Pięknie odrestaurowany parterowy domek. Tak podobny do innych reliktów ery fabrycznej, a jednak zupełnie inny. Unikalny. To, co go odróżnia to „mur pruski”, konstrukcja niespotykana w mieście.
Wykupiony na własność w 1996 roku przez jedną z rodzin doczekał się w końcu pilnego i naglącego remontu. Opłaciło się. Dziś pozostaje jednym z najgustowniejszych domów jednorodzinnych w Żyrardowie.
Historia jego powstania sięga lat 1883-1884 kiedy to został wybudowany i przysposobiony na biuro zarządcy parku. Różnił się on znacznie od dzisiejszego stanu. Pod koniec XIX wieku funkcjonował jako piętrowy budynek z bogato zdobioną drewnianą nadbudową oraz zwieńczony stromym dachem wykonanym z dachówki cementowej. Zwano go potocznie „willą Zakopianką”. Jak na ironię losu budynek w stanie praktycznie nienaruszonym przetrwał oba światowe konflikty, służąc nawet jako punkt zborny żołnierzy AK. Również czasy upaństwowienia, kiedy to został oddany w zarząd Zakładom Lniarskim nie wpłynął znacząco na pogorszenie jego stanu. Dopiero pożar z 1961 roku, który wybuchł na piętrze, niszcząc je praktycznie doszczętnie , spowodował podjęcie trudnej decyzji o nie odtwarzaniu zniszczonej kondygnacji, stając się wówczas budynkiem parterowym.
Wtedy oto, w połowie lat 60-tych XX wieku zarząd nad budynkiem przejęło miasto, rozpoczynając bardzo szybki proces destrukcji zabytku. Nie uważając za konieczne przeprowadzanie chociażby podstawowych prac konserwatorskich, stan jego dramatycznie się pogarszał. I zapewne podzieliłby los wielu innych budynków będących pod zarządem Urzędu Miasta, gdyby nie wspomniana rodzina, która odrestaurowała go tchnąc w jego mury drugie życie.
Niestety nie miał aż tyle szczęścia sąsiadujący z willą budynek dawnej oranżerii. Kilkanaście lat później, w latach 1899-1903, na tyłach „pruskiego domku” wzniesiony został parterowy budynek z mansardowym dachem, jakże charakterystycznym dla innych ówcześnie budowanych domów, ot choćby „pałacyków”. Charakterystyczne półkoliste drzwi oraz okna nadawały budowli wyjątkowy charakter. Przekraczając drzwi wejściowe gość wstępował do całkiem sporego pomieszczenia stanowiącego centrum oranżerii. W kierunkach południowym i wschodnim wyrastały dwie identyczne szklarnie, gdzie uprawiano wiele gatunków rzadkich roślin. Jeszcze w latach 70-tych XX wieku budynek przedstawiał się w zupełnie przyzwoitym stanie, choć nie spełniał już swojej pierwotnej funkcji.
Dziś po oranżerii nie pozostał żaden ślad. Budynek stopniowo, acz konsekwentnie zapadał się w sobie. Bez żadnego nadzoru oraz jakichkolwiek prac konserwatorskich finalnie zniknął z krajobrazu Podlasu. Piękne, nowoczesne bloki mieszkalne oraz zadbany trawnik zajęły miejsce zabytkowej oranżerii, którą dziś możemy z nostalgią podziwiać jedynie na dawnych fotografiach.
2 komentarze:
Kilka lat temu w miejscu oranżerii były już tylko ruiny i prezentowały się tak:
http://tomi.blox.pl/2008/07/Mount-Cegielest-II.html
Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
Prześlij komentarz