 sal lekcyjnych, w których uczyło się około1300 uczniów. Program szkolny obejmował dość szeroki zakres przedmiotów, a mianowicie czytanie i pisanie w języku rosyjskim, podstawy rachunkowości, geografię, przyrodę, historię cesarstwa rosyjskiego, religię oraz robótki ręczne, co w odniesieniu do dzisiejszych czasów i programów szkolnych stanowiło nie lada wyzwane dla młodych adeptów. Dodatkową trudnością był fakt łączenia klas, wstępnej z pierwszą i drugiej z trzecią. Po ukończeniu szkoły, tak na oko trzynastoletnie dzieci, rozpoczynały swoją "karierę" zawodową. Jeśli były zdolne i wyróżniały się w szkole, trafiały do kantoru, jeśli nie, stawały się sukcesorami ścieżki kariery wydeptanej przez swoich rodziców zgodnie z "tradycją" zakładów lniarskich.
Nowa Szkoła obecnie
       Wybuch I wojny światowej przerwał rozwój placówki, a stacjonujące w tymczasowych koszarach wojska oraz ulokowany tam następnie szpital przyczyniły się do powstania znacznych zniszczeń, które po odzyskaniu niepodległości przez Polskę należało jak najszybciej usunąć i przywrócić szkole funkcje dydaktyczne. Jako, że zabrano się energicznie do działania, już w roku 1919 wprowadziła się do budynku Publiczna Szkoła Powszechna im. M.Konopnickiej, a pierwszą kierowniczką została Ludwika Halina Frydrych.
       Wubuch II wojny światowej był jak deja vu. Już w grudniu 1939 roku Niemcy nakazali opuścić budynek, przekształcając go w szpital wojskowy. Na szczęście część majątku oraz pomoce naukowe udało sie wynieść i umieścić w lokalach prywatnych, gdzie nadal prowadzono nauczanie, tuż pod nosem okupanta.
      Po zakończeniu działań wojennych, mimo niewielkich zniszczeń, trudno było uruchomić ją w takim samym zakresie jak przed wojną. Wielu młodych ludzi nie było w stanie rozpocząć nauki, z prostego powodu, ważniejszą rzeczą było zarabianie na życie, na jakże potrzebny chleb. Lata mijały, a szkołę coraz bardziej nadgryzał ząb czasu. W końcu nadszedł długo wyczekiwany remont, który trwał aż 7 długich lat (1977-1984). W tym czasie uczniowie zostali rozdzieleni po innych placówkach edukacjnych, szkołach nr 1, 6 i 7. Po powrocie, w roku 1985, rozpoczęli w końcu naukę w nowo wyremontowanym budynku.
      Dziś Szkoła Podstawowa nr 2, po przekształceniu w 2002 roku, funkcjonuje jako Publiczne Gimnazjum nr 2 im. M. Konopnickiej.