poniedziałek, 22 lutego 2016

Epizod 129 - Niemieckie bestialstwo, czyli bezsensowana śmierć Michała Smolińskiego



      Żyrardowska nekropolia to doskonałe miejsce do rozpoczęcia swojej przygody z poznawaniem historii miasta. Wiele pomników poświęconych jest ludziom czynu, postaciom, których praca i działalność wpłynęły na losy i kierunki rozwoju Osady. Wielu z nich związało z nim całe swoje życie. Wielu oddało za nie ostatnie tchnienie. Litania nazwisk mogłaby nie mieć końca. Ale żyrardowski cmentarz to również miejsce spoczynku ludzi często zupełnie nieznanych szerszej grupie społeczeństwa, anonimowych postaci. I dopiero tragiczna śmierć sprawia, iż na daną osobę patrzymy przez jej pryzmat. I taka sytuacja miała właśnie miejsce w jakże tragicznym przypadku bezsensownej śmierci Michała Smolińskiego, blokowego na przystanku w Suchej Żyrardowskiej, który w 1942 zapłacił najwyższą cenę. A cała historia rozpoczyna 2 października 1942 kiedy to oddział dywersyjny pod dowództwem Bolesława Kieresińskiego ps. „Sokół” dokonał brawurowej akcji wysadzenia torów kolejowych w pobliżu tejże stacji. Desygnowani do zadania  żołnierze o pseudonimach ,,Huragan”, ,,Odrowąż”, ,,Ropa”,  „Pryzmat” , ,,Cudzy”, ,,Marek”, ,,Zając” i ,,Jaskóła” podłożyli ładunki wybuchowe, które około 3 w nocy eksplodując doprowadziły do wykolejenia około 20 wagonów przewożących amunicję, w konsekwencji czego trasa została całkowicie zablokowana.
     Czy odbyło się to we współpracy z mającym właśnie dyżur w Suchej Żyrardowskiej blokowym Michałem Smolińskim? Najpewniej nie, ale dla Niemców było to bez znaczenia. W końcu to on był odpowiedzialny za ten odcinek torów i to on miał dopilnować, aby transporty bezpiecznie mogły kontynuować swój „bieg na Wschód”. Jako że odpowiedzialni za to partyzanci dawno rozpłynęli się w mroku bezpiecznie oddalając się z miejsca zamachu, biedny Smoliński stał się nie mniej ni więcej całkowicie odpowiedzialny za zastany na miejscu stan rzeczy.
     Blokowego aresztowano i powieszono na słupie kolejowym, a następnie zwłoki zabrano w kierunku pobliskiego lasu prowadzącego do Żyrardowa. I gdyby nie niedbalstwo katów pewnie nigdy byśmy nie znaleźli ciała Smolińskiego. Szczęśliwie w drodze do pracy, przechodzący leśnym traktem, pan Wolniewicz zauważył  wystający spod świeżo poruszonej gleby materiał. Okazało się wówczas, iż jest to mundur kolejowy, a po odsłonieniu pokrywającej zwłoki ziemi utwierdził się, iż ma do czynienia z zamordowanym Michałem. Niestety nie było możliwości przetransportowania ciała na cmentarz. Dopiero zakończenie działań wojennych dało rodzinie szansę dokonania ekshumacji oraz godnego pochowania opłakiwanego syna. Tu jednak pojawił się kolejny problem. Władza komunistyczna nie była entuzjastycznie nastawiona do upamiętnienia miejsca pierwotnego pochówku, odmawiając możliwości postawienia krzyża. Jednak rodzina postawiła na swoim. Pod osłoną nocy krzyż się pojawił i szczęśliwie stoi w tym miejscu po dziś dzień, przypominając nam o jeszcze jednej bezsensownej śmierci, którą niemiecka machina zagłady terroryzowała okoliczną ludność. A na żyrardowskim cmentarzu w rodzinnej mogile (B1/2/3) spoczywa ciało Michała.  

czwartek, 4 lutego 2016

Epizod 128 - Wspomnienie o kinie "Słońce", czyli ocalić od zapomnienia



 
      Nie będzie to czcza przechwałka, gdy napiszemy, że przez ponad 70 lat jego funkcjonowania przewinęło się przez nie wiele milionów widzów. Każdy z nas pamięta te długie, czasem bezowocne kolejki po jakże upragnione bilety. „Wejście Smoka”, „Gorączka Sobotniej Nocy”, „Godzilla” czy nieśmiertelna „Seksmisja” rozpalały zmysły i przenosiły nas w sferę marzeń, a niejedna para rozpoczynała swoje miłosne podboje, ukryta gdzieś w cieniu tylnych rzędów. To tu, jeszcze jako dzieci, przychodziliśmy sami bądź z rodzicami na nieśmiertelne niedzielne poranki z Colargolem, Bolkiem i Lolkiem, czy smutnymi Muminkami. To tu toczyło się życie towarzyskie młodzieży, kiedy to z niecierpliwością i ogromną ekscytacją czekaliśmy z biletami w zaciśniętych dłoniach na koncerty naszych idoli. „Armia”, Maanam”, „Dżem” czy „Wilki” , wszyscy oni byli przez ten krótki moment na wyciągnięcie ręki. Czy w końcu grupy „koników” rozprowadzające po horrendalnych cenach bilety na największe wydarzenia. Cofając się jeszcze o kilkanaście lat wielu pamięta Dni Filmu Radzieckiego, które odbywały się w kinie „Słońce”. 
     W momencie wywiezienia ostatniej cegły z przyszłego placu budowy pod funkcjonującą obecnie Dekadę, definitywne zakończył się wspaniały okres beztroskiego dzieciństwa, a to co nam pozostało to wielkie i niezatarte wspomnienia, których nikt nie odbierze. 
     A wszystko to rozpoczęło się w latach 20-tych XX wieku kiedy to za dolary przywiezione z Ameryki nieznany z nazwiska dorobkiewicz postanowił wybudować w mieście kolejne kino. Nie było mu jednak cieszyć się nim zbyt długo, gdyż  na skutek mocnej konkurencji ze strony miejscowego potentata Wilhelma Myszkowskiego ówczesnego właściciela „Bioskopu” i Terry” odsprzedał mu swoje „dziecko”, a jedyne co po nim pozostało oto odlewy dolarówek umieszczone na frontowej ścianie przypominające o pochodzeniu środków na jego budowę. Kino pod rządami Myszkowskiego dalej funkcjonowało. Aż wybuchała wojna. Niemcy przejęli budynek i ustanowili dwa dni w tygodniu jako „nur fur Deutsche” pozwalając w pozostałe korzystać z X muzy Polakom, a przy okazji obejmując kino dyspensą na łapanki i aresztowania. Te dwie godziny podczas projekcji stawały się gwarantem bezpieczeństwa dla widzów. Kiedy wojna zbliżała się ku końcowi Niemcy wywieźli jeden z projektorów, a drugi działający i użytkowany na bieżąco kazali zdemontować. Polacy postanowili za wszelką cenę go uratować i tak długo zwlekali i przeciągali demontaż, iż w końcu Niemcy w pośpiechu opuścili miasto. Już następnego dnia, czyli 17 stycznia 1945 roku, kino zostało obsadzone przez polska załogę. Karol Marczak, Ryszard Przygoda oraz operatorzy Czesław Dobrzyński i Tadeusz Miksa zajęli stanowiska i na drugi dzień uruchomili pierwszy film pt. Wyzwolenie Lublina” dostarczony przez Czołówkę Filmową Wojska Polskiego. Jako, że były właściciel zginął  w Oświęcimiu w 1943 roku , a władza ludowa przejmowała wszelkie przedsięwzięcia prywatne, kino przeszło na własność państwa stając się pierwszym uruchomionym w całym województwie. Sytuacja żyrardowskiej kinematografii tuż po wyzwoleniu nie była jednak do pozazdroszczenia. Brak filmów oraz środków na opłacenie pracowników nie wpłynęły deprymująco na pasjonatów jego szybkiego uruchomienia. Stopniowo, powoli kino stało się miejscem znanym z organizowania wieców, zjazdów i akademii, miejscem gdzie spotykali się ludzie z całego miasta. Przyszedł jednak rok 1948 kiedy to funkcjonowanie placówki zawisło na włosku. Otóż niefrasobliwość nowego operatora Zbigniewa Kopali spowodowała wybuch, a w konsekwencji groźny pożar. Zawalił się strop i balkon. Kino zostało zamknięte na całe osiem miesięcy, a straty wynioy ponad 3 miliony złotych. Czym jednak była wówczas siła kolektywu partyjnego. 
     Stare zdjęcia kina zupełnie nie przypominają widoku z lat naszej młodości. Jakże charakterystyczny i mocno kontrastujący z otoczeniem drewniaków był to budynek jeszcze w latach 50-tych. Murowana biała brama zwieńczona szyldem „Słońce”, a sam budynek lekko cofnięty tworzący wraz z bramą niewielkie podwórko, jakże odmienny i niepasujący do naszych wspomnień, kiedy to po przebudowie nie prezentował się już tak stylowo. Brama zniknęła. Front oszklono przystosowując go do wielu tego typu podobnych socjalistycznych maszkar, ale jedno można było przyznać, neon był zjawiskowy. 
    Lata mijały a kino nadal pełniło swoją kulturotwórczą funkcję. Tysiące seansów, miliony widzów i tyle samo wspomnień. Tak przez wiele lat. Aż w końcu i tu dotarł bezduszny kapitalizm, który wpierw zbeszcześcił przesiąknięte zamrożonymi w czasie obrazami ściany zasłaniając je meblościankami i deprecjonując do prymitywnego sklepu, aby po kilku latach skazać to miejsce na powolne unicestwienie, które dokonało się w 2010 roku.
    Kino "Słońce" przeszło do historii.