wtorek, 27 sierpnia 2013

Epizod 8: Ulica Ogrodowa


       Wjeżdżając do Żyrardowa od strony Mszczonowa oczom przyjezdnych ukazują się górujące nad okolicą wieżowce, dziś, pomalowane na wyblakłe już w słońcu ciepłe odcienie żółci i pomarańczy. Wysokie 10-cio piętrowe budowle z płyty, powstały na fali ówczesnych potrzeb poprawy prezentacji miasta w oczach przyjezdnych. Doskonały na nie widok, z okien pociągów zmierzających w kierunku Warszawy, dodawał  splendoru i poprawiał wizytówkę tego fabrycznego miasta.  
      Zagłębiając się jednak w meandry okolicznych uliczek, możemy na własne oczy przekonać się, że ten dawny blichtr widoczny jest tylko z daleka.  Cofnięte nieco od ulicy dwa, niepasujące do otoczenia wieżowce, jak kominy pną się górę, zaburzając perspektywę sąsiedztwa.
     Ulica Mielczarskiego, dawnej Ogrodowa, tak jak większość tego typu podobnych ulic, zabudowana była jedno lub najwyżej dwukondygnacyjnymi domami zamieszkanymi przed II wojną światową przez mniejszość żydowską.  Wyjątkiem był tu jedynie „dom spółkowy”, stojący do dzisiaj, który posiadał trzy kondygnacje. Ówczesna ulica Ogrodowa nazwę swą zawdzięczała sąsiedztwie parku, a raczej lasku, który ciągnął się aż do dworca kolejowego, wypełniając przestrzeń dzisiejszych ulic, w kartale pomiędzy Wąską, Przejazd i Al. Dittricha i  zamknięty od zachodu właśnie ulicą Ogrodową. Niska zabudowa domków czynszowych wypełniała praktycznie całą lewą stronę, aż do dzisiejszej ulicy Okrzei, dawnej Fabrycznej.  Jedynie przechodniak na wysokości ulicy Wąskiej pozwalał przedostać się na skróty do Wiskickiej. Prawa strona, do skrzyżowania z ulicą Wąską, zabudowana była właśnie „domem spółkowym” oraz domem właściciela piekarni. Mieścił się tam również jedyny w Żyrardowie Bank Żydowski, na którego użytek zagospodarowana była parterowa część budynku przy Ogrodowej 6. Natomiast po lewej stronie, pod numerem 13, znajdował się młyn parowy Karola Witta właściciela kilku piętrowych domów czynszowych na Podblichu.
Wiecznie zanieczyszczona i wąska ulica Ogrodowa rozbrzmiewała bez przerwy głosami kupców, handlarzy oraz dziewcząt z usytuowanej tutaj szkoły żeńskiej panien Motylińskich, do której uczęszczały dziewczęta wszystkich wyznań, oprócz mojżeszowego, gdyż to, o ironio, nie było akceptowane przez konserwatywne i nieprzystosowane do ówczesnych czasów nauczycielki.  Schludne granatowe sukienki i białe bluzki kontrastowały z wiecznie brudnymi kowalami  z sąsiadującej kuźni, którzy uderzeniami ciężkich młotów nadawali rytm ulicy.
Dziś, po dawnych czasach, pozostało jedynie kilka domów skupionych w północnej części, zamieszkałych przez tę grupę społeczeństwa Żyrardowa, która pozostała tutaj, głównie z powodu trudnej sytuacji materialnej, braku możliwości i perspektyw na lepsze życie
 

Brak komentarzy: