środa, 31 maja 2017

Epizod 147 - Centralny plac Żyrardowa

W ostatnich latach Plac Św. Jana Pawła II stał się miejscem centralnym na mapie 
kulturalnej Żyrardowa. Ten jakże zasłużony fragment dawnej osady w końcu  doczekał się 
zagospodarowania goszcząc rzesze mieszkańców, czy to na festynach, zlotach czy uroczystościach kościelnych. Musimy jednak pamiętać, iż takie również było jego pierwotne przeznaczenie, wpierw jako targowiska, a od 1924 roku, po przeniesieniu rynku na „Wilczy Kierz”, zaczął pełnić reprezentacyjną  rolę.  Ale  po  kolei. 

PIERWSZE LATA


Po raz pierwszy plac pojawia się na planie przyszłego Żyrardowa z 1867 roku zatytułowanym „Wohnhausses in Zyrardover Fabrik”, gdzie wraz z kilkoma sąsiadującymi ulicami zaczyna tworzyć zalążek Osady. Usytuowany on został tuż przy głównej ulicy dzielącej w założeniu Osadę na część fabryczną i mieszkalną, naprzeciwko zakładów. Historia placu jest w gruncie rzeczy tak samo długa jak fabrycznej osady, stawiając go w pierwszej linii pierwotnie zagospodarowanych i uregulowanych terenów, które rozpoczęły proces tworzenia dzisiejszego Żyrardowa.
Karol Dittrich i Karol Hielle zakupili Zakłady Żyrardowskie 10 lat wcześniej i można domniemywać, iż to podczas pierwszych lat ich gospodarowania wytyczono miejsce na targ jak i ulice przyległe tworzące i kształtujące centrum. W początkowych latach istnienia zabudowany był on w odmiennej formie niż dziś. Przy rynku wzniesione zostały piętrowe, murowane budynki nakryte niskimi dwuspadowymi dachami, budynki o kubaturze około 2 tys. m kw. Plac wybrukowano „kocimi łbami”, na których w kilku rzędach sadowili się handlarze i przekupki, rozstawiali oni swoje stragany i kramy, a wśród nich przewijał się tłum kupujących.  Hałas i rejwar panował nie do opisania. Nabyć można tam było praktycznie każdy towar. Od zabawek, koralików czy laleczek, po tekstylia, obuwie, naczynia, narzędzia, żywność, kończąc na świętych obrazach.  W te handlowe dni przez targowisko przewijało się również wielu żebraków i kalek proszących o jakąkolwiek zapomogę. Jako że plac był centralnym punktem Osady swoją siedzibę miała tu również żandarmeria carska zajmująca parterowy, drewniany barak. Ludzie plotkowali i zasięgali najnowszych wieści.W sumie to były dwa place, targowy o wymiarach 60x120  metrów oraz drugi przygotowany pod przyszły kościół 75x135 metrów. Obserwując jednak ówczesne rozmieszczenie budynków wokół niego jego wytyczenie musiało mieć miejsce wiele lat wcześniej. 
Z załączonego do tegoż planu drugiego arkusza możemy odczytać pierwszych gospodarzy. Zachodnią część  placu zajęły domu Petaska (nr 8), Baiera (nr 9) i Guta (nr 10) - mistrzów tkackich. Wschodnia strona placu to dalsze domy robotnicze, m.in.Malinowskiego (nr 7), czy Lipińskiego (nr 4) . Około 1871 r. powstał trzeci plan zagospodarowania przestrzennego osady zatytułowany: „Projekt sytuacji mającego się zbudować kościoła katolickiego, domu dla księdza i cmentarza w osiedlu Żyrardów”.

STARA PRZĘDZALNIA







 Budynek przędzalni lnu z  ogrodem w miejscu dzisiejszej tkalni wybudowany został w latach 1832-1833 wg projektu J.J.Gaya. Budynek posiadał cztery kondygnacje był murowany i kryty karpiówką z dwiema wieżyczkami. W pierwszej umieszczono dzwonek  dla zwoływania ludzi, w drugiej zaś zegar. Przed 1868 rokiem zlikwidowano ogród i wybudowano tkalnię z pilastym dachem  oraz zmieniono fasadę przędzalni. Powstały m.in. dwa boczne ryzality.


SZKOŁA ŻEŃSKA



Tworzenie się dzisiejszej zabudowy dawnego rynku rozpoczęło się w latach 60-tych XIX wieku wzniesieniem w jego północnej części piętrowego domu. Początkowo spełniał on funkcje mieszkalne z prywatną szkołą żeńską Amelii Berent mieszczącą się na piętrze. Następnie  mieściło się w nim archiwum państwowe do 1995 roku, obecne zaś jeden z wydziałów Urzędu Miasta. 

OCHRONKA i BABINIEC


W kolejnym dziesięcioleciu XIX wieku pustą przestrzeń po przeciwległej stronie wypełnił 

budynek Ochronki Fabrycznej, aby po kolejnych 10 latach rozwinąć się o „Babiniec”, czyli 3-piętrowy dom mieszkalny przeznaczony dla personelu tejże Ochronki. Wybudowany został w 1882 roku na placu ofiarowanym prez hr F. Sobańskiego. Przeznaczony był dla 360 dzieci. Po wojnie w ochronce jedno z pomieszczeń zajmowali harcerze. Obecnie mieści się tu Przedszkole nr 9. Budynek główny od strony południowej połączony jest szerokim korytarzem z parterowym budynkiem mieszczącym dużą salę oraz z bocznymi skrzydłami. Obiekt główny i pawilony nakryte są dachami czterospadowymi. Na piętro prowadzą trzy drewniane klatki schodowe z ozdobnymi balustradami. Elewacje nieotynkowane z ozdobnymi gzymsami i obramieniami okien i drzwi wykonanymi z dekoracyjnie ułożonych cegieł. Powód jej budowy był prosty. Szybki rozwój zakładów, a co za tym idzie potrzeba zwiększenia zatrudnienia, zmusiły właścicieli do szukania potencjalnych źródeł siły roboczej. Uwagę ich zwróciła duża liczba niepracujących kobiet, kobiet zajmujących się domem i opieką na swoimi dziećmi. Aktywacja zawodowa tej znacznej liczby przyszłych pracowników byłaby możliwa w przypadku znalezienia możliwości opieki nad ich potomstwem.  Postanowiono wówczas wybudować ochronkę dla dzieci  robotników, do czego przystąpiono w 1875 roku. Była ona wówczas jedną z pierwszych tego typu placówek w Królestwie Polskim. Budynek ochronki został wybudowany na rzucie prostokąta z trzyosiowym ryzalitem od frontu. Budynek zwieńczony jest wieżyczką nakryta hełmem. Budynek główny połączony jest korytarzem, w którym obecnie mieści się szatnia, z salą balową. Po obu stronach wybudowano boczne skrzydła mieszczące sale oraz pomieszczenia sanitarne. Na pierwsze piętro można dostać się trzema klatkami schodowymi. Budynek został wykonany, jak większość fabrycznych budynków, z nieotynkowanej cegły. Rozkład pomieszczeń był również nader funkcjonalny.
W części centralnej znajduje się administracja, a w przedłużeniu „sala balowa z popiersiem Dittricha” wsparta na monumentalnych kolumnach, czyli najbardziej reprezentacyjne miejsce w budynku. Boczne skrzydła mieściły klasy dla dzieci oraz część pomieszczeń gospodarczych i sanitarnych. Ponadto w roku 1885 ochronkę rozbudowano.  W celu zapewnienia opieki nad robotniczymi dziećmi, wybudowano również budynek mieszkalny dla opiekunek i nauczycielek zwany „babińcem”.  Budynek ten zamieszkiwało około 30 opiekunek. Piękny, obszerny taras pozwalał na spędzanie wolnego czasu przy herbatce, wnętrze zaś zawierało obszerny salon z fortepianem oraz czytelnię. Opiekę na dziatwą roztaczało około trzydzieści nauczycielek oraz co najmniej tyle samo personelu pomocniczego. Do ochronki, w początkowych latach, uczęszczały wszystkie dzieci powyżej trzech lat, jednak zwiększanie się liczby zatrudnionych, a co za tym idzie wzrost liczby dzieci wymagających opieki, wymusił ograniczenie się do jednego dziecka z rodziny. Pozostałymi z reguły zajmowało się starsze rodzeństwo, bądź z braku takiej możliwości, przebywały z rodzicami w fabryce pomagając im w pracy. Wokół budynku zorganizowano piękny ogród oraz plac zabaw,  a klasy zostały podzielone dla dzieci polskich i niemieckich. Corocznie w placówce opieką otoczone było około wiele dzieci, a koszt ich utrzymania wynosił około 30 tyś rubli.
  
DAWNA POCZTA

Kolejny postęp w zabudowie rynku nastąpił w latach 1896-1899, kiedy to zabudowano dwa naroża. W południowo-zachodniej części, przy ulicy Wiskickiej 12, wzniesiono 3-kondygnacyjny dom o powierzchni 520 m kw., w kształcie litery L  z podpiwniczeniem i niskim dwuspadowym dachem. Pierwotnie pełnił on funkcje usługowe, ale już od 1906 roku parter zajęły sklepy, piętro zaś lokale mieszkalne. Niedługo potem zainstalował się tam Urząd Pocztowy, który dopiero w 2009 roku go opuścił. Założony został  na planie litery „L” ze ściętym narożnikiem oraz pozornym ryzalitem przy elewacji w części wschodniej, nakryty niskim dwuspadowym dachem, kondygnacje zaś dzielą wydatne gzymsy kordonowe. 

KANTORATSCHULE


Pomiędzy rokiem 1896, a 1899 północno-zachodni narożnik dawnego placu targowego wypełniono trzypiętrowym, podpiwniczonym budynkiem z czterospadowym dachem z ryzalitami z każdej strony, który miał służyć jako pierwsza w Osadzie szkoła świecka dla przyszłych elit urzędniczych, przyszłych pracowników Kantoru Głównego, czyli szerzej znana jako „Kantoratschule i Madchenschule”. Powstała ona z inicjatywy samego Karola Dittricha juniora, głównie dla dzieci z rodzin dyrektorskich i urzędniczych zakładów żyrardowskich.  Elewacja, jak w większości budynków fabrycznych była nieotynkowana, ale wzbogacona o poziome pasy boni oraz kordonowe gzymsy. Rolą tejże szkoły było kształcenie przyszłych kadr urzędniczych i przygotowanie nowego narybku do pracy w jakże pożądanym Kantorze Głównym. W początkowych latach była to szkoła, która w godzinach popołudniowych mieściła również szkołę dla dziewcząt, przyszłych krawcowych w żyrardowskiej fabryce. Pierwszym kierownikiem nowej placówki oświatowej został Adolf Hauptmann i funkcję tą sprawował aż do roku 1912.Tuż po wybuchu I wojny światowej mury szkoły mieściły szpital polowy, ale już od drugiej połowy 1915 roku, po wejściu do Żyrardowa Niemców, ponownie powrócono pierwotne przeznaczenie budowli. W 1921 roku dawny Kantoratschule przemianowano na Publiczną Szkołę Powszechną im.Staszica. II wojna światowa ponownie zmieniła przeznaczenie budynku i ponownie, tak jak dwadzieścia pięć lat wcześniej, założono szpital dla żołnierzy niemieckich. Niestety pomoce naukowe i sprzęty szkolne tylko  niewielkiej części udało się przenieść do domów fabrycznych, ogromną większość Niemcy zniszczyli. Po likwidacji szpitala na terenie szkoły szybko została otwarta szkoła dla dzieci Volksdetaschów oraz dzieci żyrardowskich Niemców. Po zakończeniu działań wojennych w budynku Kantoratschule ponownie otwarto Szkołę Powszechną nr 3 im. Staszica, udostępniając również pomieszczenia dla Gimnazjum i Liceum dla Dorosłych „TUR”. 



KOŚCIÓŁ MATKI BOSKIEJ POCIESZENIA


Kolejnym etapem jego zabudowy, może nie związanym ściśle z samym placem było zamknięcie jego wschodniej perspektywy przez wybudowanie w 1903 roku „dużego kościoła”. Już w trakcie budowy Kościoła pod wezwaniem Karola Boromeusza wiadomym było, że będzie on służył tylko tymczasowo, tylko do momentu pobudowania nowego, większego, monumentalnego obiektu kultu, jak plac, który od wielu lat stał zarezerwowany na ten cel. W nie tak odległych planach bowiem istniała już wizja stworzenia kościoła filjalnego, obecnej żyrardowskiej fary, która miała stać się wizytówką tworzącego się miasta, perełką całego Mazowsza. O dalekosiężnych planach i zamiarach właścicieli Żyrardowa świadczy fakt, iż na długo przed rozpoczęciem budowy świątyni, zarezerwowano miejsce pod jego lokację. Plac targowy znajdujący się naprzeciwko głównej bramy Zakładów Żyrardowskich łączył się z drugim, podobnym placem, który miał w przyszłości stać się właśnie lokalizacją dla planowanego kościoła farnego.  Krótko po objęciu stanowiska rektora kościoła filjalnego przez ks. Władysława Żaboklickiego, w dniu 12 lipca 1897 roku, przystąpiono do działania.22 maja 1898 roku metropolita warszawski, arcybiskup Wincenty Teofil Chościak-Popiel, erygował rzymskokatolicką parafię pod wezwaniem Matki Bożej Pocieszenia w Żyrardowie, jednocześnie mianując ks. Władysława Żaboklickiego na urząd proboszcza. Tak oto  ks. Władysław Żaboklicki zostaje pierwszym proboszczem kościoła Matki Bożej Pocieszenia. W 1899 roku hrabia Sobański ostatecznie, na mocy prawa, przekazał plac pod budowę nowego kościoła, a Karol Dittrich junior przeznaczył 90 tyś. rubli na ten zbożny cel. Wkrótce został utworzony komitet budowy, w którego skład wchodzili biskup Ruszkiewicz, Karol Dittrich oraz hrabia Kazimierz Sobański. Na członków nowo powstałego komitetu powołano proboszcza Żaboklickiego, Józefa Wątróbskiego, Józefa Krauze, Franciszka Kotlińskeigo oraz Czesława Oppenheima - same znakomitości żyrardowskiego świata duchownego, społecznego, jak i przemysłowego.
Proboszcz Żaboklicki przedstawił projekt przyszłego kościoła, który wyszedł spod pióra wyśmienitego architekta Józefa Piusa Dziekońskiego, a koszt jego budowy zamykał się kwotą 134 680 rubli. Prace przy budowie postępowały bardzo szybko. 30 kwietnia 1900 roku rozpoczyna się długo oczekiwana inwestycja, która po trzech latach, 11 października 1903 roku, dobiega końca i kościół można konsekrować. Pięknym i jakże znamienitym dowodem na ogromne zaangażowanie mieszkańców w jego powstanie jest fakt, iż przeznaczyli oni około 100 tyś. rubli, z własnych oszczędności. Zaprezentowany i wcielony w życie projekt Dziekońskiego dostarczył miastu i obywatelom przepiękny kościół w stylu neogotyckim o imponujących 75-metrowych wieżach, Budowla została doskonale wkomponowana w architekturę centralnej części Osady. W budowę nowego kościoła zaangażowało się wiele osób, a ona sama obrosła legendą przekazywaną z ust do ust, jakoby aby przyspieszyć budowę, mieszkańcy przyszłego miasta utworzyli ludzki łańcuch aż do cegielni w Radziejowicach, podając sobie cegły z rąk do rąk, by budowa zakończyła się jak najprędzej. Ile w tym prawdy? Prawdą jednak jest, że do jego budowy użyto ponad 3 mln cegieł, a dostarczano je kolejką wąskotorową z Radziejowic, kolejką, po której ślady na polach i w lasach radziejowickich pozostały do dzisiaj.      Nadzór nad budową objął sam Andrzej Chodak, mistrz mularski i przewodniczący żyrardowskich cechów, a przez samej budowie swoje nieprzeciętne umiejętności i fach pokazali Chodakowicz, L.Ruppel, J.Radzki, W.Jaszcz, A.Mendrygał, J.Nowakowski, J.Piekarski, L.Sokołowski, A,Krupski i J.Przybylski. Żyrardów zyskał w końcu kościół na miarę swoich aspiracji, jedną z najokazalszych budowli sakralnych na całym Mazowszu. 
Smukłe 75-metrowe wieże oraz sama kubatura 12870 m sześciennych, czyni kościół farny obiektem monumentalnym. Elewacja frontowa została bogato zdobiona, z profilami, galerią oraz wielkimi oknami u podnóża wież oraz ogromną rozetą maswerkową nad galerią. Front kościoła ozdabiają jakże charakterystyczne dla chrześcijaństwa figury salamander oraz pseudorzygacze ozdobione postaciami gargulców.  Sam kościół podobny jest do kościoła wiedeńskiego, ale również porównuje się go do katedry kolońskiej, wydaje się jednak iż trochę nad wyraz. Niemniej jednak Kościół pw. Matki Bożej Pocieszenia możemy zaliczyć do tego typu 
podobnych świątyń, których projekty wyszły spod ręki Józefa Piusa Dziekońskiego, Katedry Św. Michała Archanioła i Św. Floriana Męczennika w Warszawie, Bazyliki Mniejszej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Białymstoku czy Katedry Opieki Najświętszej Maryi Panny w Radomiu. Gdyby nie nieodwracalne zniszczenia podczas II wojny światowej kościoła praskiego, charakteryzował je zbliżony wystrój i łatwe do zauważenia podobieństwo. To co zachwyca nasze oczy na zewnątrz, w podobnym, a może i nawet większym stopniu cieszy, kiedy przekroczymy drzwi prowadzące do wewnątrz fary. Bogactwo i unikalność wystroju oraz ogrom przestrzeni pozostawia ślad w pamięci na długi czas.

MAGISTRAT


Ostatnie wolne jeszcze naroże zabudowano  w 1910 roku wznosząc w jego północno-zachodniej części dzisiejszy Magistrat, również na planie litery L.  Do wybuchu I wojny światowej na parterze mieścił się sklep fabryczny zwany „Detalem”, do którego wejście znajdowało się w narożniku budynku. Nazwa ta przetrwała przez długie lata aż do czasu, gdy zlikwidowany tu został ostatni sklep z odzieżą, kierowany przez znanego mistrza w swoim zawodzie Franciszka Wójcickiego. Wyższe kondygnacje przeznaczone były natomiast na mieszkania dla wyższych urzędników. Długa historia samej funkcji „Magistratu” rozpoczęła się w 1916 kiedy to Żyrardów otrzymał prawa miejskie. W latach 60-tych mieściło się Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. To trzypiętrowy budynek mieszkalny z dwuspadowym dachem i nieotynkowaną elewacją bogato zdobioną architektonicznie.

