wtorek, 30 sierpnia 2016

Epizod 137 - Żyrardowska wieża ciśnień jako zabytek architektury kolejowej



      Ostatnie krople wody dawno wyschły, a pompy dziesiątki lat temu przestały przesyłać drogocenną dla parowozów wodę do zbiorników umieszczonych pod szczytem. Niszczeją i znikają z polskich krajobrazów zabytki budownictwa kolejowego. Jedne unikalne, inne wykonane według znormalizowanych projektów. Każda z nich sama w sobie jest jednak wyjątkowa i często jedyna w mieście. Nie inaczej sytuacja wygląda w Żyrardowie, gdzie od lat dwudziestych XX wieku nowa, kolejowa wieża ciśnień góruje nad terenem zlokalizowanych wokół dworca dawnej Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Swoje pierwotne funkcje przestała pełnić w latach 70-tych kiedy to na boczny tor odstawione zostały lokomotywy parowe, także od wielu lat pozostawiona sama sobie stała się doskonałym lokum dla żyrardowskich gołębi. Lata mijały, a nieremontowany budynek powoli tracił swoje walory wizualne. Spadające dachówki wielokrotnie powodowały zagrożenie dla przechodzących pobliską ulicą mieszkańców, odpadający tynk ze ścian coraz bardziej szpecił wieżę, a pojawiające się kolejne dziury w stożkowym dachu jawnie dawały do zrozumienia, iż już najwyższy czas, aby PKP zajęło się na poważnie poprawą jej stanu.
fragment Panoramy Żyrardowa z 1899 r. z widoczną, drewnianą wieżą ciśnień
    I wreszcie po wielu latach, po kolejnych bezowocnych rozmowach pomiędzy PKP, a miejscowym urzędem miasta wieża przeszła na jego własność. Mijały kolejne lata, a brak środków w miejskiej kasie na przeprowadzenie remontu zmusił lokalnych notabli do wystawienia budynku na sprzedaż. I pewnie szukanie nabywcy trwało by kolejne pięciolatki, gdyby nie znalazł się prywatny inwestor, który postawił sobie bardzo ambitny cel przywrócenia wieży do stanu używalności i zagospodarowania jej. Nareszcie.
     Mimo, iż żyrardowska wieża ciśnień nie jest wyjątkiem w skali kraju stanowi jednak piękny przykład znormalizowanego projektu opracowanego na początku lat dwudziestych XX wieku przez Dyrekcje Budowy Kolei Państwowych nawiązującego do polskiego baroku. Ceglana konstrukcja powstała w roku 1925. Oparta została na rzucie regularnego ośmioboku składa się z dwóch kondygnacji, pierwszej lekko zwężającej się ku górze. Druga poszerzona została wykuszem znajdującym się od frontu. Przyjmuje się, iż jej twórcą był duet inżynierów architektów Romuald Miller oraz Bronisław Brochowicz-Rogóyski. Całość została zwieńczona ośmiobocznym, stożkowym dachem pokrytym pierwotnie dachówką, natomiast wewnątrz zamontowany został żelbetowy zbiornik o pojemności 200 m3. Wejście do wieży wiodło przez łukowy portal zwieńczony kulą. Podobne elementy dekoracyjne znajdują się również po bokach przed wejściem.
Podobne do żyrardowskiej wieże można odwiedzić w Koninie gdzie od lat służy jako galeria sztuki oraz w Białej Podlaskiej, Pilawie, Nasielsku, Radomsku czy w końcu w pobliskim Sochaczewie.






 
  

piątek, 19 sierpnia 2016

Epizod 136 - Jak żyrardowski kościół stał sie parafią

     Dzień 22 maja 1898 roku stał się dla mieszkańców ówczesnego Żyrardowa dniem szczególnym. Oto wówczas, po wielu latach starań i oczekiwań, udało się mianować żyrardowski kościół parafialnym. Dokonał tego podczas sumy dziekan grodziski ks. Antoni Maciążkiewicz odłączając w końcu wielotysięczną Osadę Fabryczną od pobliskich Wiskitek. Pępowina została odcięta. A trwało to ponad 25 lat, od czasu gdy właściciele żyrardowskiej fabryki wyjednali u Ministra Spraw Wewnętrznych, dokumentem z dnia 19 marca 1873 roku, możliwość urządzenia w prywatnym domu kaplicy oraz na przyległych gruntach cmentarza grzebalnego.

       Jak wiadomo na urzeczywistnienie trzeba było czekać kolejne lata i dopiero w 1881 otworzono cmentarz, a rok później uruchomiono kaplicę pod zarządem ks. Antoniego Folksmanna, wikariusza wiskickiego, będącego zarazem pierwszym kapelanem fabrycznym.


       Mijały kolejne lata, zmieniali się kapelani, wybudowano pierwszy kościół, ale nadal Osada podlegała pod parafię Wiskitki. Kolejnym krokiem, przybliżającym do rychłego wydzielenia nowej parafii, było założenie ksiąg stanu cywilnego opatrzone datą 13 sierpnia 1893 roku. Mimo, iż chowano już zmarłych na pobliskim cmentarzu, a kościół udzielał kolejnych ślubów, nadal była to parafia bez tytułu parafii, zależna od kościoła w Wiskitkach oraz Zarządu Fabryki.

       Do wybudowania nowego, docelowego kościoła aspirował ówczesny kapelan ks. Antoni Gniazdowski, który z pomocą Karola Dittricha juniora miał dokonać tej wiekopomnej rzeczy. Niestety w 1897 roku ustępuje on miejsca nowemu kapelanowi ks. Władysławowi Żaboklickiemu, który wraz ze swoimi pomocnikami ks. Walentym Braulińskim oraz ks. Stanisławem Kuczyńskim, w kolejnym roku domyka wieloletni proces starania się Żyrardowa o odrębną parafię.

      Nic jednak nie dzieje się bez reakcji. Narodziny żyrardowskiej parafii zamykają wielowiekowy rozdział w innym miejscu naszej archidiecezji. Otóż zapewne nie każdy wie, iż niewielka wieś Mistrzewice, położona nad Bzurą, 10 kilometrów na północ od Sochaczewa, mimo niewielkiej społeczności tam zamieszkującej,  przynajmniej od XV wieku posiadała własna parafię. Niewielka społeczność uczęszczała do drewnianego kościoła pw. Św. Stanisława i św. Doroty najpewniej zastąpionego nowym, wybudowanym jak głosi okolicznościowa tablica, w roku 1769 przez biskupa poznańskiego Andrzeja Młodziejowskiego, a zburzonym podczas I wojny światowej, w roku 1915.

      I otóż ta historyczna parafia, dekretem z dnia 22 stycznia 1898 roku, została zniesiona i przyłączona do pobliskiej parafii Młodzieszyn, a etat proboszcza przeniesiono właśnie do nowej, żyrardowskiej.

     I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyż licząca niewiele ponad 200 dusz wspólnota, na takie miano raczej nie zasługiwała. Jednak tak nagłe zlikwidowanie wielowiekowej i historycznej parafii obrosło legendą dość dramatyczną, ale kultywowaną już od ponad 100 lat.

    Głosi ona, iż ówczesny proboszcz romansował z jedną z parafianek za co został przez mieszkańców pobity na śmierć, a likwidacja parafii miała być karą za ten bezbożny czyn. Poza tym msze święte we Wszystkich Świętych miały być odprawiane tydzień później, a jakby tego było mało na wieś miała paść klątwa, która ma ciążyć aż wieś nie wyda księdza, aby zadośćuczynić  przewinieniu dawnych mieszkańców.

czwartek, 4 sierpnia 2016

Epizod 135 - Plan z 1867 roku, czyli spacerkiem po dawnym Żyrardowie



        Zasoby kartograficzne Żyrardowa dostępne w archiwach czy lokalnym muzeum zawsze warte są przytoczenia i analizy. Wszak map czy planów miasta nie jest aż tak wiele. Poczynając od „Mappy szczegulnej województwa rawskiego” z 1792 roku, Karola Pertees’a gdzie po raz pierwszy naniesione zostały Szyszka i Ruda, skończywszy na najnowszych planach Żyrardowa dostępnych w czynnym obiegu, każda z nich wnosi wiele i pozwala wyobrazić sobie i porównać jak rozrastało się miasto z biegiem lat.
      Jednym z ciekawszych, a dodatkowo obejmującym po raz pierwszy całość ulic Osady jest niepozorny plan z 1867 roku, wykonany na niewielkim kawałku papieru pergaminowego zatytułowany „Wohnhausses in Żyrardov Fabrick” dostępny do wglądu w grodziskim archiwum. Jakby tego było mało twórca planu pokusił się o wykonanie drugiego arkusza zawierającego legendę i opis naniesionych na plan budynków. Możemy z niego odczytać wiele, bardzo ciekawych informacji. Ale po kolei.
     Sam plan wydaje się tak delikatny i kruchy, iż przy pierwszym kontakcie nasza uwaga i pietyzm obcowania z nim urasta do rangi wielkiego wydarzenia. I jest nim w rzeczy samej.  Już na pierwszy rzut oka zwracamy uwagę na wierne odwzorowanie siatki istniejących wówczas ulic, przypisując im w myślach dzisiejsze nazewnictwo. A jak widać wytyczonych traktów już kilka istniało. 
     Oczywiście trzy najstarsze, czyli droga z Sochaczewa do Mszczonowa, dzisiejsza ul. 1-go Maja oraz droga sokulska, na którą dziś składają się ulice S. Żeromskiego i B. Limanowskiego istniały zanim ktokolwiek pomyślał o wybudowaniu w tym niezbyt przyjaznym terenie fabryki.  Na planie widzimy jednak dużo więcej. 

