czwartek, 6 kwietnia 2017

Epizod 145 - Żyrardowskie latarnie gazowe

Trudno sobie dziś wyobrazić ciemne ulice nieoświetlone światłem ulicznych latarni. Automatycznie uruchamiane po zmroku wymagają jedynie nadzoru i kontroli przeprowadzonych co jakiś czas.
Praktycznie każda ulica w mieście oświetlona jest mniej lub bardziej przyjemną barwą światła i nawet nie zastanawiamy się jak radzili sobie nasi przodkowie zmierzający w grobowych ciemnościach przed godziną 5 rano do górujących nad miastem zakładów. A stan ten utrzymywał się w Żyrardowie dość długo, gdyż dopiero po ponad 50-ciu latach od kiedy to warszawskie ulice rozświetlały tysiące gazowych latarń, kilka ulic przyszłego naszego miasta rozbłysło strumieniem światła. A stało się to w 1909 roku.
Dziś po ponad stu latach pozostały nam jedynie namiastki tych dawnych latarń gazowych  rozlokowane w reprezentacyjnych punktach Żyrardowa. Park im. K.Dittricha, Aleja Partyzantów, przed Resursą, czy w końcu przed dworcem. Ze swoimi przodkami łączy je tylko ogólny wygląd, choć nawet materiał, z którego zostały wykonane jest zupełnie inny. Firma Art Metal Łapino, która je dostarczyła to specjalista w dziedzinie małej architektury.
Kiedy w końcu Zarząd Gminy Żyrardowa zdecydował się wykorzystać dobrodziejstwa techniki postanowiono uruchomić kilkanaście czteropłomiennych lamp gazowych  wyposażonych prawdopobnie w siatki żarowe „Auera”, błędnie nazywanych  w bibliografii pojawiającej się na żyrardowskim rynku książek historycznych „typu Aurora”, gdyż typ „Aurora” dotyczył nie latarń, a gazowego aparatu dostarczającego paliwo.
Koszulka Auera było to wówczas topowe osiągnięcie w technice oświetlenia gazowego, chociaż wprowadzenie go do Żyrardowa tak późno, praktycznie na skraju jego stosowania może budzić kontrowersje, zwłaszcza że istniała już wówczas elektryfikacja i w większych miastach wypierała oświetlenie gazowe.
Zastosowanie koszulek typu Auera było wielkim osiągnięciem. Pozwoliło ono na wykorzystanie z natury słabego płomienia gazu, który jest słabszy od światła świecy, czy lampy naftowej do oświetlenia spowitych w mroku ulic miast.
Zasada działania opierała się na zastosowaniu bawełnianej siateczki nasyconej solami toru i ceru. Po pierwszym uruchomieniu koszulka wykonana z bawełny, a naciągnięta na palnik ulegała spaleniu. Tworzył się wówczas dość kruchy kokon składający się w 99% z dwutlenku toru  (ThO2) i 1% dwutlenku ceru (CeO2) rozżarzający gaz, co dawało intensywne białe światło. Zastosowany w nich tor sprawiał, iż używane koszulki były promieniotwórcze, emitując promieniowanie alfa, beta i gamma. Z tego też powodu koszulki sprzedawano często już w postaci gotowych, wypalanych w fabryce, ale można było również nabyć jako nieużywane, które dopiero na miejscu naciągano na żarnik. Z promieniotwórczością radzono sobie stosując metalową pokrywę lampy, powietrze w środku oraz grube, matowe szkło. Ale nawet stłuczenie szyb nie wpływało bezpośrednio na skażenie, gorzej było gdy uszkodzeniu ulegała koszulka. Powstawał wówczas drobny, promieniotwórczy  pył.
Samą lampę gazową wynalazł William Murdoch i w 1772 roku zastosował ją do oświetlenia mieszkania. Jak na ironię właśnie późniejsza konieczność doprowadzenia gazu do mieszkań spowodowała, iż nie przyjęły się one jako źródło domowego światła. William Murdoch w swoim domu przy Cross Street w Redruth dokonał przełomowego odkrycia. W domowej retorcie dokonywał pirolizy węgla, której jednym z efektów jest wytworzenie się gazu. Systemem rurek doprowadzał go do pomieszczeń mieszkalnych, gdzie spalał się dając światło. Tak to rodzinny dom Murdocha stał się pierwszym budynkiem z gazowym oświetleniem, a pierwszym miastem Soho, które w 1798 roku otrzymało nowe latarnie. Przełomowy wynalazek rozświetlił ulice Anglii, Francji, czy Niemiec. Birmingham i Londyn otrzymały pierwsze latarnie gazowe w 1804 roku, Paryż – 1818, Berlin – 1829.
W Polsce pierwsze latarnie gazowe na stałe zostały zamontowane Krakowie i Warszawie w roku 1856, gdy koncesję na ich montowanie otrzymało Niemieckie Kontynentalne Towarzystwo Gazowe z Dessau. Pierwsze latarnie to lampy odkrytopłomienne z tzw. palnikiem szczelinowym, gdzie światło emitowały rozżarzone do białości cząsteczki węgla. Wszak wówczas gaz miejski był gazem węglowym. Uruchomienia tychże lamp dokonywał latarnik przy pomocy lampy olejowej umieszczonej na długim kiju. I taki rodzaj lamp funkcjonował praktycznie do końca XIX wieku. Dopiero wynalazek Karla Auera von Welschbacha z 1892 roku wymusił zmiany w lampach gazowych.
Opracował on wspominaną siatkę żarową co stanowiło wielki przełom w technice oświetlenia. Tego typu żarniki zastosowano w Warszawie w 1898 roku, a w Żyrardowie, jak wiemy, w 1909.
Analizując historyczne fotografie, możemy stwierdzić iż laratnie montowane na ulicach miasta wyglądały identycznie jak te zachowane przed Muzeum Woli w Warszawie, które świecą po dziś dzień, a gdy znajdują się w stanie spoczynku niewielki płomień drga wewnątrz oszklonej kopuły.
Latarnie jakie pojawiły się w Żyrardowie to latarnie gazowe czteropłomienne  wysokości  około 4 metrów o trzonie z żeliwnego odlewu będącego wiązką czterech kolumn z czterema przewiązkami. Szczyt zwieńczała sześcioboczna głowica z szybami w metalowych ramkach rozszerzając się ku górze. Sześciospadowy daszek wieńczący latarnię ozdobiono wieńczącą sterczyną. W podobnych tego typu latarniach umieszczano cztery palniki z siatkami Auera typu „Ring 1562”. Trudno dzisiaj dowieść, iż takie wypełniały żyrardowskie modele, ale skoro były one używane w warszawskich latarniach najpewniej również żyrardowskie były w nie wyposażone, zwłaszcza iż projekt przedstawiony przez zwycięska firmę zawierał informację o instalowaniu latarń typu warszawskiego. 
Rozmieszczono je początkowo w ilości 41 sztuk na ulicach Familijnej, Wiskickiej, Wąskiej, Szerokiej, Tylnej, Ogrodowej i Fabrycznej, rozszerzając stopniowo ich zasięg na inne drogi Osady.
Jednak już po kilku latach rozpoczęto projekt wprowadzenia oświetlenia elektrycznego na Teklinie.
Sam proces zamówienia oraz oferty doskonale zachowały się w Archiwum Państwowym dając nam obraz nieporuszanego dotychczas tematu początków oświetlenia miasta.  

Pomysł zainstalowania w Żyrardowie latarń ulicznych był rozpatrywany pod różnymi kontekstami. Wiele miast w Polsce od dawna posiadało swoje systemy, a w Osadzie nadal panowały egipskie ciemności.  Ponadto coraz częściej używano argumentu o konieczności oświetlenia najniebezpieczniejszych fragmentów i skrzyżowań w rozrastającym się przyszłym mieście.

Zgodnie z zachowaną dokumentacją możemy dokładnie prześledzić ten proces i zapoznać się z ciekawymi ofertami przedsiębiorców, czy inżynierów z całej Polski.
Jednym z oferentów był Kazimierz Sommer – inżynier Biura Technicznego w Warszawie mieszczącego się przy ulicy Marszałkowskiej 141, który wystosował zapytanie dnia 13 sierpnia 1908 r. do wójta gminy Żyrardów w sprawie dostarczenia lamp dla oświetlenia ulic miasta. Powołuje się on na rozmowy z panem Albinem Rossowieckim i proponuje lampy naftowo-żarowe systemu „La Washington”. Proponowane modele to nr 9 w cenie 160 rubli od sztuki oraz nr 8 z regulacją światła po 185 rubli, a do tego słupy drewniane po 10 rubli za sztukę. Dostarczył również protokół z Politechniki Kijowskiej z prób różnych systemów potwierdzające wyższość ich lamp nad innymi.

Wśród akt możemy znaleźć odręcznie napisany list wskazujący konieczność oświetlenia ulic Żyrardowa ze wskazaniem miejsc ich rozmieszczenia. Autor powołuje się na konieczność rozświetlenia ciemności i usunięcia zła. Proponuje skrzyżowanie ulic Familijnej i Alei Dittricha, Fabrycznej i jej skrzyżowania, około Schlachtuza, około szpitala, za szpitalem na Teklinowskiej, przy gminnej kancelarii, przy skrzyżowaniach ulicy Nowy Świat, przy skrzyżowaniu Fabrycznej i przy końcu ulicy Nowy Świat, czy w końcu na ulicy Długiej. Próbną lampę zamontowali przy ulicy Fabrycznej na skrzyżowaniu ulic i zwraca się do zarządu o poddanie jej próbie co do siły światła i zużycia nafty.

Kolejną osobą proponującą swoje wyroby był R. Stodolski, inżynier reklamujący gazowe aparaty AURORA, gazolinowe, amerykańskie przenośne lampy WELSCHBACH i Co” oraz gazolinowe amerykańskie lampy „REX”. 8 lutego 1909 roku nadesłał pismo do Zarządu Gminy Żyrardów wraz z projektem i szczegółowym kosztorysem oświetlenia Osady Fabrycznej gazowym aparatem AURORA. Kosztorys ten dzielił Osadę na dwie części połączone ze sobą ulicą Radziwiłłowską. W związku z tym do oświetlenia proponuje dwa aparaty w celu zmniejszenia kosztów rur. Jak wiadomo gaz doprowadzony byłyby nimi do poszczególnych lamp. W pierwszej części ograniczonej ulicami Wiskicką, Przejazd, Kolejową, Piaskową, Nowym Światem oraz Familijną proponuje rozmieszczenie lamp co 50 metrów, a przy ul. Wiskickiej i Fabrycznej jeszcze mniejsze odległości, co daje w sumie 164 lampy po 100 świec każda, rozmieszczone po obu stronach ulic. Oszacowano, iż konieczne będzie dostarczenie 40 m kubicznych gazu przy pomocy aparatu nr 6 za 2080 rubli. Pozostałe niezbędne oprzyrządowanie to przegrzewacz dla wody przy aparacie za 300 rubli, manometr dla określenia ciśnienia gazu za 18 rubli, hermetyczne połączenia dla napełniania rezerwoaru za 60 rubli, gazomierz za 400 rubli, rezerwoar dla pomieszczenia 20 m. kw. za 2500 rubli oraz koszt montażu opiewający na 500 rubli. Do tego rury za 21089 rubli. Firma nie proponuje konkretnego modelu lamp a jedynie powołuje się na latarnie żelazne za 4100 rubli oraz studzienki murowane rewizyjne za 800 rubli. Całkowity koszt dla tej części osady to 31 797 rubli.
Druga część ograniczona ulicami Jasną, Świętojańską, Radziwiłłowską i Leśną miała być oświetlona 56 latarniami po 100 świec każda. Do obsługi zaproponowano aparat nr 3, a całkowity koszt wyniósłby 11 452 ruble. Sumarycznie całkowity koszt to 43 249 rubli, bez kosztów budynków, które gmina musiałaby sama wybudować. I tu zostały określone ich wymiary 5 na 8 metra oraz 3,5 na 6 metra. Inżynier przedstawia również kosztu oświetlenia szacując je na 10 kopiejek za wyprodukowanie 1 m sześciennego gazu. Dla szacowanych 164 latarń będzie to 2 ruble na godzinę dla większej części Osady oraz 67,2 kop dla mniejszej. Szacując czas palenia latarń w ciągu roku na 2000 godzin to koszt roczny to 5344 rubli. Uważa on również, iż będzie w stanie odzyskać od prywatnych odbiorców 2440 rubli za domowe oświetlenie. Jak widać oferta została przygotowana bardzo sumienie i skrupulatnie rozpisana.
W czerwcu 1909 roku kolejna firma PROMIEŃ – Instalacje oświetleń i biuro techniczne J. Naimski i Z. Korycki z Warszawy z siedzibą przy ulicy Włodzimierskiej 1 proponuje 100 lamp żarowo-naftowych systemu „SECULAR” o sile światła 500 świec, bez sztucznego pompowania powietrza łącznie z kroksztynem słupowym, linką stalową służącą do opuszczania lamp i prowadnikiem za 120 rubli za sztukę. Tu również słupy miałby dostarczyć Zarząd. Proponują również angielskie lampy z fabryki KITSON o sile światła 1000 świec po 160 rubli lub systemu KITSON o sile 500 świec za 135 rubli za sztukę, ale w ofercie miała również o sile 100 świec – 0,6 funta, 750 – 0,4 funta oraz 300- 0,3 funta.
Po rozpatrzeniu ofert do konkursu wezwano następujące firmy: La Washington”, „PROMIEŃ”, „LUX”, Zawistowski oraz inż. R. Stodolski (Warszawa, ul. Marszałkowska 79). Wójt gminy  zaprosił wymienione firmy do zaprezentowania swoich lamp w dniach 21 lipca - 3 sierpnia i zamontowania ich na ulicy Fabrycznej w celu ich oceny. Zalecane było dostarczenie tych o największej sile światła. Postanowiono również, iż lampy o najmniejszym zapotrzebowaniu na naftę zostaną zaakceptowane przez 23-osobowy komitet i w ilości około 50 sztuk nabyte.
Jedną z zaproszonych firm było Towarzystwo Akcyjne „ LUX” z Rygi, które w swojej ofercie miało różne rodzaje lamp,  typu J.L. o sile 750 świec i zużyciu 0,6 funta nafty na godzinę, czy J3 – 750 świec.
Firma „LUX” zaproponowała 2 typy lamp: C.X.B. na ciśnienie powietrza lub kwasów węglowych wraz w kroksztynem windką i linką oraz drewnianą skrzynką do schowania cysterny blaszanej za cenę 142, 5 rubli, oraz drugi typ J.S. wraz kroksztynem, windką i linką za 121,5 rubla. Obie dawały światło o sile 750 świec, rekomendując jednak lampę pierwszą a to ze względu na łatwiejsze kontrole zużytej nafty, dając na to  2- letnią gwarancję.
Adolf Zawistowski z Warszawskiej Fabryki Wyrobów Metalowych z siedzibą w Warszawie przy ulicy Leszno  numer 91 proponuje lampę SYRENĘ o sile 1200 świec, samozapalająca się i bez sztucznego ciśnienia. Prostej konstrukcji i łatwej eksploatacji za 100 rubli wraz z kroksztynem, windką i stalową linką, oczywiście tu również Zarząd miałby dostarczyć słupy. Lampa SYRENA zbudowana była z aluminium i według dostawcy nie mogła się równać z koszulkową „LIRĄ” starszej konstrukcji i innymi wszystkimi funkcjonującymi za pomocą sztucznie wywołanego ciśnienia.
Po przeprowadzonych testach wybór padł na projekt inżyniera Stodolskiego. Można przypuszczać, iż oferta ta zwyciężyła ze względu na kompleksowość systemu, począwszy od aparatu po latarnie. Zarząd Gminy zdecydował się zainstalować nowe latarnie w łącznej liczbie 41 sztuk rozmieszczone na siedmiu ulicach, Wiskickiej 10 sztuk, Ogrodowej 6, Targowej 2, Szerokiej 3, Familijnej 2, Fabrycznej 8 i Tylnej 5 sztuk. Koszt całego przedsięwzięcia oszacowano na 12 161 rubli i 40 kopiejek. Ponadto sam koszt latarni wyniósł 35 rubli za sztukę, czyli znacznie mniej od konkurencji.
Jak widać sam typ latarni nie odgrywał tu znaczącej roli, gdyż umowa zobowiązywała do dostarczenia słupków latarnianych żelaznych, ciągnionych z rur 3 cale, 2 ½ cala oraz 2 calowe typu warszawskiego, co w odniesieniu do lamp rozmieszczonych w stolicy oraz archiwalnych fotografii Żyrardowa sugeruje instalację latarń czteropłomiennych wysokości około 4 metrów z siatkami Auera.

Brak komentarzy: