Będąc z wizytą w żyrardowskim muzeum, z największym zainteresowaniem przystajemy przed umieszczoną w holu panoramą miasta, a wtedy jeszcze wsi, szukając na niej najpierw swojego domu, a następnie najważniejszych obiektów, które zachowały się do dziś.
Nie każdy jednak wie, że ten neorenesansowy pałacyk kryje w swoich murach historię niespełnionej miłości jej właściciela.
Karol Dittrich junior, bo o nim mowa, był przedsiębiorcą o wyjątkowym zmyśle do zarabiania i pomnażania posiadanego kapitału. Ale, jak to często bywa, szczęście do bogactwa nie przełożyło się na szczęście w miłości.
pałacyk Dittricha |
Tak nagłe zniknięcie, podobnież zakochanej bezgranicznie w Karolu dziewczyny, wzbudziło w nim podejrzenia, że w całej tej sprawie swoje zrobił ojciec, który od początku nie popierał tego mezaliansu. Stary Dittrich nie wyobrażał sobie, że jego syn, przyszły spadkobierca fortuny oraz fabryki, może ożenić się z dziewczyną bez zabezpieczenia finansowego oraz bądź co bądź, wykonującą mocno kontrowersyjny, jak na tamte czasy, zawód.
Ojciec Karola wezwał więc do siebie dziewczę i znanym tylko sobie sposobem, nakłonił ja do definitywnego zniknięcia z życia syna. Czy dokonał tego przy pomocy znacznej sumy pieniędzy? Być może.
Kilka lat po śmierci starego Dittricha, niespodziewanie, Karol jr otrzymał list z Charkowa, list od dziewczyny, która ponad dziesięć lat wcześniej opuściła go w tajemniczych okolicznościach. Karol niezwłocznie odbył podróż do Charkowa. Niestety, nie zdążył. Dziewczyna będąc poważnie chora, zmarła w szpitalu przed jego przyjazdem. Rozdmuchane od nowa nadzieje prysnęły jak bańka mydlana. Karol jr wybudował dla ukochanej piękny pomnik na cmentarzu Ioanno-Usieknowienskim.
Po powrocie do Żyrardowa kazał namalować sobie jej obraz, który umieścił w pokoiku na piętrze, gdzie dziś znajduje się gabinet dyrekcji muzeum. Nikt nie miał prawa wchodzić do owego gabinetu, a biedny Karol spędzał tam godziny oddając się bolesnym wspomnieniom o miłości.
Jakby tego cierpienia było mało, podczas jednej z podróży, od wadliwego kaloryfera zajęła się tapeta, a następnie cały pokój. Tak hołubiony obraz spłonął niestety w pożarze.
Po pożarze nic go już nie trzymało w tym mieście. Będąc głównym akcjonariuszem Zakładów miał zapewnione fundusze na przyszłość, bez konieczności przebywania w miejscu, które kojarzyło mu się teraz tylko z cierpieniem. Niebawem opuścił Żyrardów i przeniósł się pod Drezno, gdzie kupił willę w dzielnicy Weisser Hirsch. Pozostał tam do końca swojego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz