poniedziałek, 31 marca 2014

Epizod 69: Wald-wille, czyli letnia willa Dittrichów w lesie sokulskim

          Jeszcze jakiś czas temu na tej podmokłej łące, w okresie zimowym, można było jeździć na łyżwach. Śródleśne lodowisko, po lewej stronie drogi na Sokule, przyciągało okoliczne dzieci, a w okresie grzybobrania tłumy zbieraczy zapełniały teren w poszukiwaniu dorodnych prawdziwków czy koźlaków.
szkic dawnej willi Dittrichów autorstwa A.Dreli
      Dziś po łączce nie ma już śladu, a las odsunął się bliżej Sokula. Dziś nie ma również śladu po letniej rezydencji Dittrichów wybudowanej właśnie na tej polanie.
     Historia nieistniejącego już "pałacyku" sięga roku 1882, kiedy to Karol Dittrich wydzierżawił od hrabiego Sobańskiego ponad 10 ha lasu wraz z ową łąką, na której postawiono willę wraz z budynkami gospdarczymi oraz stajniami, w których trzymano między innymi wyścigowe konie Dittrichów. W tej oto willi, wśród niezmąconej ciszy leśnej często przebywała żona Karola Dittricha - Teresa Dittrich z domu May. Żona starego Dittricha była osobą nad wyraz melancholijną, osobą znudzoną zgiełkiem fabrycznego życia, które napędzało jej męża. Przebywała ona często pośród sosnowego lasu kurując swoją duszę.
      Sama willa została zbudowana jako powilon, całkowicie z drewna z wielkimi weneckimi oknami i rzeźbionym ręcznie dachem ze wspornikami. Pomiędzy dwoma skrzydłami znajdował się taras, ulubione miejsce odpoczynku starej Dittrichowej. Wubudowana na niewielkiej polanie, wśród sosnowego lasu poprzecinanego gdzieniegdzie brzozowymi zagajnikami, z wolno i monotonnie wijącym się strumykiem, pozwalała oderwać od zgiełkliwej i głośnej rzeczywistości fabrycznej.
     Aby ustrzeć "panów Żyrardowa" od wścibskich oczu przechodniów, ogrodzono teren drewnianym płotem, a strażnicy z psami skutecznie odstraszali nieproszonych gości.
Kiedy stary Dittrich opuścił fabryczne miasto, syn jego Karol Dittrich junior urządził tam imponujący zwierzyniec z sarnami, jeleniami, danielami, bażantami, a nawet kozicami. W stajniach trzymano czystej krwi konie, wykorzystywane od czasu do czasu do organizowanych na polanie wyścigów dla członków "Reitt Picknik Club" zrzeszającego elitę urzędniczą. "Pałacyk", czy to z okazji urodzin, czy też kolejnych rocznic nabycia zakładów, gościł urzędników wraz z rodzinami na organizowanych przez właścicieli piknikach, podczas których tańczono, delektowano się występami artystów, a także organizowano loterie fantowe.
       Kiedy Karol Dittrich junior opuścił na zawsze miasto fabryczne, willa powoli zaczęła popadać w ruinę. Stopniowo ją rozbierano, a reszty dokonał upływający czas. Dziś nie pozostał nam po niej żaden ślad, tylko wspomnienie przekazywane z pokolenia na pokolenie tak jak niesłabnące echo rodu Dittrichów.
       

8 komentarzy:

lavinka pisze...

Nic nie zostało? Nawet fundamenty? Znasz dokładniej jej lokalizację, da się odczytać ze starych map okolicy?

Żyrardów miasto jednej fabryki pisze...

Z tego co udało mi się wyczytać z map i "wizji lokalnej" w terenie, to willa znajdowała się gdzieś pomiędzy dzisiejszymi ulicami Edmunda Orlika, a Wypoczynkową.

lavinka pisze...

Bardzo dziękuję. Uwielbiam robić takie "wizje lokalne", nawet jeśli nic nie zostało na miejscu.

Żyrardów miasto jednej fabryki pisze...

Dokładnie.
"Wizja lokalna" to podstawa. Bez niej to tylko suche, książkowe fakty.
A tak można czasem się całkiem przyjemnie zaskoczyć.

lavinka pisze...

Anu. Kiedyś tak znalazłam obrys pożydowskiej willi w Falenicy (na wschód od stacji). Od przodu jest tylko brama, po willi nic nie zostało, ale po obrysie nieistniejącego budynku rośnie specyficzna roślinka typu ogrodowego, taka niska płożąca, bardzo lubiąca pożywkę z cegły rozbiórkowej. Często ją można spotkać w okolicy ruin.

Tu chyba na nic się zdadzą poszukiwania, teren rozparcelowany i przetworzony, ale zawsze można przejść się na spacer i powspominać dawne czasy ;)

Żyrardów miasto jednej fabryki pisze...

To podobnie jak z żyrardowską synagogą. Niby teren pusty, ale nie doświadczysz choćby skrawka cegły.
Chyba że pokopać...w centrum miasta :)

lavinka pisze...

Myślę, że profesjonalne wykopki archeologiczne mogły by coś sensownego odkryć. Ale to raczej nie spodoba się potencjalnemu inwestorowi, który zechce toto zabudować.

Żyrardów miasto jednej fabryki pisze...

Co do archeologicznych wykopków to szans nie widzę. Widocznie ziemia należy do gminy żydowskiej, gdyż wszystko wokoło jest już zabudowane, a ten grunt służy jako dziki parking.

A czasami, choć ostatnio nie udało mi się zaobserwować, podjeżdżały autokary z wyznawcami Mojżesza i modlili się w tym miejscu.