DOM LUDOWY


Dawny Plac Wolności (dzisiejszy Świętego Jana Pawła II) będący centralnym punktem tak Osady jak i tworzącego się miasta, stopniowo zapełniał się zabudowaniami, które aż do dnia dzisiejszego tworzą żywy skansen fabrycznego Żyrardowa. Ostatni z niezagospodarowanych jeszcze placów po lewej stronie, tuż za budynkiem dawnej szkoły żeńskiej, w przeciągu dwóch lat (1910-1912) wypełnił jakże charakterystyczny i nad wyraz futurystyczny jak na owe czasy „Carl Dittrich Haus”, czyli popularny „Ludowiec”. Wymyślność kształtu i formy oraz całkowicie nieregularna bryła, wpisała się w obraz miasta stając się punktem odniesienia. Trzykondygnacyjny budynek z wysokim, czterospadowym dachem głównej części oraz jakże odmienną wieżą przypominającą kopułę planetarium. Na 1274 m kw powierzchni udało się zbudować scenę z balkonem oraz niestniejącą już dziś galerią, a także całkiem sporą liczbę pomieszczeń. Jednym z nowatorskich rozwiązań konstrukcyjnych było użycie żelazobetonu podobnież nigdy wcześniej nie zastosowaną na Mazowszu.  Huczne otwarcie nastąpiło 26 stycznia 1913 roku, a wśród zaproszonych gości nie mogło zabraknąć członków zarządu zakładów, dyrektorów, czy władz miejskich.
Podczas I wojny światowej sala widowiskowa, mogąca pomieścić wraz z balkonem i galerią ponad 1000 osób, zamieniła się w jeden wielki szpital wojskowy, nota bene jeden w wielu w przyfrontowym mieście. Po zakończeniu działań wojennych Ludowiec znajdował się w tragicznym stanie. Szybko jednak udało się go przystosować do kolejnej, poza oczywiście statutową, funkcji w odradzającej się Polsce. Otóż stał się również miejscem organizowanych spotkań i wieców. Już 18 listopada 1918 roku wiec Rady Delegatów Robotniczych dał zwycięstwo Lewicy. Wkrótce jednak, po raz kolejny, Dom Ludowy znalazł się na zakręcie historii. Dojście do władzy Boussaca stopniowo deprecjonowało zadania jakie miał przypisane, ostatecznie powodując nawet jego chwilowe zamknięcie. Tuż po wybuchu II wojny światowej Dom Ludowy stał się punktem zbornym wywożonych  na roboty do Rzeszy, później znów szpitalem wojskowym. Podobnież na scenę wstawiono stół operacyjny, a w piwnicach ulokowano „odwszalnię”. Mimo wielokrotnych zawiłości i zakrętów, na jakich znalazł się Ludowiec, zawsze wracał on jednak do pierwotnego celu - szeroko rozumianego propagowania kultury i sztuki. Po wojnie funkcjonował jako Międzyzakładowy Dom Kultury.  Dziś pod nową nazwą, Centrum Kultury, nadal spełnia swój podstawowy cel, służąc rozwojowi życia kulturalnego mieszkańców miasta.   

PRZENIESIENIE TARGU


Po zakończeniu I wojny światowej rola placu jako targowiska powoli deprecjonowała się. Ponadto w ramach robót publicznych w XX-międzywojennym, kiedy to każde jakkolwiek płatne zajęcie było na wagę złota, postanowiono zasypać pozostałe jeszcze trzęsawiska i bagna na ówczesnym targu bydlęcym i przemianowanie go na targowisko, gdzie znajduje się po dziś dzień. Plac natomiast w końcu otrzymał patrona, wojewodę Władysława Sołtana. Przebudowano go wówczas sadząc drzewa i wytyczając alejki, a w centralnej jego części urządzono fontannę. 

FUNKCJA 

REPREZENTACYJNA

Plac targowy był również miejscem licznych manifestacji i wieców robotniczych – m. in. strajku szpularek w 1883 r. Kolejny raz do burzliwych wydarzeń rewolucyjnych na placu targowym doszło w czasie pamiętnych obchodów Święta l Maja w 1891 r. Były to pierwsze obchody międzynarodowego święta ludzi pracy w Żyrardowie. Przerodziły się w czterodniowy strajk powszechny. W trakcie starć ze strajkującymi robotnikami Kozacy, żołnierze i żandarmi wyłapywali najbardziej aktywnych i doprowadzali przed oblicze doraźnego sądu wojskowego, który urzędował na placu targowym. Wyroki zapadały i były wykonywane natychmiast karą chłosty. Widownią  największą  niepodległą i demokratyczną Polskę, stał się plac targowy podczas wydarzeń rewolucyjnych 1905–1907 roku. Wszystkie organizowane wówczas manifestacje zaczynały się albo kończyły na placu targowym. W  niedzielę 3 grudnia 1905 r. po porannym nabożeństwie, na placu
targowym zgromadziło się około 2000 robotników. Odbył się wiec, na którym przemawiali przedstawiciele partii rewolucyjnych, w tym także z Warszawy, nawołując do kontynuowania strajku aż do zwycięstwa. Liczba uczestników wiecu ciągle rosła. Zebrani nie posłuchali wezwań naczelnika do rozejścia. Wezwani na pomoc Kozacy otoczyli plac i po bezskutecznym zachęcaniu tłumu do rozejścia przypuścili szturm. Bili nahajkami, płazowal  szablami, najeżdżali konno. Ludzie ratowali się ucieczką, szukając schronienia w murach kościoła. Szarża Kozaków była tak gwałtowna, że dwóch wdarło się konno do kościoła. 8 XII 1905 r. strajkujący robotnicy zorganizowali uroczyste powitanie wracającemu z zesłania na Sybir czołowemu działaczowi żyrardowskiemu
Andrzejowi Malinowskiemu. Pociąg, którym wracał, przyjeżdżał z Warszawy do Żyrardowa o godz. 14.00. Na placu przed dworcem zebrało się około 12 000 osób. Po ukazaniu się Malinowskiego nastąpiły radosne powitania i przemówienia, po czym uformował się pochód zmierzający w kierunku placu targowego. Tu odbył się wiec, na którym przemówił też główny bohater uroczystości. W odwecie za liczne zbrodnie popełnione przez władze na robotnikach żyrardowskich, bojówka PPS dokonała 11 IX 1906 r. o godz. 18.00 (kiedy robotnicy po pracy opuszczali fabrykę) zamachu bombowego na strażnicę żandarmerii zlokalizowaną na placu targowym przy styku z ul. Wiskicką. 
Rannych zostało trzech żandarmów. Ataku dokonali dwaj robotnicy z Pruszkowa: Duda i Stanisław Sławiński. Duda w wyniku pościgu zginął w walce w rejonie ul. Parkowej 11.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w listopadzie 1918 r. mieszkańcy Żyrardowa demonstrowali swoją radość, gromadząc się na rynku. W tamtych latach Dom Ludowy i okalający go plac były miejscem licznych wieców i demonstracji politycznych. Tu świętowano utworzenie 18 listopada 1918 roku Żyrardowskiej Rady Delegatów Robotniczych. Podobnie było i w latach następnych, a zwłaszcza po zwycięstwie żyrardowskiej lewicy w wyborach do Rady Miejskiej w 1924 r. Wtedy też plac utracił swoją rolę targowiska na rzecz centrum miejskiego. Nadano mu wówczas imię wojewody warszawskiego Władysława Sołtana. Równocześnie przystąpiono do przebudowy placu. Posadzono na nim drzewa, krzewy ozdobne, urządzono rabaty kwiatowe. Plac stał się miejscem towarzyskich spotkań i wypoczynku, utrwalając tym samym swój społeczny charakter. Lewicowa Rada  Miejska przyjęła jeszcze jedną uchwałę o nazewnictwie
ulic. Na posiedzeniu Rady 18 kwietnia 1924 r. radny Aleksander Krasiński zgłosił wniosek o przemianowanie ulicy Wiskitskiej na 1 Maja. Pięknie opisuje panujący na nim ruch Paweł Hulka-Laskowski w swojej książce „Mój Żyrardów”. 
„przed frontem starej tkalni… był rynek. Wtedy nazywał się po prostu placem. Chodziło się więc nie na targ tylko na plac. Były to czasy legendarnej taniości. Jajka kupowało się „para trzy”, funt mięsa kosztował kilkanaście groszy, ser,masło, śmietana,kaszanka, kiełbasa przywożone w soboty ze Mszczonowa przez pana Tomaszewskiego – wszystko było niesłychanie dostępne i tanie. „U płotu stały kolorowe obrazy święte… dziady zjeżdżały całemi furami i prezentowały litości bliźnich”. „… w sobotę i w niedzielne przedpołudnia było atrakcyj co niemiara. Stragany z paciorkami, guzikami, piszczałkami, zabawkami dla dzieci, lalkami, trąbkami, a przedewszystkiem zmedalikami”.



ZMIANY NAZWY


Od 1924 r. po zmianie lokalizacji targowiska, plac zmienił funkcję i otrzymał imię wojewody warszawskiego Władysława Sołtana Kiedy nastały czasy II wojny światowej pyszni Niemcy zmienili jego nazwę, na szczęście tylko tymczasowo, na plac Adolfa Hitlera. W pierwszych dniach wolności po II wojnie światowej kasjer Zakładów Żyrardowskich Bolesław Rybkowski skierował 18 lutego 1945 r. wniosek do przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej w Żyrardowie o przemianowanie placu Sołtana – na Plac Wolności. Uzasadniał to historyczną rolą tego miejsca w dziejach miasta i jego mieszkańców. Zgłoszoną propozycję Miejska Rada zatwierdziła. Ostatnia zmiana nazwy nastąpiła w 1998 r. na Plac Św. Jana Pawła II. W 1973 r. na zlecenie władz miejskich opracowany został w Instytucie Kształtowania Terenów Zielonych i Ochrony Przyrody Akademii Rolniczej w Warszawie projekt zagospodarowania przestrzennego Placu Wolności. Zaczęła się stopniowa jego modernizacja. A po gruntownej przebudowie placu w latach 1998-200 nadano mu obecny kształt

poniedziałek, 8 maja 2017

Epizod 146 - Dom Krastyna jako przykład kamienicy czynszowej początków XX wieku

Dawna, czynszowa kamienica przy ulicy 1-go Maja 25 (ulica Wiskicka 18) popada od dłuższego czasu w ruinę. Opuszczone, zawilgocone lokale, obdrapane klatki schodowe czy odpadające sztukaterie zniechęcają do wejścia i zapoznania się z tym jakże historycznym budynkiem, pierwszym „drapaczem chmur” w Żyrardowie.  Jednak pomimo katastrofalnego stanu domu nazwanego na cześć jego pierwszego posiadacza, domem „Krastyna” nadal możemy dostrzec w nim kunszt i piękno dawnej kamienicy czynszowej z elementami secesji.
Patrząc na frontową ścianę kamienicy możemy łatwo dostrzec podział kondygnacji zgodnie z poszczególnymi funkcjami użytkowymi. Wysoki parter przystosowany został do lokali usługowych, pierwsze piętro to „piano nobile” czyli najbardziej reprezentacyjna część mieszcząca apartamenty. Piętra drugie i trzecie to typowe lokale mieszkalne, ostatnia zaś kondygnacja przeznaczona była dla najbiedniejszych  oraz na pomieszczenia gospodarcze. Pomimo znacznych zniszczeń nadal jednak możemy zauważyć ornamentykę charakterystyczną dla secesji.
I tak nad bramą, po której zachowały się jedynie kotwy w ścianach, umieszczona została głowa kobiety. Nad oknami poszczególnych kondygnacji umieszczone zostały dekoracje floralne bardzo podobne do tych na budynku Towarzystwa Wzajemnego Kredytu. Wkraczając wjazdem bramnym na sklepieniu ujrzymy motywy industrialne. Od strony oficyny widok przygnębia jeszcze bardziej. Zniszczone i opuszczone podwórze sprawia, że aż trudno uwierzyć, iż kiedyś na tyłach kamienicy tętniło życie towarzyskie, a dawna sala kina „Terra” mieściła tłumy głodnych X muzy widzów.
Wiecznie otwarte drzwi wejściowe pozwalają dostać się na kolejne piętra budynku. Tutaj skala zniszczeń jest największa. Wilgoć i zaduch odstraszają eksploratorów. Napuchnięte od wilgoci odpadające tynki, nabrzmiałe i napuchnięte futryny. To wszystko dopełnia ogromu zaniedbań.  Można jednak jeszcze znaleźć tutaj kunsztownie zdobione balustrady z drewnianymi poręczami oraz widoczne na półpiętrach pozostałości ozdobnej terakoty.
Budynek kamienicy został wpisany do rejestru zabytków ze względu na wartość historyczną i artystyczną dopiero w roku 2013. Stanowi on typowy przykład kamienicy czynszowej z początków XX wieku, jakich w Żyrardowie wiele nie ujrzymy. Również tylko na starych fotografiach możemy zauważyć, iż „dom Krastyna” w oryginalnej formie posiadał balkony z ozdobnymi wspornikami, dziś zastąpione balconettami. Oprócz walorów estetycznych budynek posiada również bogatą historię.
Od kilku lat niepozorna, marmurowa tablica na dawnym domu Myszkowskich zwanym również Domem Krastyna, informuje przechodniów o historycznym przeznaczeniu lokali tego monumentalnego budynku. To tutaj, tuż po zajęciu miasta przez niemieckiego okupanta, została otwarta, oczywiście za zgodą władz, Szkoła Handlowa.
Przeniesiona z zajętego Gimnazjum przy ulicy Sienkiewicza w roku 40-tym XX w., funkcjonowała nieprzerwalnie przez trzy długie lata okupacji. 
W pierwszych dniach po wybuchu II wojny światowej Gimnazjum zamknięto, a jej mury zajęli polscy żołnierze. Jednak już w dwa dni po kapitulacji miasta, zostało przemianowane na niemieckie koszary.
Grono pedagogiczne zmuszone do znalezienia nowej, tymczasowej lokalizacji szybko doszło do porozumienia z właścicielem kamienicy. Podnajęto kilka pomieszczeń, w których urządzono klasy, a nawet dwa internaty: żeński i męski. Dyrektorem zostal ostatni dyrektor Gimnazjum, Karol Wyroba, który pełnił tę funkcję do 43 roku, kiedy to po aresztowaniu i przesłuchaniu zdecydował się opuścić miasto w trosce o swoje i swojej rodziny życie. Funkcję dyrektora przejęła Joanna Froehlich, która pełniła ją do dnia wyzwolenia, do 1943 roku w kamienicy Myszkowskich, a przez kolejne dwa lata w szopie przy ulicy Teklinowskiej.
 Pod zalegalizowaną Szkołą Handlową, gdzie wykładane były mało istotne z ideologicznego punktu widzenia rachunkowość, czy matematyka, odbywały się tajne komplety, na których narażający swe życia nauczyciele, zapoznawali uczniów z literaturą, czy historią, krzewiąc w sercach i umysłach młodzieży idee patriotyczne.
  Rozwój i edukacja były dodatkowo wspierane zbiorami bibliotecznymi, które udało się wynieść z przejętego gimnazjum ukrywając je przez wszystkie lata okupacji, właśnie w kamienicy Myszkowskich.
Jak można zauważyć  z  „domem Krastyna” związała się rodzina Myszkowskich.
Wilhelm Szymon Myszkowski, właściciel między innymi kin w Żyrardowie. Aresztowany 18 października 1940 roku został przewieziony na Pawiak, a następnie, na początku 1941 roku, do Oświęcimia, gdzie zginął.

