Zachowany przez mamę pani Ewy rysunek wykonany został w formacie A3 jako praca w temacie „Rysunek ołówkiem z natury” na zajęcia plastyki w żyrardowskim LO. Pani Ewa dziecięce i młodzieńcze lata spędziła w domu państwa Skalskich, w którym mieszkała jej rodzina od 1954 roku.
Pani Ewa wspomina: „Przed Skalskimi (Jakubowscy to też rodzina Skalskich) to tam nikt nie mieszkał. Bo to oni właśnie po wojnie zagospodarowali parter tego budynku (jedną sień). W latach 50-tych Państwo zagospodarowało drugą sień i dobudowało piętra nad całością. Pozostali lokatorzy zamieszkali w 1954 r. Część nad i za bramą pozostała niezagospodarowana i po czasie popadła w ruinę. Dodam, że parter budynku murowanego przed wojną wybudowali państwo Wolniewiczowie. Przez wojnę stał niezadaszony”.
Narysowany drewniak zamykał odcinek ulicy 16-go Stycznia pomiędzy G.Narutowicza, a W. Łukasińskiego. Pani Ewa wspomina. „Za tamtym domem patrząc w kierunku ul.F. Dzierżyńskiego (dziś G. Narutowicza) był niski, murowany otoczony ogrodem dom ze sklepem państwa Obłąkowskich. Kupowało się tam trzymany w kamiennych garnkach barszcz oraz owoce i włoszczyznę, którą Pani Obłąkowska wybierała przy kliencie bezpośrednio z grządek. Można też było za niską opłatą wypożyczyć szatkownicę do przygotowania kapusty w beczce na zimę.
Na moim rysunku do drewnianego domu z lewej strony przylega płot . Za tym płotem był właśnie ogród pani Obłąkowskiej. Na starej fotografii (z zbiorów Czesława Tkacza) widać (od drewniaka ) wysoki płot, później niski, furtkę i tam gdzie znowu zaczyna się wysoki płot za moich czasów stał budynek murowany z poddaszem. Stał on frontem do ogrodu i szczytem do ulicy 16-go Stycznia. W szczycie było okno sklepowe i drzwi. Tu początkowo był sklep pani Obłąkowskiej ( ja tego nie pamiętam) a później sklep spożywczy Społem. Natomiast wchodząc przez furtkę można było, jak już mówiłam, kupić u pani Obłąkowskiej zieleninę prosto z ogródka, biały barszcz w butelce itp.
Inny charakterystyczny dom drewniany w sąsiedztwie tzw. Belwederek, który stał na rogu ul. 16-go Stycznia i F. Dzierżyńskiego (dziś G.Narutowicza) spłonąl ok. 1976 roku. Nikt tam już wtedy nie mieszkał”.
Wracając do domu z czasów młodości pani Ewy sprawa z nim wyglądała następująco. „Państwo Wolniewiczowie wybudowali cały parter budynku przed wojną. W skład parteru wchodziły: 4 okna od ul. Dekerta i 4 okna od podwórza ( sień 1), 2 okna od Dekerta i dwa okna od 16-stycznia (sień 2), brama , 1 okno od 16-stycznia i jedno od podwórza ( sień 3). W takiej niezadaszonej, surowej formie budowa przetrwała czas okupacji. Pani Wolniewiczowa była osobą chorą. Po jej śmierci majątek odziedziczył mąż, siostra i opiekunka. Zaraz po wojnie od spadkobierców państwo Skalscy odkupili i zagospodarowali część parteru ( sień 1). Dopiero w latach 50-tych Państwo zagospodarowało następną część parteru (sień 2) i dobudowało piętra. Czyli pozostali lokatorzy (poza Skalskimi) zamieszkali 1954 r (a wśród nich moi rodzice, brat i roczna ja). Część nad i za bramą (sień 3) pozostała niezagospodarowana i po czasie popadała w ruinę, tworząc zagrożenie. Rozebraną ją dopiero po 2008 roku, ponieważ wcześniej bano się naruszyć konstrukcję nośną budynku (fot. Ewa Gabrylewicz).
Jeśli chodzi o lokatorów to jedni się wyprowadzali inni wprowadzali, a jeszcze inni mieszkali tu do końca życia. Z tego co pamiętam mieszkali tam : Skalscy, Jakubowscy, Leniarski (Roch), Kowalscy, Malikowie, Liszewscy, Skudlarscy, Wojciechowscy, Puczyńscy, Podgórscy, Stangretowie itd.
Do dziś dnia na podwórku stoi budynek z czerwonej cegły, który by tam zanim się wprowadziliśmy. Do niego przylegał warsztat ślusarski pana Skalskiego, po którym jeszcze niedawno można było zauwayć ślady na bocznej ścianie, dziś zakryte przez nowobudowany kompleks. Początkowo podwórko dla mieszkańców naszego domu było nieduże. Wzdłuż przebiegał drewniany płotek i dzielił podwórze na wspólne 1/3 i Skalskich 2/3”.
„Za drewniakiem z rysunku była m.in. piekarnia Kubickiego. Po drugiej stronie ul. J. Dekerta naprzeciwko domu Skalskiego, w głębi, stał parterowy długi domek, w którym mieściły się jakieś biura spółdzielni. Szczyt domu przypadał prawie na wprost ul. G. Narutowicza (wówczas F. Dzierżyńskiego). Przed tym budynkiem do ul. J. Dekerta był plac porośnięty trawą z wydeptaną na skos ścieżką. Rodzice nazywali go „Psi plac”. Często bawiliśmy się tu piłką, graliśmy w klasy, w wojnę, ale też oprócz piesków można było spotkać np. pana Leona ze swoim koniem. Przychodziła też pani z trzema kozami.
Na rysunku znajduje się również drugi już nieistniejący drewniak, w którym na rogu budynku znajdował się zakład krawiecki pana Gajewskiego.Przed nim stała studnia- przycisk. Trochę dalej, na parterze mieszkał m.in pan Leon Kowalski, ale również Majewscy, Góreccy, czy Świerszczyńscy. Naprzeciwko tego drewniaka, w podwórku, była piekarnia pana Kubickiego”.
Tak oto swoje dziecięce i młodzieńcze lata na ulicy 16-go Stycznia wspominała mieszkanka Żyrardowa, pani Ewa Gabrylewicz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz