Ma Żyrardów
swoje gwiazdy. Dziś z nieograniczonym dostępem do internetu, a w szczególności
do mediów społecznościowych, praktycznie każdy może zamieszczać swoje
domowe osiągnięcia i liczyć na docenienie, wpierw najbliższych, znajomych, czy
lokalnej społeczności. Jeśli to co robi jest słuszne i idzie z w parze tym choć
odrobina talentu, potrafią odezwać się mniejsi lub więksi „łowcy”,
którzy wietrzą obopólny interes i potrafią przekuć te domowe
przedstawienia w coś większego. Nie musi iść za tym ani talent, ani szkoły czy w
końcu lata żmudnych praktyk, często okupionych hektolitrami potu,
niespełnionymi nadziejami czy wiecznymi próbami przebicia się przez tłum tego typu
podobnych artystów.
Takie mamy czasy i nie wypada nie korzystać z ich dobrodziejstw. Co mają jednak powiedzieć dziś ci, którzy swój sukces osiągnęli lata temu, w czasach gdy telewizja była czymś wręcz kosmicznym, a znajomych poznawało się na prywatkach, twarzą w twarz. O ich sukcesach często dowiadywaliśmy się po czasie z niewielkich wzmianek z gazetach lub jeśli było się gwiazdą naprawdę światowego formatu, z kronik filmowych prezentowanych, ot choćby, przed kinowymi seansami.
Taką właśnie gwiazdą w każdym calu, była rodowita żyrardowianka, osoba dziś zupełnie zapomniana w mieście, a mianowicie pani Elżbieta Jaroń urodzona w 1941 roku, primabalerina Teatru Wielkiego w Warszawie, święcąca swoje sukcesy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku.
Kiedy kończyła żyrardowską szkołę muzyczną nikt nie spodziewał się, iż za kilka lat stanie się primabaleriną występującą na scenach światowych oper i teatrów, obsadzaną w znanych i popularnych przedstawieniach, grającą w nich główne role, a polscy i światowi krytycy będą tak pozytywnie odnosili się do jej kunsztu, mistrzostwa i techniki.
Aby jednak osiągnąć takie sukcesy trzeba było opuścić rodzinny Żyrardów. Od początku jednak widać było, iż jest to talent nieprzeciętny. Ukończona z wyróżnieniem Warszawska Szkoła Baletowa, otworzyła przed nią drzwi do Opery Warszawskiej, gdzie już w 1961 roku zadebiutowała rolą Łabędzia w „Jeziorze Łabędzim” P. Czajkowskiego, a następnie Ognika w balecie „Kamienny Kwiat” S. Prokofiewa. Jednak to co zmieniło na zawsze jej życie i stało się bramą do sukcesu był Ogólnopolski Konkurs Tańca Scenicznego gdzie w grudniu 1961 roku zdobyła I nagrodę. Ten przełomowy sukces przyniósł jej rolę Swanildy w „Copelli”. L. Delibesa. Odezwała się Telewizja Polska, Polska Kronika Filmowa, a Łódzka Wytwórnia Filmów Oświatowych zrealizowała film pt. „Taniec dziewczyny ofiarnej” ze „Święta Wiosny” I. Strawińskiego. W kolejnych latach Teatr Wielki obsadzał nową gwiazdę w ”Jeziorze Łabędzim” P. Czajkowskiego jako Odettę-Odylię, Swalindę w „Coppelli” L. Delibesa, Kitri w „Don Kichocie” L. Minkusa czy tytułową „Giselle” w dziele A. Ch. Adama. Role Eurydyki w „Orfeuszu” I. Strawińskiego czy Diablicy w „Panu Twardowskim” L. Różyckiego budowały jej sceniczny obraz i kunszt. Ogólnopolskie gazety, doceniając umiejętności i talent żyrardowianki po jej scenicznych występach, zapełniały kolumny kolejnymi artykułami opisującymi jej umiejętności i nieprzeciętny talent aktorski. Jak sama pani Elżbieta wspominała jednym z największych jej sukcesów był występ w „Święcie Wiosny” w inscenizacji, reżyserii i choreografii samego Alfreda Rodriguesa. A przecież w tamtym momencie jej kariera trwała dopiero dwa lata.
Sukces jednak nie wziął się tylko z talentu. Wytrwałość, katorżnicza praca i codziennie wiele godzin na scenie. Chwile wyczerpania, padania ze łzami w oczach, ciągła walka z samym sobą, chwile zwątpienia i momenty załamania. Ale kto powiedział, że sukces nie rodzi się z bólach.
A potem było jeszcze piękniej. Wyjazdy do RFN, Stanów Zjednoczonych, Kanady. Nakręcone przez Columbia Pictures „Danse Sacrale”, film biograficzny Igora Strawińskiego z jej występem. A dalej Finlandia, czy teatr „Bolszoj”. I kolejne role. Wróżka w „Kopciuszku” S. Prokofiewa, Chloe w „Dafnis i Chloe” M. Ravela. W międzyczasie, w roku 1972, została stypendystka Ministerstwa Kultury i Sztuki w The School of Contemporary Dance w Londynie. Nawet telewizja zrealizowała film pt. Tańczy Elżbieta Jaroń” w reżyserii Jadwigi Żukowskiej, w którym zaprezentowano fragmenty baletów „Giselle”, „Don Kichot” i „Święto wiosny”, nagrodzony z resztą na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Muzycznych w Besancon we Francji.
Kariera
primabaleriny powoli dobiegła końca. Po stanowisku kierownika baletu w
sztukach „Córka źle strzeżona” F.Herolda oraz „Fantazji” P. Czajkowskiego
została mianowana z wyboru zespołu kierownikiem Baletu Teatru Wielkiego, które to stanowisko obejmowała w latach
1981- 82, aby w końca zostać pedagogiem tańca klasycznego, w czym tak pomocne okazały się ukończone w 1980 roku studia pedagogiczne w Akademii Muzycznej w Warszawie.
Takie mamy czasy i nie wypada nie korzystać z ich dobrodziejstw. Co mają jednak powiedzieć dziś ci, którzy swój sukces osiągnęli lata temu, w czasach gdy telewizja była czymś wręcz kosmicznym, a znajomych poznawało się na prywatkach, twarzą w twarz. O ich sukcesach często dowiadywaliśmy się po czasie z niewielkich wzmianek z gazetach lub jeśli było się gwiazdą naprawdę światowego formatu, z kronik filmowych prezentowanych, ot choćby, przed kinowymi seansami.
Taką właśnie gwiazdą w każdym calu, była rodowita żyrardowianka, osoba dziś zupełnie zapomniana w mieście, a mianowicie pani Elżbieta Jaroń urodzona w 1941 roku, primabalerina Teatru Wielkiego w Warszawie, święcąca swoje sukcesy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku.
Kiedy kończyła żyrardowską szkołę muzyczną nikt nie spodziewał się, iż za kilka lat stanie się primabaleriną występującą na scenach światowych oper i teatrów, obsadzaną w znanych i popularnych przedstawieniach, grającą w nich główne role, a polscy i światowi krytycy będą tak pozytywnie odnosili się do jej kunsztu, mistrzostwa i techniki.
Aby jednak osiągnąć takie sukcesy trzeba było opuścić rodzinny Żyrardów. Od początku jednak widać było, iż jest to talent nieprzeciętny. Ukończona z wyróżnieniem Warszawska Szkoła Baletowa, otworzyła przed nią drzwi do Opery Warszawskiej, gdzie już w 1961 roku zadebiutowała rolą Łabędzia w „Jeziorze Łabędzim” P. Czajkowskiego, a następnie Ognika w balecie „Kamienny Kwiat” S. Prokofiewa. Jednak to co zmieniło na zawsze jej życie i stało się bramą do sukcesu był Ogólnopolski Konkurs Tańca Scenicznego gdzie w grudniu 1961 roku zdobyła I nagrodę. Ten przełomowy sukces przyniósł jej rolę Swanildy w „Copelli”. L. Delibesa. Odezwała się Telewizja Polska, Polska Kronika Filmowa, a Łódzka Wytwórnia Filmów Oświatowych zrealizowała film pt. „Taniec dziewczyny ofiarnej” ze „Święta Wiosny” I. Strawińskiego. W kolejnych latach Teatr Wielki obsadzał nową gwiazdę w ”Jeziorze Łabędzim” P. Czajkowskiego jako Odettę-Odylię, Swalindę w „Coppelli” L. Delibesa, Kitri w „Don Kichocie” L. Minkusa czy tytułową „Giselle” w dziele A. Ch. Adama. Role Eurydyki w „Orfeuszu” I. Strawińskiego czy Diablicy w „Panu Twardowskim” L. Różyckiego budowały jej sceniczny obraz i kunszt. Ogólnopolskie gazety, doceniając umiejętności i talent żyrardowianki po jej scenicznych występach, zapełniały kolumny kolejnymi artykułami opisującymi jej umiejętności i nieprzeciętny talent aktorski. Jak sama pani Elżbieta wspominała jednym z największych jej sukcesów był występ w „Święcie Wiosny” w inscenizacji, reżyserii i choreografii samego Alfreda Rodriguesa. A przecież w tamtym momencie jej kariera trwała dopiero dwa lata.
Sukces jednak nie wziął się tylko z talentu. Wytrwałość, katorżnicza praca i codziennie wiele godzin na scenie. Chwile wyczerpania, padania ze łzami w oczach, ciągła walka z samym sobą, chwile zwątpienia i momenty załamania. Ale kto powiedział, że sukces nie rodzi się z bólach.
A potem było jeszcze piękniej. Wyjazdy do RFN, Stanów Zjednoczonych, Kanady. Nakręcone przez Columbia Pictures „Danse Sacrale”, film biograficzny Igora Strawińskiego z jej występem. A dalej Finlandia, czy teatr „Bolszoj”. I kolejne role. Wróżka w „Kopciuszku” S. Prokofiewa, Chloe w „Dafnis i Chloe” M. Ravela. W międzyczasie, w roku 1972, została stypendystka Ministerstwa Kultury i Sztuki w The School of Contemporary Dance w Londynie. Nawet telewizja zrealizowała film pt. Tańczy Elżbieta Jaroń” w reżyserii Jadwigi Żukowskiej, w którym zaprezentowano fragmenty baletów „Giselle”, „Don Kichot” i „Święto wiosny”, nagrodzony z resztą na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Muzycznych w Besancon we Francji.
2 komentarze:
Witam.
A co się dzieje ze wspaniałą Panią Elżbietą teraz?
Czy prowadzi jakieś zajęcia? Czy prowadzi spokojne
emeryckie życie? Wielka postać więc smutno się czyta,
że nic w jej życiu zawodowym nie zdarzyło się po 1982 roku.
Pozdrawiam
DK
Z tego co mi wiadomo, p
Jaroń bywa tylko konsultantem w Szkole Baletowej.
Postaram się dowiedzieć co porabia bo jesteśmy sąsiadkami. Pozd
Prześlij komentarz