    Wilhelm Szymon Myszkowski w dwudziestoleciu międzywojennym był jednym z najbogatszych i najbardziej szanowanych obywateli miasta Żyrardowa. Nie był jednak autochtonem. Przybył to miasta z Myszkowic ze Śląska. Już na terenie swojego pochodzenia dał o sobie znać jego patriotyzm, zwłaszcza w obronie szkół. Po pierwszej wojnie, w której również wykazał się aktywnością tak w P.O.W. jak i Legionach Polskich , otrzymał od samego Józefa Piłsudskeigo Krzyż Legionowy, a od Rydza-Śmigłego – Krzyż P.O.W. 
Po przybyciu do Żyrardowa wszedł właśnie w jedną z najbogatszych rodzin ówczesnego Żyrardowa – Krastynów, właścicieli największej wówczas kamienicy w mieście oraz kina „Terra” znajdującego się w podwórku, w specjalnie do tego celu zbudowanej sali. 
Po zaaklimatyzowaniu się w Żyrardowie jeszcze bardziej rozwinął swoją karierę polityczną. Począwszy od 1924 rodu zasiadał w Radzie Miejskiej, a po zamachu majowym włączył się w działalność Bezpartyjnego Bloku Współpracy z rządem zostając jego  prezesem w Żyrardowie. Dodatkowo w latach 1930-1934 sprawował funkcję przewodniczące Rady Miasta. 
Biorąc ślub z Jadwiga Krastyn – córką Marcina Krastyna, którego grób jeszcze niedawno znajdował się na cmentarzu ewangelickim, stał się jednocześnie monopolistą na rynku kinematograficznym. Będąc właścicielem kin „Słońce” i „Len”, a dodatkowo posiadanie kina „Terra” przez żonę Wilhelma, pozwalało im dyktować warunki na jakże chłonnym rynku. Dodatkowo był właścicielem hotelu zlokalizowanego przez ulicy Sienkiewicza 1, o światowo brzmiącej nazwie „Royal”.               
Hotel ten w trakcie drugiej wojny służył żołnierzom Ochrony Pogranicza za siedzibę. Podczas bombardowania miasta, w pierwszych dniach września, zrzucona bomba przebiła dach budynku , podłogę i wylądowała na parterze, szczęśliwie nie wybuchając. 
Wilhelm Myszkowski doczekał się czwórki dzieci: Barbary, Edmunda, Heleny i Marii., a śladem dawnej rodziny na żyrardowskim cmentarzu jest grób Heleny, która zmarła w 2006 roku. 

Niestety przeszłość polityczna oraz wysoka pozycja w społeczeństwie nie umknęły uwadze okupanta, a okrutną tego konsekwencją była śmierć w Oświęcimiu. Na domiar złego żona Jadwiga wraz z córką Barbarą zmarły w obozie tuż po wyzwoleniu.