Zachwytu nie podchwyciło jednak środowisko malarskie w Polsce często
naśmiewając się z „młodych i niedoświadczonych”. Miały jednak rację. Badania konserwatorskie
wykonane w 1974 przez wybitne ekspertki w tej dziedzinie,
Zofię Blizińską i Marię Orthweinową jednoznacznie potwierdziły, iż „Ekstaza
Św. Franciszka” jest rzeczywiście dziełem wielkiego greckiego artysty.
Jak się okazało podczas badań, na płótnie widniała
sygnatura: "A. van Diick", a pod nią starsza, autentyczna:
"Dominikos Theotoko […]."
Drogocenny obraz nie trafił jednak do widzów. W obawie przed
konfiskatą przez państwo kolejne dziesięciolecia spędził w magazynie czekając
na lepsze czasy.
Sensacji na skale całego kraju był jednak ciąg dalszy. Skąd takie dzieło
znalazło się na dalekiej prowincji ?
Po wywiadzie środowiskowym okazało się, iż w roku
1927 parafianie postanowili kupić proboszczowi obraz na imieniny, a jako, że proboszcz nosił imię Franciszek padło na wiadomego
świętego. Wysłano do Warszawy wikariusza ks. Stanisława Szepietowskiego, który
w jednym z antykwariatów zakupił obraz dla ks. Franciszka Dąbrowskiego,
za którym, obraz trafił właśnie do Kosowa Lackiego.
Ale co do tego ma Żyrardów i nasz len? Otóż częstą praktyką,
było wzmacnianie płótna. Delikatna, szesnastowieczna tkanina została właśnie
żyrardowskim płótnem podbita tworząc drugą warstwę. Kiedy to miało miejsce, nie
wiadomo. Niemniej okazało się, że żyrardowski len ma również takie zastosowanie
i doskonale zdaje egzamin.
Dziś trwają kolejne prace konserwatorskie, które mają
zakończyć się do końca tego roku. Zakonserwowany obraz trafi z powrotem do Muzeum
Diecezjalnego w Siedlcach, gdzie eksponowany jest od 2004 roku.
„Ekstaza Św. Franciszka” jest jednym z pierwszych wizerunków
świętego namalowanym przez El Greco. Powstanie jego datowane jest na lata
1575-1580. Obraz przedstawia młodego Franciszka otrzymującego stygmaty,
pochylonego do przodu, wpatrzonego ze łzami oczach w niebo. I tu właśnie z postawą
świętego pojawia się kolejna ciekawostka związana z niedocenianym przez wiele
wieków El Greco, odkrytym na nowo dopiero w XX wieku. Otóż nienaturalnie wygięte
postacie, które malował mistrz uważano za przejaw astygmatyzmu bądź innej wady
wzroku malarza.
Kolejny przykładem zupełnej ignorancji jest sygnatura
obrazu. Dopiero pod nowszym podpisem znajdował się autentyczny. Powód był
prozaiczny. Ktoś chciał prawdopodobnie podbić cenę obrazu poprzez umieszczenie
podpisu „Van Diick” uzyskując w ten sposób podobieństwo do niederlandzkiego malarza van
Dijk’a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz