Obco brzmiące nazwiska. Nadal codzienność dzisiejszego Żyrardowa. Wszak każdy z nas zna kogoś, kogo nazwisko brzmi jakbyśmy mieli do czynienia z rodowitym Czechem, Rosjaninem czy Niemcem. Czy to Leffeltowie, Worchowie, Klattowie, Doczkałowie, Frankowie czy Reichowie, wiele z tych rodzin ma wśród swoich zacnych przodków, najstarszych, a może nawet jednych z pierwszych mieszkańców naszego grodu, tych którzy przecierali szlaki, pierwszych robotników czy urzędników. W końcu multikulturowość dawnego Żyrardowa była oczywistością, a współżycie osób sprowadzonych z różnych krańców Europy funkcjonowało zupełnie przyzwoicie i mogłoby nadal funkcjonować gdyby nie zamęt pierwszowojenny, który wpierw przetrzebił mniejszości narodowe Żyrardowa, a wybuch II wojny światowej praktycznie zupełnie ujednolicił i wypłaszczył lokalne społeczności miast i wsi, pozbawiając nas możliwości praktycznego obcowania z fascynującymi kulturowo mniejszościami.
Nie inaczej sytuacja miała się z jedną z najliczniejszych mniejszości narodowych dawnego Żyrardowa, czyli Niemcami, którzy pojawili się na terenach okalających dzisiejszy Żyrardów tuż po 1797 roku, sprowadzeni przez Feliksa Łubieńskiego. Ponad 300 sukienników zasiedliło kilka nowych wsi powstałych w dobrach Łubieńskich. Tak oto powstały m.in. Feliksów, Teklinów, Henryszew, czy Józefów. Większość z nich pochodziła z Prus oraz Saksonii, ale wśród nich można było znaleźć również emigrantów ze Szlezwika a nawet Bawarii.
Kolejna, niewielka grupa przybyła już po wybudowaniu żyrardowskiej fabryki, a byli to głównie mieszkańcy Prus szukający na terenie Osady lepszego bytu. Jednak największa fala Niemców napłynęła do Żyrardowa po przejęciu zakładów przez Hiellego i Dittricha wywracając wkrótce do góry nogami udziały poszczególnych mniejszości w populacji Osady. Znamiennym faktem jest porównanie do innej znaczącej grupy robotników czyli Czechów, którzy w początkowych latach funkcjonowania fabryki stanowili bez mała 20% społeczeństwa przy tylko 5% osadników niemieckich. Jednak szybki transfer fachowców, personelu wyższego szczebla , urzędników czy też wysoko wykwalifikowanych robotników wraz z rodzinami, których faworyzował Dittrich spowodowało szybkie odwrócenie proporcji, także już w 1870 roku Niemców w Osadzie było około 20%, Czechów natomiast tylko 5%.
Wracając jednak do początkowych lat istnienia fabryki osadnicy niemieccy pełnili głównie funkcje wyspecjalizowanych tkaczy ręcznych. Przejęcie zakładów przez nowych właścicieli spowodowało szybki ruch w hierarchii fabrycznej. Zaczęto ściągać już nie tylko tkaczy, ale również osoby do obsadzenia stanowisk dyrektorskich, kierowniczych, urzędniczych oraz nadzorczych nad, w mniemaniu Dittricha, słabo wykwalifikowanymi polskimi robotnikami. Rządy nowych właścicieli w zakładach szybko doprowadziły do urzędowego obowiązku posługiwania się dwoma językami, przy czym na terenie fabryki wymagano głównie niemieckiego. Jakże musiała to być trudna, dla jeszcze niedawno prostych często niepiśmiennych chłopów, konieczność opanowania kolejnego po polskim i rosyjskim, języka. Kolejną różnicą działającą na korzyść niemieckich osadników było ich miejskie pochodzenie, a co za tym idzie większe obycie i świadomość.
Niemcy, jak każda z mniejszości trzymali się w grupie, w ścisłym zjednoczeniu i wzajemnej pomocy. Wielką rolę odgrywała w tym wiara i wyznanie, większości z nich ewangelicko-augsburskie, ale nie można zapominać również o Baptystach i Reformatorach.
Istotną kwestią było także zatrudnianie, głównie dyrektorów i wyższych urzędników, na kilkuletnie kontrakty. Nie czuli oni potrzeby asymilacji czy nawet stałego zamieszkania, często zajmując pokoje hotelowe w Resursie bądź wynajmując mieszkania w dyrektorskich willach. Sytuacja elity była do tego stopnia wyjątkowa, a przywileje z nią związane tak szerokie, iż wielu z nich z wielką ochotą przyjeżdżało na kilka lat do Żyrardowa, aby wyraźnie poprawić swoją i tak wyśmienitą pozycję i pomnożyć majątek. Wysokie wynagrodzenia, zwolnienie ze służby wojskowej, bardzo niskie czynsze za wynajem lokali, darmowa opieka lekarska, czy wyłączność na dostęp do Resursy. Czego chcieć więcej.
Pracownicy Zakładów Żyrardowskich to jednak nie jedyni mieszkańcy żyrardowskiej aglomeracji pochodzenia niemieckiego. Pobliski Teklinów poza dostarczaniem taniej siły roboczej do fabryki wychował również inny typ radzącego sobie w ówczesnej rzeczywistości Niemca. Bogatego właściciela gruntów, który zwietrzył intratny interes w budowie kamienic i wynajmowaniu lokali wiecznie głodnym powierzchni robotnikom. Tak oto grupa bogatych Niemców opanowała północne rejony dzisiejszego miasta, a wyrastające jak grzyby po deszczu kolejne kamienice zaświadczały o ich majętności i wysokiej pozycji społecznej.
Populacja mniejszości niemieckiej rozwijała się i rozrastała osiągając w 1914 roku niebagatelna liczbę 2300 osób. I wtedy wybuchła wojna.
4 komentarze:
Czy ma Pan wiedzę skąd może pochodzić nazwisko SZKOP?W okolicy Żyrardowa występuje dość często ale moje poszukiwania nie dały mi odpowiedzi.
Pozdrawiam i namawiam do wydania książki!!!
stepa
Nazwisko Szkop przewija się w XVIII wieku m.in. w Kaskach, a na początku XIX również w Wiskitkach. Jeśli chodzi o pochodzenie Szkopów np. w okolicach Częstochowy to ewidentnie przesiedleńcy z terenów Prus i Śląska. Można domniemywać, iż również na nasze tereny trafili wpierw przy zasiedlaniu osadnikami niemieckimi, a następnie sprowadzeni do przędzalni.
Pozdrawiam
D.Szczepanik
Dzień Dobry,
czy mogłabym prosić o jakiś prywatny kontakt, może e-mail?
Zapraszam na facebooka
https://www.facebook.com/%C5%BByrard%C3%B3w-Miasto-jednej-fabryki-504196989662136/
Pozdrawiam
D.
Prześlij komentarz