sobota, 7 września 2013

Epizod 12: Samotna, mała Marie

Pałacyk Tyrolski - "Straszny Dwór"
      Tylko dwadzieścia pięć dni trwało ogromne szczęście rodziny Marcellinów. Tylko tyle dni pozwolono im cieszyć się nowo narodzoną córeczką Marie, pierwszym dzieckiem Anny Luisy Dittrich – córki Karola Augusta Dittricha oraz Ludwika Marcellina, pochodzącego z Austrii kupca, który przybył do Żyrardowa skuszony możliwościami zrobienia kariery i perspektywami dorobienia się pokaźnego majątku. To tutaj młodzi poznali się i zakochali ze wzajemnością. Młody Ludwik wydał się dobrą partią dla jednej z trzech córek przedsiębiorcy, a majątek przez niego posiadany musiał być wystarczający, gdyż nie oponował stary Dittrich przed ich ślubem, a nawet podarował im dom, zwany Pałacykiem Tyrolskim.
          To właśnie w tym miejscu, na poddaszu, w przestronnym i bogato urządzonym pokoiku dla dziecka rozegrała się tragedia, która z biegiem lat obrosła legendą, powtarzaną z pokolenia na pokolenie i przenoszona z ust do ust.
          Otóż z niewiadomych przyczyn, wydaje się jednak iż nie z powodu przeciągu, zwróćmy uwagę, że był to styczeń, środek zimy, a poza tym mamy do czynienia z niemowlęciem, w pokoju małej Marie wybuchł pożar. Czy spowodowało go nieostrożne odchodzenie się z ogniem, czy może iskra ze świecy zaprószyła ogień, fakt faktem, mała Marie zginęła.
           I tu pojawiają się dwie zupełnie różne wersje dalszych wydarzeń.
Według lokalnej legendy, po śmierci córki, zrozpaczeni rodzice opuścili na zawsze miasto. Matka z nieopisanej rozpaczy straciła rozum, a  ojciec natomiast zmarł wkrótce ze zgryzoty. Do dnia dzisiejszego, nocami, pojawia się w oknie, na piętrze, ubrana na biało postać z czerwoną różą, niechybnie jest to matka, która szuka swojej zmarłej tragicznie córeczki. Z tego też powodu kolejni lokatorzy nieruchomości szybko z niej uciekali, nie mogąc dłużej przebywać w „Nawiedzonym Dworze”.
Grób małej Marie
    

        Rzeczywistość jednak przyniosła całkiem inne, mniej romantyczne rozwiązanie. Wiemy, że Ludwik Marcellin został mianowany jednym z dyrektorów Zakładów Żyrardowskich… ale dopiero od 1885 roku, czy ponad rok po śmierci córeczki. Ponadto, według historycznych informacji matka Marie żyła 75 lat i zmarła nie zaraz po swojej córeczce, tylko dopiero w 1932 roku 


       Jedno jest pewne.Na żyrardowskim cmentarzu wciąż stoi piękny, wzruszający nagrobek, przypominający zasunięte nad dziecinnym łóżeczkiem firaneczki, usiane gwiazdkami.  Samotna mała Marie spoczywa tam na wieczność.
      A tak, poza tym, Marie nie była pierworodną córeczką. Elwira urodziła się 2 lata wcześniej.



      Dla Nas jednak legenda wydaje się bardziej wiarygodna.



3 komentarze:

Unknown pisze...

Pisze Pan na początku, że Marie była pierwszą córką, a na końcu, że jednak była nią Elwira. To która w końcu? ;)

Żyrardów miasto jednej fabryki pisze...

Ostatnie zdanie wpisu daje odpowiedź na Pani pytanie.

Według legendy Maria była pierwsza lecz zgodnie z prawdą historyczną Elwira. Lecz aby historia nabrała większego dramatyzmu i smutku to Marię umiaszcza się jako pierworodne dziecko

Pozdrawiam

Darek

Anonimowy pisze...

Rok temu mniej więcej wraz z moją byłą panią byliśmy na spacerze...pani była przyjezdna więc oprowadzałem po Żyrardowie (mimo, że i ja stąd nie pochodzę. Opowiadałem jej o legendzie ducha w Pałacyku...
Byliśmy po stronie Resursy i oglądając się w tym samym momencie w małym okienku na poddaszu ukazały się dłonie a właściwie tak jakby ktoś dłońmi był przyklejony do okna...samo okno wydawało się albo zadymione albo mocno zaparowane...zniknęło równie szybko jak się pokazało. Jestem sceptyczny co do historii nawiedzeń i tych dupereli ale byliśmy we dwoje...ot co robi wrażenie.