Pomnik XXX-lecia Polski Ludowej
To tu, tuż przez Resursą, z okazji trzydziestolecia Polski Ludowej, w 1975 roku powstał kolejny blaszany koszmar. Kilka przecinających się płyt tworzących trzy X (jakżeby miało być inaczej, w końcu to na 30-lecie) a na szczycie coś co miało przypominać kulę ziemską oraz dopełniający wszystkiego gołąbek pokoju. Postanowiono posadowić ten wątpliwej urody pomnik??? praktycznie w centrum miasta.
I ubogacał on skrzyżowanie ulic B. Limanowskiego oraz 1-go Maja przez kolejne zgoła trzydzieści lat. Wkrótce wokół niego wyrosły całkiem spore drzewa, a on wkomponował się w ten komunistyczny świat. Wydawane wówczas pocztówki, a jakże, zawierają ten motyw, aby widok jaki sobą zasłaniał, nie umknął przyszłym pokoleniom. I tu, szczęśliwie, kiedy upadł stary system, upadł też maszkaron. Ten miał swoją szansę pokazania się rzeszom przyjezdnych. Jednak nie miał tyle szczęścia kolejny z niezrealizowanych pomników.
Pomnik czołg
Mowa tutaj o czołgu, który miał stanąć w reprezentacyjnym miejscu w mieście, który miał być hołdem dla żołnierzy Armii Radzieckiej. W 1966 roku postanowiono o budowie cokołu, na którym zamierzano posadowić czołg, symbol wyzwolenia, symbol, jaki stał już w wielu miastach Polski, wszak również Skierniewice taki miały. Brano wówczas pod uwagę trzy lokalizacje, Plac Wolności, zieleniec przy Al. Partyzantów oraz skrzyżowanie ulic 1-go Maja i J.Marchlewskiego (dziś B. Limanowskiego). Lokalizację wyłoniona w ankiecie, która ukazała się w „Życiu Żyrardowa” wraz ze specjalnym kuponem plebiscytowym dla czytelników. Kupon, dla zebrania jak największej liczby głosów drukowano przez trzy tygodnie, polecając wypełnienie jego i odesłanie do siedziby gazety. Jakby tego było mało pojawił się nawet szkic przyszłego pomnika, który wyszedł spod ręki członka żyrardowskiego ZBoWiD-u pana M. Jencia, który wykonał również projekt techniczny pomnika.
Po kilku tygodniach podsumowano akcję i okazało się, że wygrała lokalizacja przed Resursą. Złożono wówczas zapotrzebowanie na … czołg, którego niestety miasto nie otrzymało. Widocznie inne lokalizacje miały większy priorytet.
Pomnik Filipa de Girarda przed Resursą
No i po woli, acz nieubłagalnie zbliżamy się podjęcia tematu najbardziej znanego obecnie pomnika w Żyrardowie. 25 listopada 2016 roku pokusił się nawet o przybycie do miasta, ambasador Francji w Polsce – Pierre Levy, który z fanfarami i uroczyście dokonał odsłonięcia tego pomnika w asyście prezydenta Wojciecha Jasińskiego oraz ówczesnego przewodniczącego Rady Miasta Marcina Rosińskiego, czy proboszcza kościoła Matki Bożej Pocieszenia. Na odsłonięciu nie mogło zabraknąć pocztów sztandarowych, delegacji szkół, przedszkoli, harcerzy oraz mediów. Następnie w ramach akcji propagandowej spotkano się z uczniami klas uczących się języka francuskiego oraz udzielono wywiadów lokalnym mediom. Jako, że w Żyrardowie od wielu lat nie było możliwości pokazania się tłumom na taka skalę, przedsięwzięcie było głoszone wszem i wobec od dłuższego czasu i żyrardowscy notable wszelkiej maści dumnie wypinali piersi pozując do zdjęć na tle monumentu dziękując sobie nawzajem za wykonaną pracę i własny wkład w budowę tego pomnika. Wiele miesięcy przed oficjalnym odsłonięciem na temat pomnika, materiałów i nieodpartej konieczności jego powstania wypowiadali się niemal wszyscy lokalni znawcy tematu, czy to na łamach lokalnej prasy czy na własnych profilach.