    Zaczynając od strony zachodniej przy dzisiejszej ul. S. Sławińskiego zgodnie z planem i zamieszczonym opisem znajdował się budynek, w którym zlokalizowano magiel (nr 24). Wracając na ulicę 1-go Maja, w ciągu ulicy od S. Sławińskiego właśnie do zaczątków dzisiejszej ulicy L. Waryńskiego, Teklinowską dawniej zwaną, zlokalizowane było pięć domów robotniczych z parterami przystosowanymi do pracy chałupniczej, gdzie rozlokowane były krosna, piętra natomiast zajmowali robotnicy (nr 19,20,21,22,23). Wszak w początkowych latach działalności fabryki gros pracy wykonywano w domu. Idąc dalej, w miejscu dzisiejszej Resursy i skweru przed nią mijamy dwa kolejne domy dla robotników (nr 17,18). I tu dochodzimy do jedynych, zachowanych po dzień dzisiejszy budynków, które z braku remontu szpecą ten, jakby nie było, reprezentacyjny fragment zrewitalizowanego Żyrardowa. A mowa mianowicie o rozpadającym się na naszych oczach domu robotników przy skrzyżowaniu S. Waryńskiego z 1-go Maja (nr 13) oraz znajdujący się w trochę lepszym stanie dawny domu tokarza, dziś osłonięty płachtą przypominającą o stuleciu nadania praw miejskich miast (nr 12).
      Tak oto, cali zakurzeni wszechobecnym pyłem unoszącym się w powietrzu, dochodzimy do skrzyżowania z ulica B. Limanowskiego. Jak widać w tym miejscu kończył się pierwszy odcinek tejże drogi zamknięty domem samego dyrektora Garvie’go (nr 11) . Po przeciwnej stronie ulicy 1-go Maja zlokalizowany był ówcześnie dom pana Kumpfa z magazynem przędzy (nr 15), co w związku z bliskością fabryki było oczywiste i naturalne. Kwartał ten zajmowały zabudowania fabryczne oraz znajdujący się mniej więcej w miejscu dzisiejszego Pałacyku Tyrolskiego, dom dyrektora Ogdena (nr 16). 
     Wracając na dawną ulicę Wiskicką dochodzimy do wytyczonego już wówczas placu, który w przyszłości miał stać się miejscem wieców, strajków, ale również pamiętać gwar kupców i przekupek ze zlokalizowanego tam targowiska. I tutaj, dawna zabudowa zupełnie nie przypomina dzisiejszego zagospodarowania tego fragmentu miasta, ścisłego centrum dzisiejszego Żyrardowa. Zachodnią część placu zajęły domu Petaska (nr 8), Baiera (nr 9) i Guta (nr 10), mistrzów tkackich. Wschodnia strona placu to dalsze domy robotnicze, m.in. Malinowskiego (nr 7), czy Lipińskiego (nr 4) .
     I znów jesteśmy na rozjechanym i pełnym kolein trakcie wiodącym w kierunku Mszczonowa, a z ciągnących się wzdłuż drogi rowów unosi się drażniący nozdrza znajomy zapach. Dalszy odcinek ulicy 1-go Maja aż do wytyczonej ulicy J. Mireckiego zajmowały kolejne dwa domy, robotniczy (nr 3) oraz mistrza tkackiego Prachta (nr 2). Ostatnim numerowanym budynkiem został popularny Familijniak (nr 1), usytuowany na końcu ulicy J. Mireckiego, dawnej Familijnej, rzec można wieżowiec tamtych czasów, wypełniony wszechobecnym gwarem i rytmicznymi stukami pracujących maszyn tkackich.  A dalej na wschód zaczynała się Ruda. 
     Na większą uwagę tej części planu zasługuje widok dawnego stawu rudzkiego, który w późniejszych latach razem z otaczającym go parkiem służył żyrardowskim robotnikom za miejsce odpoczynku.
    Oddana ponad dwadzieścia lat wcześniej Droga Żelazna Warszawsko-Wiedeńska widnieje na planie jako podwójna niebieska linia, od której odchodzi tor prowadzący na Bielnik, tor który w znacznej części został usunięty z dzisiejszego krajobrazu. 
     Przechodząc na drugą stronę torów zagłębiamy się w Osadę Młyńską wydawać by się mogło nie odwzorowaną prawidłowo, ot tak aby wskazać, że tam również znajdowały się jakieś budynki. Całość planu przecina rzeka Pisia tworząca jeszcze przed linia kolejową dwie wyspy, za nią natomiast płynąca nawet trzema korytami. Całość dopełniają domy zlokalizowane przy dawnej ulicy Sokulskiej, a wśród nich dom pana Wątróbskiego (nr 27).
    Przeskakujemy dwie całkiem spore kałuże i skrajem drogi udajemy się w kierunku ulicy 1-go Maja.
    Tak oto kończy się ten krótki spacer po dawnych, zakurzonych i rozjechanych kołami chłopskich wozów ulicach dawnego Żyrardowa. Na szczęście nie padało.