wtorek, 29 października 2013

Epizod 28: Tragedia, która wstrząsnęła Żyrardowem.


             5 września 1974 roku, jakże szczęśliwe i beztroskie życie kilku żyrardowskich rodzin, legło w gruzach. Ten dzień przeszedł do smutnej i tragicznej historii najnowszej naszego miasta niosąc ze sobą niewyobrażalną tragedię zwłaszcza, że dosięgnął przyszłego kwiatu naszego miasta, nierowiniętych pąków, niewinnych dzieci.

            A nic nie zapowiadało dramatu, który miał rozegrać się na urobisku w Korytowie, a dotyczyć miał żyrardowskich pięciolatków z przedszkola zakładów lniarskich, potocznie zwanej "Ochronką". Tuż po śniadaniu grupa 139 dzieci udała się na wycieczkę autokarową do lasu radziejowskiego. Dzieci podzielono na kilka grup, a każdą z nich zajmowała się jedna opiekunka. Wszystkie grupy przebywały w lesie, a wyjątek stanowiła grupa pani Hanny Małkiewicz-Kowalskiej, która bawiła się na skraju wykopu, gdzie wydobywano piach między innymi dla Zarządu Dróg i Mostów. 

         W pewnym momencie skarpa osunęła się grzebiąc pod zwałami piachu ośmioro malutkich dzieci. Zaalarmowani przeraźliwym krzykiem opiekunki, znajdujący się w pobliżu ludzie, rzucili się na ratunek. Dzięki szybkiej akcji udało się wydobyć dwoje dzieci, które odniosły tylko lekkie obrażenia. Niestety szóstka innych straciła życie. Według relacji świadków część dziatwy znajdowała się na górze wyrobiska, niestety inne, niewinnie drapały na dole ściany piachu. W tym momencie rozegrał się dramat.

Dodaj napis

    Nie ma większego znaczenia, że osoby odpowiedzialne za tą niewyobrażalną tragedię zostały ukarane, faktem jest jednak to, że z powodu bezmyślności i braku wyobraźni dorosłych, to niestety dzieci poniosły konsekwencje ich zachowania. Dzieci, które mogły w przyszłości stać się kimś naprawdę ważnym, mogły stać się dumą swoich rodzin.   


             Dziś pięć wzruszających grobów nadal znajduje się na naszym cmentarzu przypominając o tej dla nas odległej tragicznej historii.
         
 Remik Białobrzeski, Ewunia Łuczak, Tomuś Kaliński, Tomuś Kruszewski, Ewunia Żyniewicz oraz Grzesio Ciniewski. Zawsze pozostaną w naszej pamięci. 

niedziela, 27 października 2013

Epizod 27: Prawosławni w Żyrardowie


             Spacerując dziś po zdewastowanym cmentarzu ewangelickim możemy natknąć się również na kilka zabytkowych pomników, które zwieńczone są krzyżem różniącym się od tych umieszczonych na grobach naszych bliskich, katolików.
grób osoby wyznania prawosławnego

          Otóż owe nielicznie stojące jeszcze pomniki należą do wyznawców prawosławia a krzyż ten to krzyż prawosławny, zwany czasem słowiańskim. Warta wzmianki jest symbolika tych dodatkowych "belek". Krzyże z żyrardowskiego cmentarza maję je dwie, górna to ta do której przybito ręce Jezusa, dolna to podpórka pod nogi, gdyż według tradycji prawosławnej stopy Jesusa zostały przybite dwoma gwoździami, a nie jednym, jak w tradycji katolickiej. Podpórka zwrócona jest w górę w kierunku "dobrego łotra" i wskazuje mu niebo, drugi zaś jej koniec wskazuje "złemu łotrowi" piekło.



         Wracając jednak do początków powstania Osady Fabrycznej wiemy, że była to mniejszość narodowa, która najpóźniej zasiedliła przyszły Żyrardów. Jeszcze w latach 90-tych XIX wieku na terenie Żyrardowa nie było żadnych wyznawców prawosławia.  Jednak już na początku XX wieku w mieszkało ich już dwustu pełniąc głównie role administracyjne i porządkowe, a do najbardziej znanych rodzin tego kościoła chrześcijańskiego należały roddziny Prijeżdżew, Zarakowskich, Wertyńskich, Bredo, czy znana lekarka Ludmiła Krusza.
            W okresie międzywojennym, kiedy to populacja prawosławnych osiągnęła maksimum, ważną rolę pełnił dom Dymitrowa przy ulicy Działkowej, gdzie mieściła sie kaplica cerkiewna. Raz w tygodniu dojeżdzał z Warszawy pop, którego osławiony Wagner dowoził dorożką z dworca, aby ten odprawił nabożeństwo.

piątek, 25 października 2013

Epizod 26: Krótka historia Szkoły Handlowej


                Od kilku lat niepozorna, marmurowa tablica na domu Myszkowskich zwanym również Domem Krastyna, informuje przechodniów o dawnym przeznaczeniu lokali tego monumentalnego budynku. To tutaj, tuż po zajęciu miasta przez niemieckiego okupanta, została otwarta, oczywiście za zgodą władz, Szkoła Handlowa.
Przeniesiona z zajętego Gimnazjum przy ulicy Sienkiewicza w roku 40-tym XX w., funkcjonowała nieprzerwalnie przez trzy długie lata okupacji. 


panorama z Domem Myszkowskich w centrum
               W pierwszych dniach po wybuchu II wojny światowej Gimnazjum zamknięto, a jej mury zajęli polscy żołnierze. Jednak już w dwa dni po kapitulacji miasta, zostało przemianowane na niemieckie koszary.

      Grono pedagogiczne zmuszone do znalezienia nowej, tymczasowej lokalizacji szybko doszło do porozumienia z właścicielem kamienicy. Podnajęto kilka pomieszczeń, w których urządzono klasy, a nawet dwa internaty: żeński i męski. Dyrektorem zostal ostatni dyrektor Gimnazjum, Karol Wyroba, który pełnił tę funkcję do 43 roku, kiedy to po aresztowaniu i przesłuchaniu zdecydował się opuścić miasto w trosce o swoje i swojej rodziny życie. Funkcję dyrektora przejęła Joanna Froehlich, która pełniła ją do dnia wyzwolenia, do 43 roku w kamienicy Myszkowskich, a przez kolejne dwa lata w szopie przy ulicy Teklinowskiej.

              Pod zalegalizowaną Szkołą Handlowa, gdzie wykładane były mało istotne z ideologicznego punktu widzenia rachunkowość, czy matematyka, odbywały sie tajne komplety, na których narażający swe życia nauczyciele, zapoznawali uczniów z literaturą, czy historią, krzewiąc w sercach i umysłach młodzieży idee patriotyczne.
            Rozwój i edukacja były dodatkowo wspierane zbiorami bibliotetycznymi, które udało się wynieść z przejętego gimnazjum ukrywając je przez wszystkie lata okupacji, własnie w kamienicy Myszkowskich.

      

poniedziałek, 21 października 2013

Epizod 25: Pierwsza Szkoła Żydowska


             Idąc dzisiaj ulicą Mireckiego trudno sobie wyobrazić, że tereny, które dziś są ciasno pokryte budynkami, na odcinku od Alei Partyzantoów do Ossowskiego, jeszcze dziewięcdziesiąt lat temu pokrywały w większości mokradła, liczne oczka wodne oraz tereny conajmniej nieprzyjazne do zasiedlenia. To jednak tu gminie żydowskiej udało się uzyskać od Magistratu działkę pod budowę nowej szkoły.

dawna szkoła żydowska
       Nie była to jednak pierwsza placówka w mieście, w której nauki pobierały żydowskie dzieci.

      W mniejszych miejscowościach podobnych do Żyrardowa działały żydowskie chedery oraz szkoły Talnud-Tora. Nie inaczej było w gminie żydowskiej w Żyrardowie.  Cheder i Talmud-Tora zlokalizowane były na terenie synagogi, a codzienny gwar rozkrzyczanej młodzieży i dzieciaków wypełniał jej mury.
Jednak szybki rozwój gminy narzucił konieczność zorganizowania nowej, większej siedziby. Ponadto zdażyło się wcześniej, że z powodu fatalnych warunków higienicznych i lokalowych cheder został na pewien czas zamknięty. 

           Po zakończeniu I WŚ, z inicjatywy Hermana Gomolińskiego zorganizowano szkołę w domu Chodaka na skrzyżowaniu ulic Ogrodowej i Tylnej. W trzech małych pokoikach odbywały się lekcje, a nauczycielami byli właśnie Gomoliński wraz z dwiema nauczycielkami. Wkrótce i te udostępione pomieszczenia stały się niewystarczające. 

Dzięki ogromnym staraniom oraz faktowi reprezentowania gminy żydowskiej w Radzie Miasta przez Gomolińskiego, udało się uzyskać teren pod budowę nowej szkoły właśnie przy ulicy Mireckiego. Gomoliński stał się pierwszym dyrektorem, natomiast za patronkę wybrano Elizę Orzeszkową, wielką orędowniczkę asymilacji Żydów. Niestety, jak większość żyrardowskich Żydów, Herman Gomoliński został wraz z rodziną wywieziony do warszawskiego getta, w którym zginął tragicznie. 

         Budynek szkoły żydowskiej został zbudowany z czerwonej cegły i zachował się do dnia dzisiejszego.  Szkoła, tuż przed II wojną, była najmniejszą ze wszystkich szkół, tak pod względem liczby uczniów, jak i powierzchni, gdyż zajmowała tylko 68 m2
W pierwszych dniach po wybuchu II wojny światowej za zgodą Magistratu w szkole został założony punkt sanitarny, ale już po kilku dniach punkt przeniesiono do Banku Żydowskiego na ul. Ogrodową, a w murach szkoły zorganizowano obóz jeniecki. Nie minęło jednak kilka kolejnych dni i z obozu przemianowano szkołę na siedzibę żandarmerii polowej. 
Po wojnie mieścił się w niej między innymi ZUS, a obecnie wydziały Urzędu Miasta. 

      W nowym projekcie inwestycyjnym dla miasta na lata 1955-1960 przewidziano budowę nowej szkoły, która od 1 września 1957 roku rozpoczęła działalność w nowopowstałym budynku. Ciekawym jest fakt, iż pobudowana w późniejszym czasie sala gimnastyczna znajduje się na miejscu ostatniego oczka wodnego, które jeszcze dobre kilka lat po uruchomieniu szkoły służyło miejscowym żabom.



sobota, 19 października 2013

Epizod 24: Andrzej Chodak - najwybitniejszy z żyrardowskich mularzy


                 Pięknie wykończony i odnowiony narożny budynek, zwieńczony figurką Matki Boskiej, na skrzyżowaniu ulic Szulmana dzisiejszej (Romualda Mielczarskiego) i 16-Stycznia zachwyca swoim wyglądem. Dom ten wybudowany w 1895 roku to dzieło i mieszkanie Andrzeja Chodaka i jego rodziny, najwybitniejszego z żyrardowskich mularzy.

Dom Chodaka z 1910 r
      Kiedy, w końcu, po wielu latach starań powstał żyrardowski cech murarzy i ciesli, Andrzej Chodak, został jednogłośnie wybrany starszym. Jego pozycja wśród wykonawców zawodu była tak znacząca, że pełnił tę funkcję od 1903 do 1916 roku. To jemu, wraz z L.Ruppel'em zlecono prowadzenie rozmów z władzami w temacie założenia cechu.
Andrzej Chodak do tego stopnia był szanowany i poważany w środowisku żyrardowskich rzemieślników, że w 1928 roku przy połaczeniu żyrardowskich cechów, został wybrany przewodniczącym.
  
      
               Mówiąc o budowlach Żyrardowa, na myśl przychodzi nam automatycznie postać Karola Dittricha, głównego mecenasa budowy, darczyńcę i sponsora. Twórcą i wykonawcą był w większości przypadków Andrzej Chodak. Specjalizował się zwłaszcza w budowie obiektów sakralnych, w przeciwieństwie do Ruppel'a, który wiódł prym w budownictwie mieszkaniowym.


grobowiec rodzinny Chodaków
              Z wysokiej jakości radziejowickiej cegły, najpierw budował, w późniejszych latach nadzorował budowy wielu obiektów. Spod ręki mistrzów murarskich, a pod nazdorem Chodaka, wziesione zostaly szpital, przytułek dla starców, rozbudowany kantor, resursa, czy szkoły. Jednak najwięsze zaszczyty zebrał za szczególne poświęcenie swojego talentu budowie obiektów sakralnych, a świadectwem tego pozostał Order Luterański nadany przez samego papieża, który wręczył mu biskup Sznabecki. Kościół Matki Bożej Pocieszenia, kościół Karola Boromeusza, czy ewangelicki, wszystkie one są jego dziełami.

             Poza tymi wszystkimi budowlami pozostał nam jeszcze, na żyrardowskim cmentarzu, piękny grobowiec rodzinny z 1911 roku, w którym spoczywają ciała całej rodziny Chodaków, Andrzeja Chodaka, który zmarł w wieku 82 lat w 1943 roku, jego żony Walerii Chodak z Kaczorowskich, która odeszła z tego świata rok po mężu. A także dzieci, Celiny, Henryka Józefa, Melanii i Władysława Kaziemierza. 

środa, 16 października 2013

Epizod 23: Pamięci czołgistów radzieckich


              Podobno spalonych wraków T-34 było siedem. Nie śmiem wątpić, aczkolwiek tablic upamiętniających, na całej długości ulicy 1-go Maja, jest tylko pięć. Tablic poświęconych pamięci czołgistów radzieckich, którzy zginęli podczas „wyzwalania Żyrardowa” spod trwającej 63 miesiące okupacji niemieckiej, codziennie przypominają nam o tej nieodległej przeszłości.

            Siedem godzin zajęło 47 brygadzie pancernej gwardyjskiej płk. Kopyłowa wypchnięcie Niemców poza miasto. To nad wyraz szybko, znając fakt, że Żyrardów był umocnionym punktem obrony tyłowej rubieży Warszawy. Miasto usiane było okopami, rowami przeciwczołgowymi oraz wzmocnionymi punktami oporu łącznie z bunkrami oraz obsadzone dobrze uzbrojonymi żołnierzami Wehrmachtu.
            Tuż przed godziną 10:00, 16 stycznia 1945 roku, już przed przejazdem radzieccy sołdaci dostali się pod silny ogień czołowy. Pod murami zakładów spirytusowych poległ dowódca batalionu kpt Wiktor Firsow, co upamiętnia pierwsza z tablic.
 

Tuż za przejazdem kolejowym czołgi rozdzieliły się.
 

tablica pamiątkowa na murze fabrycznym
           Późniejszy Bohater Związku Radzieckiego – kierowca st.sierż A.Kononow skierował swój pojazd w prawo, w ulicę P.O.W. Szybko dojechał do dworca, gdzie kierując działo w stronę niemieckiego pociągu przygotowanego do ewakuacji, zmusił go do pozostania na peronie. Wliczając w jego dokonania zniszczenie trzech dział niemieckich, czterech samochodów oraz aż trzydziestu siedmiu wozów taborowych, między innymi z amunicją i sprzętem bojowym, został słusznie uznany za wyróżniającą się postać walki na ulicach miasta.
Widząc silny opór wojsk niemieckich oraz kolejne wraki radzieckich czołgów, przed Bankiem oraz na skrzyżowaniu 1-go Maja-Mireckiego, dowódca kolejnego pojazdu Korsakow zdecydował się oskrzydlić oddziały niemieckie. Wobec silnego ognia przeciwnika skierował swój czołg w ulicę Mireckiego. Zmierzając do Placu Wolności, przed kościołem, został ostrzelany z pancerfausta. Szybko jednak ogniem z karabinu maszynowego uciszył wroga. 

W tym czasie inne czołgi posuwały się wzdłuż 1-go Maja likwidując kolejne punkty oporu. 

     Wtedy, z budynku Magistratu, pocisk z pancerfausta trafił czołowy pojazd. Przytomny jeszcze kierowca, zdając sobie sprawę z tego, że wrak może zablokować drogę, skręcił w lewo i z impetem wbił się w mur fabryczny. Dzięki jego poświęceniu droga nie została zablokowana. Niestety bohaterska załoga zginęła, a pamiątkowa tablica wmurowana w ścianę istnieje do dziś.
tablica na skrzyżowaniu 1-Maja i Leszno

 Niestety nie był to koniec strat. Już praktycznie przy wyjeździe z miasta, na wysokości domu pod numerem 92, pociskiem wystrzelonym z wieży strażackiej trafiony został kolejny czołg. Jeden z tankistów wydostał się z płonącego wraku i schował się pobliskiej bramie, ale tam dosięgła go kula snajpera. Naocznym świadkiem był młody chłopak Zdzisław Rdzeniewski (grób E1/16/8), który nie zważając na niebezpieczeństwo podbiegł z pomocą do postrzelonego żołnierza. Niestety kolejna kula przeznaczona była dla niego. Na placu boju pozostały dwa ciała.

          Około godziny 17-tej Żyrardów został oswobodzony. Wzdłuż ul. 1-go Maja pozostało siedem  płonących wraków czołgów radzieckich, skierowanych na zachód. Polegli czołgiści zostali pochowani w zbiorowej mogile na Placu Wolności, a następnie ekshumowani i pogrzebani na żyrardowskim cmentarzu.

niedziela, 13 października 2013

Epizod 22: Zamach na Volksdeutscha Funka



brama przy Waryńskiego 46
                  Niski, chuderlawy i zgarbionyVolksdeutsch Funk, odkąd został tłumaczem żandarmerii w Żyrardowie, siał postrach wśród swoich, jeszcze niedawno, współbraci. Jednak teraz, sadyzmem i okrucieństwem dorównywał swoim obecnym panom, ba a nawet można pokusić się o stwierdzenie, że ich przewyższał. Potrafił na przykład napotkanego na ulicy przechodnia pobić bez powodu, ot tak dla przykładu i dzikiej chęci wyżycia i pokazania swojej wyższości. Nieustający w swojej gorliwości pomagał Niemcom przeprowadzać rewizje, brał udział w łapankach, czy prowadził z własnej woli przesłuchania. Istotne jest to, że z jego winy wielu Żyrardowian straciło życie.
                Z początkiem '43 r. dowództwo AK zdecydowało się ukrócić te wybryki, wydając na niego wyrok śmierci. Wykonanie zlecono niezawodnemu Janowi Skrowaczewskiemu ps. "Kłamanio" oraz Ryszardowi Kucharskiemu ps. "Sęp". Wyrok, po wcześniejszym rekonesansie, postanowiono wykonać tuż po wyjściu Funka z mieszkania przy ulicy Strażackiej, gdyż tylko wtedy był bez ochrony. 
Wywiad ustalił, że opuszcza on mieszkanie pomiędzy godziną 7 a 7:30, kierując się następnie w stronę siedziby żandarmerii. Dzień rozliczenia z przeszłością nadszedł 20 maja 1943 roku. Już około 6:30 dwóch żołnierzy AK ukryło się w bramie domu przy ulicy Waryńskiego 46 vis a vis ulicy Strażackiej. Tuż po godzinie 7, niczego niepodejrzewający Funk wyjechał na rowerze i skierował się w kierunku ul. Limanowskiego.
przed szkołą im. M.Konopnickiej
             Nadeszła chwila zemsty. "Kłamanio" i "Sęp" dopędzili go na rowerach. Od tego momentu akcja wyglądała jak w gangsterskim filmie. Skrowaczewski wyciągnął pistolet i pociągnął za spust. Niestety pocisk okazał się niewypałem. Szybko się jednak zreflektował, zeskoczył z roweru i kilkoma susami dogonił Funka wymierzając mu silny cios w głowę. Volksdeutsch spadł z roweru,a w miedzy czasie Skrowaczewski próbował wyciągnąć zapasowy pistolet, ale ten jak na złość zaczepił się o podszewkę spodni. Funk wykorzystując moment zawachania rzucił się do ucieczki kierując się w stronę szkoły,ówczesnego szpitala niemieckiego. Widząc jednak, że nie zdąży dobiec do drzwi, schował się za pniem i wyciągnął swojego Walthera. Niestety w nerwach i panice zapomniał odbezpieczyć broń. W końcu szczęście go opuściło. Kule z broni Skrowaczewskiego dosięgły Funka. Po wykonaniu wyroku AK-owcy zdążyli jeszcze przeszukać zwłoki, a następnie opłotkami wydostali się z miasta w stronę Kozłowic.

          Zaskoczeni Niemcy dopiero po kilkudziesięciu minutach rozpoczęli pościg, kierując się jednak zupełnie nie w tą stronę - w kierunku Mszczonowa. 

        8 marca 1943 roku Jan Skrowaczewski otrzymał za wykonanie akcji Krzyż Walecznych. 

środa, 9 października 2013

Epizod 21: Maria Nietrzebka "Wysocka"


                Juz raz dostała ostrzeżenie, kiedy żandarmi wpadli z nienacka do żyrardowskiej ubezpieczalni gdzie pracowała. Na szczęście w ostatniej chwili zdołała połknąć bibułki z meldunkami, nim została przeszukana. Jednak tym razem, 10 marca 1944 roku,  prasy i ulotek do kolpartażu było zbyt wiele, ale mimo tego, zdołała gros z nich ukryć w wannie, a na inne narzuciła ubrania. Niestety tych z podręcznej torebki nie zdążyła zniszczyć. Aresztowano ją wraz z Janem Bolesławem Woźniackim ps "Strzała", który wówczas u niej przebywał. 
         Maria Nietrzebka ps. "Wysocka" dwudziestoletnia organizatorka i dowódca sieci wywiadowczej w Żyrardowie i okolicach, całą winę wzięła na siebie tłumacząc obecność "Strzały" dostarczeniem jedyni  worka kartofli. 

        Jego, z braku dowodów uwolniono, ją katowano i torturowano, najpierw w Żyrardowie, następnie w areszcie w Grodzisku, aż w końcu 5 kwietnia 1944 roku trafiła na Szucha. Tortury i przesłuchania były tak okrutne i nieludzkie, że w grypsach prosiła o dostarczenie trucizny, ale mimo niewyobrażalnego cierpienia i bólu nikogo nie wydała.

Po dwóch miesiącach, 18 maja 1944 roku została rozstrzelana w ruinach getta.

Maria Nietrzebka urodziła się 24 maja 1924 roku w Żyrardowie. W wieku siedemnastu lat wstapiła do "Polski Niepodległej", a po podporządkowaniu organizacji pod AK została jej członkiem. Ogromny wpływ na jej życiowe losy wywarła tragiczna historia rodziny. Ojciec, 13 września 1939 roku, został rozstrzelany przez Niemców, wkrótce zmarła matka, a jedyny brat został zesłany na roboty do Rzeszy. 

     Maria zostałą sama, przepełniona nienawiścią do okupanta, poświęciła się całkowicie walce o wolność. W swoim mieszkaniu przy ulicy Bratniej zorganizowała skrzynkę kontaktową wywiadu. W nielicznych wolnych chwilach pomiędzy pracą w ubezpieczalni a pracą w wywiadzie zdążyła jeszcze zdać maturę na tajnych kompletach w Szkole Handlowej prowadzonej przez Joannę Froehlich. Świadectwa jednak już nie zdążyła odebrać.

Niech zostanie w naszej pamięci.  






poniedziałek, 7 października 2013

Epizod 20: Makabryczne zabójstwo na 16-Stycznia

             Wychodząc z ulicy Dekerta Jan Bobrowski oraz Józef Romanek, w najczarniejszych myślach, nie spodziewali się, że ich życie, za niespełna kilka chwil, dobiegnie końca. Że ich ostatnie tchnienia, na zimnych płytach chodnikowych przy wtórze zwierzęcych odgłosów morderców, będą niczym innym, jak krzykiem prawowitego obywatela, w negacji przemocy ponoszącej się po ulicach Żyrardowa.


          Początek tej tragedii sięga wczesnych godzin popołudniowych 18 marca 1967 roku, kiedy to trzech znajomych, 20-letni Stanisław Denoch, 24-letni Lucjan Piątkowski oraz ich nieletni kolega 16-letni Jerzy Baran wraz z dwiema dziewczynami Jolantą Sankowską i Ireną Polit spotkali się u Piątkowskiego przy ulicy Okrzei 39, gdzie zaczęli całodzienną libację alkoholową. Denoch - nigdzie niepracujący, karany już za kradzieże i awantury, przed dwoma miesiącami wyszedł z więzienia. Pochodzący z rodziny, gdzie ojciec pił codziennie a matka wypruwała żyły, aby zwiazać koniec z końcem, nie miał żadnych wzroców postępowania oraz pozytywnych przesłanek, że można postępować inaczej. Drugi z nich Piątkowski - pracujący, żonaty, ojciec 2-letniego dziecka - przeciwieństwo Denocha. Aż dziw bierze, że to on namówił młodego Jerzego Barana do przepicia pieniędzy przeznaczonych na zakup spodni, że to on krzyczał "Wykończ ich!"

      Pijąc praktycznie cały dzień, tuż przed godziną 22 pijana grupa wyszła na Aleje Partyzantów, gdzie postanowili trochę odetchnąć. Młodzi śpiewali na całe gardło piosenki, nie pomijając również tych więziennych. Następnie skierowali się w stronę 1-Maja ulicą 16-Stycznia do domu Piątkowskiego. Tam wówczas, spotkali swoje ofiary. Romanek zwracając im uwagę, że zachowują się zbyt głośno, został niespodziewanie zaatakowany przez Denocha i dźgnięty dwukrotnie nożem. Następnie pijany Denoch rzucił się na Bobrowskiego zadając mu śmiertelne ciosy. Najbardziej przerażające jest to, że jak gdyby nigdy nic grupa bawiła się do samego rana przy akompaniamencie muzyki z adaptera Sankowskiej.

        Tylko dzięki ogromnej i żmudnej pracy Milicji Obywatelskiej po krótkim czasie trop doprowadził do morderców. Wielkie zasługi miała również współpraca ludności, która naprowadziła służby porządkowe na ich ślad. Ogromne znaczenie miał również fakt, że jeden z zamordowanych był ORMO-wcem.
wyrok na Denochu wykonany

       Dzięki sądowi doraźnemu rozprawa odbyła się w żyrardowskim MDK, gdzie tłumy mieszkańców walczyły o bilety wstępu, aby zobaczyć rozprawę i tych zwyrodnialców.


        Wyrok śmierci dla Denocha oraz dożywocie dla Piątkowskiego były, zdaniem prokuratora oraz społeczeństwa, sprawiedliwe. 


       Próżniactwo oraz zatracenie wszelkich norm moralnych i etycznych w głównej mierze zdecydowały o zachowaniu morderców.






czwartek, 3 października 2013

Epizod 19: Tam gdzie Hulka-Laskowski chodził się modlić

kaplica kościoła ewangelicko-reformowanego
  Przemierzając ulicę Kościelną, po obu stronach możemy podziwiać identyczne ceglane budynki ciągnące się niemal na całej jej długości, będące częścią zabytkowej osady fabrycznej.  Nie każdy jednak wie, że w jednym z nich, stykającym się bezpośrednio z pierzeją ul. Kościuszki, w pomieszczeniach na parterze, znajduje się kaplica kościoła ewangelicko –reformowanego, będąca miejscem kultu prezbiterian, inaczej mówiąc wyznawców nurtu kalwinizmu.
Zamknięte, drewniane okiennice oraz niepozorna, biała płyta wmurowana w zewnętrzna ścianę, informują nas o tym co kryje się wewnątrz.


       Historia tej kaplicy, jak praktycznie wszystko w Żyrardowie, związana jest  z dawnymi właścicielami fabryki.  
       Otóż po przejęciu zakładów przez Hiellego i Dittricha do Żyrardowa napłynęła kolejna, znaczna ilość robotników wywodzących się Czech, Moraw czy Śląska. Reprezentowali oni tak luterański jak i reformowany (czeskobraterski) nurt protestantyzmu będąc początkowo, z braku kaplicy w osadzie, członkami wiskickiej parafii luterańskiej.
Sam Kościół Ewangelicko-Reformowany należy do szwajcarskiego nurtu Reformacji, a jego wyznawców nazywano między innymi Hugenotami (we Francji) czy Prezbiterianami (w krajach anglosaskich). Zasadniczy wpływ na nauczanie wywarła myśl Urlicha Zwingliego oraz Jana Kalwina, a jego dwie naczelne zasady to chwalenie wyłącznie Boga w Trójcy Świętej Jedynego oraz wiara w to, że Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu zawiera wszystko, co człowiek powinien wiedzieć, aby zostać zbawiony.


      To dlatego sprawowane są tylko dwa sakramenty Chrzest i Komunia Święta, to dlatego wnętrza kościołów czy kaplic pozbawione są rzeźb i obrazów o tematyce religijnej. Dlatego też ani Maria ani święci nie są obdarzani kultem, a sama struktura kościoła nie ma hierarchii, co powoduje, że duchowni i świeccy są sobie równi i dzielą odpowiedzialność za Kościół.  możliwe jest to dzięki ustrojowi synodalno-prezbiterialnemu mówiącemu, że wszystkie urzędy kościelne są obsadzane przez starszych (prezbiterów) drogą demokratycznych wyborów, a naczelnym organem ustawodawczym i rozstrzygającym jest Synod.

     Wracając jednak do dawnej Osady Fabrycznej, w 1870 roku Bracia Czescy założyli własną wspólnotę religijną, którą następnie zalegalizowano w 1874 roku i podporządkowano parafii ewangelicko-reformowanej w Warszawie. W 1886 roku zarząd zakładów udostępnił część budynku przy ulicy Kościelnej, gdzie urządzono kaplicę.


      Z Warszawy zaczął przyjeżdżać ksiądz-administrator odprawiający msze w główne święta kościelne, natomiast w pozostałe niedziele, msze odprawiał kantor. Zbór ów posiadał kolegium, któremu przewodził Tomasz Garvie. Główne msze oraz w  pierwsze niedziele miesiąca były odprawiane po polsku, pozostałe zaś po czesku.
     
      I oto w tej kaplicy praktykował Paweł Hulka-Laskowski, będący właśnie wyznawcą kalwinizmu.