Zasiadając codziennie do stołów, czy robiąc kolejne zakupy w jednym z licznych sklepów w mieście wrzucamy do koszyków coraz to nowsze i bardziej wymyślne produkty bądź półprodukty, z których wyczarowujemy kolejne wykwintne potrawy prześcigając się w tym procederze jak najlepsi sprinterzy.
Warto jednak czasem spojrzeć w przeszłość, aby zdać sobie sprawę oraz docenić bogactwo dzisiejszych czasów, a także dostępność jeszcze niedawno całkowicie nieznanych towarów.
Za doskonały przykład, dla potwierdzenia tego krótkiego wstępu, możemy przytoczyć realia panujące w Żyrardowie na przełomie XIX i XX wieku, kiedy to zdobycie środków na jedzenie było praktycznie głównym zadaniem robotniczych rodzin. Perfekcyjnie pasuje tu piramida Masłowa. Odnosząc się do niej wydaje się, że robotnik żyrardowski bardzo rzadko wychodził ponad potrzeby fizjologiczne.
Większość marnych zarobków przeznaczano na wyżywienie. Wśród robotników żyrardowskich, podobnie jak wśród tego typu podobnych populacji w innych regionach kraju, dominowała dieta uboga w kalorie, na wskroś monotonna i zawsze dużo poniżej minimalnej zalecanej dziennej dawki białka, cukrów i węglowodanów. Dla zobrazowania jak odżywiali się nasi żyrardowscy przodkowie i podkreślenia jakimi my jesteśmy szczęśliwcami niech posłuży przytoczone menu.
Otóż śniadanie często składało się z suchego chleba, czasem smarowanego smalcem, zwykle najpodlejszego gatunku, czarnej kawy, z reguły gorzkiej, tylko sporadycznie słodzonej, z reguły sacharyną gdyż cukier był bardzo drogi. Ponadto na śniadanie jadano zupy. Faktem jest to, że w wielu rodzinach zupy jadano na każde danie, począwszy od śniadania, a skończywszy na późnej kolacji.
Do tychże zup można zaliczyć te najprostrze do wykonania i najtańsze. Zacierkowa lub żurek na czerstwym chlebie, bądź zupa mleczna z ziemniakami. Tylko z okazji świąt, na śniadanie, na stole pojawiła się wędlina, z reguły najtańsza, tłusta i niezdrowa.
Niemniej ubogi i monotonny był sam obiad, bądź co bądź główne danie dnia, Podawano wówczas, a jakże, zupy: kapuśniak, krupnik, grochówkę, kartoflankę, barszcz na szczawiu lub na sosie z kiszonych ogórków, które zapobiegliwe rodziny kisiły samemu. Żurki generalnie gotowano na tłustych wywarach pozyskiwanych z masarni. Czasami, ale niezwykle rzadko podawano pyzy, placki kartoflane, czy przecieruchy, czyli kluseczki ze startych ziemniaków, mąki i jajka. Niezbyt często pojawiała się na stole bania na mleku, oraz biała kapusta z ziemniakami okraszona tłuszczem, a do zabielania tychże zup używano mąki.
Obiady niedzielne i świąteczne były troche bogatsze. Jedzono wówczas rosoły z ziemniakami oraz ziemniaki z kawałkiem mięsa z królika lub z kury z dodatkiem kapusty.
Znamienne jest to, że praktycznie wcale nie jedzono owoców, pomidorów, czy kalafiorów, tak dostępnych i spożywanych w dzisiejszych czasach. Z warzyw, na stołach robotników żyrardowskich, dominowały właśnie kapusta, buraki, marchew, ogórki i cebula. Również jajka, mleko, czy masło były rarytasem zawsze niecierpliwie oczekiwanym.
Kolejnym rodzajem potraw, tak rzadkim na stołach żyrardowskich robotników było mięso, z reguly wołowina, nie więcej niż pół kilograma na całą rodzinę, drób oraz najtańsze gatunki wędlin, goszczące na stołach w największe święta, czyli kilka razy w roku. Były to salcesony bądź kaszanki,
Praktycznie nie jadano szynki czy baleronów, których przeróżne gatunki można kupić dziś w każdym sklepie mięsnym i bez których nie obędzie żadna rodzina.
Robotnicy wspomagali się jak tylko mogli pałając się hodowlą kur i królików, które dla bezpieczeństwa i przezorności trzymano w izbach mieszkalnych.
Jako, że duża część robotników żyrardowskiej fabryki pochodziła ze wsi, kuchnia ich przypominała kuchnię chłopską. Słonina i pozostałe tłuszcze, które udawało się pozyskać, przez cały rok służyły gospodyniom jako omasta do kapusty. Z powodu braku cukru gotowano buraki cukrowe i w ten sposób uzyskiwano słodką wodę do kawy zbożowej
A tak na koniec przepis na przecieruchę:
ziemniaki, mąka, jajka
Obieramy ziemniaki i ścieramy na tarce o najdrobniejszych oczkach (jak na placki ziemniaczane). Ziemniaki odlewamy, ale wody nie wylewamy, bo jest w niej krochmal, który używamy do obrusów i pościeli. Następnie dodajemy jajka i powoli mąka ciągle ugniatając, aż wytworzy nam się gęste ciasto. Następnie gotujemy osoloną wodę, a gdy zacznie wrzeć, za pomocą łyżki "kładziemy" przecieruchy. Po wypłynięciu na wierzch, gotujemy je przez chwilę, wyławijac je na talerz. W zależności od upodobań podajemy je ze skwarkami lub przesmażona cebulką lub po dzisiejszemu z wędzonym boczkiem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz