czwartek, 2 października 2014

Epizod 96 - Julian Blachowski, czyli ten co dyrektora Koehlera-Badin'a życia pozbawił

proces Juliana Blachowskiego

      26 czerwca 1932 roku w pobliżu modnej i gustownej kawiarni „Ziemiańskiej”, najmodniejszej w ówczesnej Warszawie ciszę i monotonię dnia przerwał huk wystrzału. I kolejny. Wysoka postać, której strój znamionował majętność i wysoką pozycję zachwiała się, a robiąc kilka kroków wpadła w bramę przy ulicy Mazowieckiej 1. Z bramy tej o własnych siłach już nie wyszła. Ratujący go ludzie przenieści umierającego do pobliskiej apteki dr A.Sklepińskiego. Na ratunek było jednak za późno. Wezwany lekarz stwierdził zgon na skutek rany postrzałowej w serce.     

    Tak oto zginął człowiek odpowiedzialny za całkowity upadek i rozkład żyrardowskich zakładów, odpowiedzialny za degrengoladę i nędzę żyrardowskich robotników i ich rodzin – Gaston Koehler-Badin, który w Szwajcarii zostawił żonę i troje dzieci. Wykonawcą zaś „wyroku” i woli ludu mianował się Julian Blachowski, zredukowany były pracownik Zakładów Żyrardowskich, pracownik Kantoru i były przewodniczący Rady Miasta. Postać znana i ceniona w środowisku lokalnym. Blachowski nie uciekał. Oddał trzymany rewolwer mówiąc:" Zabiłem łobuza!" "Musiałem to zrobić, musiałem...".    

    Sama historia życia Blachowskiego godna jest uwiecznienia na piśmie, a nawet sfilmowania. Urodzony w 1890 roku w Warszawie. Zesłany na Sybir w 1907 roku za przynależność do PPS oraz czynny udział w demonstracjach ulicznych roku 1906.

wagon ze zwłokami Koehlera-Badin'a

   6 lat. Najpierw w Omsku, później półtora roku w pojedynczej celi. Następnie gubernia irkucka, gdzie poznał swoją żonę Ksawerę, córkę zesłańca. Dopiero w 1918 roku udaje im się wrócić do Polski, gdzie osiedlają się w Żyrardowie. Niedługo udaje się Blachowskiemu zagościć w mieście Dittricha. Bieda i brak środków do życia rzuca go do Francji, gdzie podejmuje pracę w kopalni węgla kamiennego. I tam długo miejsca nie zagrzał. Wraca do Żyrardowa i znajduje zatrudnienie w fabryce jako biuralista. Kariera jego rozwija się.  Wstępuje ponownie do PPS oraz aktywnie uczestniczy w życiu politycznym. Mając dodatkowo chwalebną przeszłość zesłańca staje się osobistością szanowaną i poważaną, do tego stopnia, iż w 1924 roku zostaje wybrany na Przewodniczącego Rady Miasta Żyrardowa. Dlatego dziwnym i niewyjaśnionym jest fakt, iż do kolejnych wyborów PPS Blachowskiego nie wstawiła. Fakt ten zaważa na dalszym jego życiu. Rozczarowany i odrzucony popada w depresję. Cierpi na bóle żołądka, źle sypia, nie jada. W konsekwencji zaczyna zaglądać do kieliszka, co negatywnie wpływa na jego pracę zawodową i zaangażowanie. Z tego też powodu w 1931 roku na wniosek dyrektora Waśkiewicza zostaje zredukowany

     Rodzina przenosi się wówczas do Warszawy na Pragę, na ulicę Kępną 6. Mieszkanie w Żyrardowie chętnie jednak zachowują. Wszak żona Blachowskiego często dojeżdza do szkoły im. Konopnickiej. Waśkiewicz jest nieugięty. Straszy Blachowskiego eksmisją i nałożeniem opłat. Problem mieszkania urasta do ogromnych rozmiarów W tym też celu szukał Blachowski sposobności rozmowy z „najwyższym”. Kiedy w końcu udaje mu się go „wytropić” dwa szydercze słowa „Weg! Weg!” przelewają czarę goryczy. Julian Blachowski daje upust swojej frustracji i beznadziejności.
     Strzały na Mazowieckiej odbiły się szerokim echem w ogólnopolskiej prasie. Wysłannicy największych i najpoczytniejszych dzienników delegowani zostali do obsługi rozprawy sądowej. Rozpoczął się proces tak Blachowskiego, jak i całego Żyrardowa. Polska zobaczyła w końcu jakie niegodziwości mają miejsce w tym „mieście duchów”,  jak absurdalnie zarządzana jest fabryka, jak traktuje się ludzi, robotników, dla których zakłady są całym życiem. Na światło dzienne zaczynają wychodzić coraz to mroczniejsze absurdy jakie zapanowały w Żyrardowie po przejęciu zakładów przez konsorcjum francuskie. Permanentne redukcje, masowe zwolnienia, dyskryminacja i strach. Przodował w tym Koehler-Badin, który podczas swoich bardzo rzadkich wizyt w fabryce, wyżywał się na robotnikach, szydząc, kpiąc i podsycając strach nagłymi zwolnieniami, ot tak, za zbyt grube lub krzywe nogi, otyłość czy aparycję. W końcu był ich panem. Ale czego można było się spodziewać po osobniku, który w genach odziedziczył brutalność, nienawiść, sadyzm i bezwzględność? W genach po ojcu, który był osobą chorą umysłowo.
      I tam uderzył Blachowski.
     Kiedy rozpoczął się proces, tłumy gapiów chciały zobaczyć na własne oczy tego szaleńca, a z drugiej strony bohatera. Doszło to tak kuriozalnej sytuacji, iż wpuszczano „widzów” z biletami. Broniący Blachowskiego Henryk Gacki i Leon Berenson wywiązali się swoich zobowiązań. Wyrok pięciu lat więzienia był nad wyraz łagodny, ale całkowicie zasadny, gdyż powód działał pod wpływem silnego wzruszenia duchowego. Ważniejszym jednak skutkiem były podjęte w końcu przez państwo działania, które jednak dopiero w 1934 roku doprowadziły do usunięcia Francuzów z  Żyrardowa.
Ale to nie koniec. Po apelacji wyrok zostaje zmniejszony do czterech lat. Blachowski odzyskuje równowagę duchową i aktywnie zaczyna działać w więzieniu. Kilkukrotnie przenoszony ląduje we Wronkach. Jednak nie pozostaje sam. Żyrardowscy robotnicy wdzięczni za jego czyn zakładają komitet, do którego wstępują również włodarze miasta. Petycja z ponad 7 tysiącami podpisów wpływa do prezydenta Ignacego Mościckiego, który 13 lutego 1934 roku ułaskawia Blachowskigo.   
      Dziś na naszym, żyrardowskim cmentarzu po najbliższej rodzinie Juliana Blachowskiego pozostał grobowiec syna Stefana. Niestety do dziś nie ustalono gdzie pochowano Juliana Blachowskiego rozstrzelanego przez Niemców 23 stycznia 1943 roku.

2 komentarze:

krcrz pisze...

Badałem kiedyś ten temat, napisałem nawet pracę "Sprawa Blachowskiego na tle afery żyrardowskiej" (na podstawie współczesnych wydarzeniom przekazów prasowych). Pozdrawiam i czekam na kolejne epizody :)

Anonimowy pisze...

historia tego miasta zatacza koło, ludzie dalej są poniewierani.

p. michalak