Przyczynkiem do powstania pomnika był pomysł uhonorowania tego wielkiego konstruktora na stulecie otrzymania przez Żyrardów praw miejskich. Wpadli na niego członkowie lokalnego towarzystwa przyjaciół miasta podejmując uchwałę w dniu 12 lutego 2015, którą to zdecydowali nagłaśniać i propagować konieczność budowy monumentu. Szybko poszło, ponieważ już 26 lutego 2015 roku na sesji Rady Miejskiej wystąpiono w koniecznością powołania Komitetu Organizacyjnego. Równie szybko uchwalono rok 2016 rokiem Filipa de Girarda, zaplanowano wiele imprez okolicznościowych, a odsłonięcie pomnika miało być zwieńczeniem tych działań oraz co najważniejsze zapisano w budżecie miasta kwotę 300 tys. złotych na jego budowę. Finalnie całkowity koszt to 280 tys. złotych, przy czym sam pomnik to mniej więcej 115 tys. złotych. Wszystko z publicznych pieniędzy. Wracając jednak do samego pomnika to „wybitne dzieło” artysty plastyka prof. Jana Tutaja z ASP w Krakowie przedstawia Filipa de Girarda, znużonego i zmęczonego życiem. Przedstawiono go w pozycji siedzącej. Na kanwie popularności i chyba euforii z osiągniętego sukcesu propagandowego zaczęto wpadać na kolejne pomysły kogo powinno miasto uhonorować stawiając mu pomnik. Dittrichowie, Hielle, Henryk Łubieński, Paweł Hulka – Laskowski, a nawet Józef Piłsudski, a najlepiej wszystkim. Ot choćby lokalny historyk Bogdan Jagiełło chciał jak najszybciej uhonorować Henryka Łubieńskiego, ale wszelkie pomysły przebiła jednak pani Barbara Rzeczycka, którą tak poniosło iż zaplanowała nawet budowę w parku alei zasłużonych dla miasta. Oczywiście wszystko za pieniądze podatników. Na szczęście od razu pojawiły się głosy rozsądku, głównie pośród przyszłych fundatorów tychże dzieł, czyli mieszkańców, którzy słusznie zauważyli, iż jest w mieście dużo więcej palących potrzeb do zrealizowania niźli stawianie kolejnych posągów, chyba że notable sami pokryją koszty. Jak można się domyślać w tej sytuacji temat szybko ucichł. Sam pomnik budzi wiele wątpliwości wśród mieszkańców. Według artysty postać została uchwycona w momencie refleksji i zadumy trzymając w prawej ręce jeden z modeli swoich wynalazków. Mieszkańcy widzą w nim raczej starca znużonego i zmęczonego życiem i problemami jakie miał. Ale to kwestia gustu. Finalnie pomnik poświęcił ks. Adam Bednarczyk, ale jako że Żyrardów był miastem wielu narodów i de Girard był ewangelikiem, swój wkład miała również pani pastor Halina Radacz błogosławiąca zebraną ludność. Zamknięcie uświęcił koncert w Resursie.
Sprzed żyrardowskiej Resursy udajemy się do miejskiego parku, gdzie możemy podziwiać kolejny z żyrardowskich pomników. To tu, tuż za boczną bramą wejściową napotykamy kolejny z ówcześnie odrestaurowanych, aczkolwiek po kilku latach mocno porośnięty mchem i zabrudzony pomnik myśliwego.
Pomnik myśliwego parku
Podobnież postawiony został około 1890 roku na życzenie Dittricha. Czuł się źle z widząc, iż na jego terenie, na pałacykach, leśniczy zastrzelił żyrardowskiego robotnika, który udał się tam jako kłusownik i „upolował łanię”. Twardowski widział to trochę inaczej. Kłusownika nie zastrzelono, a zatłuczono kijami, a pomnik miał nie być hołdem, a przestrogą dla innych sympatyków cudzej własności. Jakie intencje kierowały fundatorem? Pewnie nigdy się nie dowiemy, aczkolwiek pomnik ten stał w parku przez dziesięciolecia, przetrwał dwie wojny i praktycznie cały komunizm, aż w końcu znaleźli się tacy, co poradzili sobie z nim. Walające się wokoło kawałki młodzieńca zebrano, schowano w magazynie lokalnego muzeum i na ponad dwadzieścia lat o nim zapomniano. Aż w końcu nadeszły lepsze czasy, zainteresowanie przeszłością miasta znów przestało być przesłaniane szarą rzeczywistością i problemami tu i teraz, więc sprawa przywrócenia zniszczonego pomnika miastu wróciła tapetę. W 2009 roku w związku z obchodami 65-lecia Koła Łowieckiego „Dzik” pojawiła się szansa na realizację pomysłu, aby pomnik poddać renowacji i przywrócić go na jego pierwotne miejsce. Intencja zacna i słuszna, zwłaszcza że koło łowieckie zawsze kojarzy się ze zwierzyną, a tu dzik i sarna, no i łowczy i tak oto udało się przekonać prezesa koła o częściowe pokrycie kosztów renowacji, a wspomagając się również środkami z budżetu miasta, w następnym roku pomnik powrócił do parku i do dnia dzisiejszego wita przybywających gości. Nie możemy jednak nie przypomnieć w tym miejscu o kolejnym, niezrealizowanym monumencie. Miał on stanąć również w parku miejskim, dokładnie w którym miejscu? Nie wiadomo, aczkolwiek miał to być chyba pierwszy pomnik, jaki miał stanąć w Żyrardowie, a będącej wtedy jeszcze wsią lub jak kto woli Osadą.
Niezrealizowany pomnik Filipa de Girarda