środa, 4 maja 2016

Epizod 131 - Znikający cmentarz ewangelicki

     Powoli acz konsekwentnie znikają z krajobrazu Polski. Zarastają drzewostanem, którego systemy korzeniowe drążą podziemne tunele niszcząc wszystko na swojej drodze. Likwidowane zaorane uwalniają teren pod budownictwo, a pamięć po nich pozostaje jedynie na starych, sfatygowanych mapach oraz wyblakłych fotografiach.
    Żyrardowski cmentarz ewangelicki, a gwoli ścisłości wielowyznaniowy, gdyż znajdziemy na nim jeszcze pojedyncze pomniki prawosławnych i reformowanych, powoli znika nam z oczu. Kolejne historyczne groby i pomniki rozpadają się na czynniki pierwsze uwalniając miejsce pod nowe, piętrowo układane betonowe komory, których z każdym dniem przybywa.
   Ale tylko w tym punkcie różnimy się od naszego sąsiada - Wiskitek. Biorąc pod uwagę inne aspekty i stan faktyczny, niemy krzyk bezsilności ściska za gardło z żalu i nieodwracalności. Zaniedbane, stare cmentarze ewangelickie powoli odchodzą w zapomnienie. W niektórych przypadkach, choćby właśnie na przykładzie pobliskich Wiskitek, mało kto już pamięta gdzie się znajdował i tylko oko wytrawnego poszukiwacza potrafi w gąszczu dostrzec ukryte pozostałości  zdewastowanych tablic z trudem literując zachowane jeszcze nazwiska. 
    Wracając jednak do żyrardowskiego cmentarza, pozostało nam raptem kilkadziesiąt pomników w różnym stanie. Niektóre mocno zniszczone zębem czasu inne w całkiem jeszcze niezłej kondycji. Zapewne wkrótce i te uwolnią miejsce tak potrzebne przy ogromnym deficycie jaki nastał w Żyrardowie. I zapewne już niedługo nasze dzieci, spacerując po dawnym cmentarzu ewangelickim będą z niedowierzaniem słuchały naszych starczych opowieści o dawnych rezydentach tej części nekropolii. 
    A wszystko rozpoczęło się w latach 70-tych XIX wieku, kiedy to na nabytym od hr. Feliksa Sobańskiego terenie pod cmentarz katolicki, wyznaczona została również niewielka część przeznaczona na pochówki mieszkańców wyznań ewangelickich oraz prawosławnego. Dzięki temu połączeniu każda z żyrardowskich grup etnicznych miała swój własny skrawek ziemi i nie było już konieczności odbywania pielgrzymek do pobliskich Wiskitek. Powoli acz konsekwentnie przestrzeń wypełniała się kolejnymi pomnikami. Zadbany i często odwiedzany cmentarz ewangelicki zapłacił jednak wielką cenę za zbrodnie hitlerowskie. Miasto w pośpiechu opuścili jeszcze niedawni przyjaciele i znajomi. Mniejszość niemiecka, tak jak żydowska, przestała istnieć, co nie oznaczało jednak całkowitego zaniku Ewangelików. Wszak byli jeszcze Polacy tegoż wyznania. Jednak była to tak niewielka grupa, dodatkowo szykanowana i obarczana winą za tragedię drugowojenną, bez środków choćby na remont zniszczonego kościoła, a co dopiero mówić o zajęciu się starym cmentarzem. Opuszczone przez wysiedlone rodziny groby powoli niszczały i traciły swój urok. I tylko co jakiś czas, podczas sporadycznych pogrzebów, przestrzeń wypełniała się żałobnikami. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Na miejsce zniszczonych płyt nagrobnych nikt nowych nie stawiał, a wtedy już tylko krok do uznania anonimowego grobu za gotowy do usunięcia. I tak się nadal dzieje na naszych oczach. Ramy grobów znikają z dnia na dzień. A uwolnione przestrzenie  wypełniają kolejne, piętrowe komory. Cmentarz ewangelicki znika bezpowrotnie.  
     Szczęśliwie, możemy jeszcze zatrzymać się i pośród dziur w ziemi zadumać na chwilę przed zachowanymi pomnikami. Szczęśliwie, nadal stoi grób znanego nauczyciela z Kantoratschule Adolfa Hauptmana, a w części Reformowanych groby dawnych pielęgniarek pań Govenlock i Dickson. Nadal możemy odczytać w części Prawosławnych nazwisko Priwiezencew i uzmysłowić sobie jaka jest różnica pomiędzy krzyżem katolickim, a prawosławnym. Nadal, choć z coraz bardziej ograniczonym zakresie podziwiać kunszt kamieniarski znanego łódzkiego, a następnie kaliskiego mistrza Alfreda Fiebigera, czy nie mniej znanego rzeźbiarza S.Tuszewskiego, czy w końcu Kołaczka, przystanąć przed pomnikiem znanego, niestety od tej gorszej strony Andersa, czy w końcu starać się przełożyć cyrylicę na polski.  Nadal sto monumenty rodziny Kellerów czy Fiszerów.
  Niestety nie ujrzymy już choćby pomnika żyrardowskiego potentata Krastyna, czy wielkiego sercem doktora Hay'a.    
        

3 komentarze:

Hubert pisze...

dziękuję za ten artykuł.
piekne pomniki na tym cmentarzu przetrwały dwie wojny światowe, czas komunizmu ale pooległy w kpitaliźmie.

co roku jest prowadzona kwesta na rzecz odbudowy pomników. jak się domyślam tych katolickich tylko bo nikt się nie zająknie nad zburzeniem kilkudziesięciu ewengelickich i protestanckich.

może się mylę i było inaczej. z chęcią poznam tę historię.

pozdrawiam Hubert - hpiasecki@gmail.com

Unknown pisze...

Wiem o 4-5 pokoleniach moich przodków mieszkających w Wiskitkach i 1 pokoleniu mieszkającym w Żyrardowie (dziadkowie i pradziadkowie byli spolonizowani a w trakcie wojny opowiedzieli się po polskiej stronie, przy czym opuścili te okolice). Bardzo dziękuję za ten artykuł. Choć mieszkam dość daleko, jutro odwiedzę te miejsca.

Bea pisze...

Witam. Poszukuję zdjęć Cmentarza od roku 1915. Chcielibyśmy ustalić miejsce pochówku naszej 3xprababci